GoPro nie che być li tylko producentem kamer wideo. Chce być... medium
Po 10 latach od wprowadzenia na rynek pierwszego produktu, właściciele niesamowicie popularnej i doskonale rozpoznawalnej marki sportowych kamer, GoPro, zdecydowali się na wejście na giełdę. Złożone przez nich dokumenty pokazują przedsiębiorstwo zarabiające obecnie spore pieniądze, ale równocześnie szykujące się do zmiany profilu i poszukujące pieniędzy na ten cel.
Sugerowanie, że firma Nicka Woodmana ma aktualnie jakikolwiek problem byłoby oczywiście sporym nadużyciem. Ostatnie trzy lata to pasmo gigantycznych wzrostów przychodów i sprzedaży, gdzie drugi z tych parametrów wzrósł kolejno o prawie 130%, a następnie o niecałe 90%. Przychód za ostatni rok wyniósł natomiast nieco poniżej miliarda dolarów (ponad 115 milionów dol. zysku). Jeśli więc chodzi o wzrost popularności produktów tej marki, nie ma powodu do obaw, nawet pomimo z kwartału na kwartał rosnącej konkurencji. Przynajmniej na razie.
Dlaczego więc GoPro wchodzi na giełdę w poszukiwaniu dodatkowych środków, skoro nic nie wskazuje na to, że firmie zagraża w bezpośredniej przyszłości jakiekolwiek niebezpieczeństwo?
Najważniejszych powodów można szukać w dwóch miejscach.
Po pierwsze Woodman doskonale wie, o czym zresztą wspomina w złożonym wczoraj wniosku, że rynek dedykowanych kamer, nawet tak specjalistycznych jak GoPro, jest z biegiem czasu coraz poważniej atakowany przez producentów smartfonów. Urządzenia te, do niedawna jeszcze kojarzone z delikatnymi, nieodpornymi na czynniki zewnętrzne sprzętami, stają się powoli coraz wytrzymalsze, stają się bezpośrednią konkurencją dla GP.
Chwilowo amerykańska firma jest przekonana, że dzięki swojej marce, doświadczeniu oraz jakości jest w stanie wytrzymać pojedynek z telefonami, ale wyraźnie zaznacza, że w przyszłości może to nie być już takie łatwe. Szczególnie, że swoje „wszystkoodporne” smartfony zaprezentowało już Sony, a w ślad za nim podąża Samsung oraz HTC. Dziś nikt nie zdecyduje się raczej na wykorzystanie telefonu do zadań przeznaczonych dla GoPro, ale za kilkanaście miesięcy może to stać się całkowicie realne.
W kolejce po rynkowy udział należący do GoPro stoją jednak nie tylko producenci smartfonów.
Nisza wykreowana i rozdmuchana do ogromnych rozmiarów przez Woodmana jest od pewnego czasu atrakcyjnym kąskiem dla innych firm z branży foto-wideo. Canon, Nikon, Olympus, Polaroid, Vivitar, large, JVC, Panasonic, Samsung, Sony czy Toshiba – to właśnie je wymienia się w dokumentacji jako potencjalne zagrożenia, nawet pomimo tego, że ich jednostkowy udział w tym segmencie jest śmiesznie niewielki. Ponownie GoPro jest jednak przekonane, że jest w stanie wyróżnić się z tego tłumu jeszcze przez długi czas.
Poleganie jednak wyłącznie na sprzęcie, gdzie GoPro ma mniejsze od konkurencji możliwości rozwoju, zasoby finansowe czy dostęp do kanałów dystrybucyjnych, mógłby okazać się dla firmy zabójczy. W każdej chwili ktoś może stworzyć sprzęt lepszy niż GoPro, a z pomocą działań marketingowych zacząć powoli wypychać go z rynku. Dlatego jedną z obietnic składanych przez Woodman jest zmiana profilu firmy z przedsiębiorstwa zajmującego się jedynie produkcją kamer, na medialnego giganta. Tylko, że na razie nie widać na to szczególnego pomysłu.
Pierwszy sygnał, sugerujący że GoPro powinno poszukać nowego sposobu na zarabianie widać w najnowszych wynikach finansowych. W porównaniu do pierwszego kwartału 2013 roku, analogiczny kwartał w roku bieżącym zakończył się, po raz pierwszy od lat, spadkiem przychodów. Zamiast 255 milionów dol. GoPro zainkasowało 235 milionów. Możliwe, że to jedynie chwilowe załamanie trendu i w przyszłym kwartale i w całorocznym ujęciu wszystko wróci do normy, ale…
GoPro zarabia aktualnie tylko na sprzedaży kamer i akcesoriów.
Pomimo tego, że filmy tworzone za pomocą tych pierwszych mają setki milionów odsłon, firma potwierdziła, że do końca grudnia zeszłego roku nie zarobiła na tym ani centa! Nie można tego traktować inaczej niż zmarnowanej szansy, tym bardziej, że projekt społecznościowy GoPro Network wymagał sporo inwestycji, a aktywność użytkowników GP w mediach społecznościowych jest ogromna.
450 milionów odsłon i prawie 2 milionych subskrybentów kanału GoPro na Youtube, 950 000 śledzących na Twitterze, 2 miliony śledzących na Instagramie i 7,2 miliona obserwujących na Facebooku. To wszystko przełożyło się na absolutnie zerowy przychód, nawet pomimo tego, że od dawna było oczywiste, że GoPro to „społecznościowy hit”.
Wprawdzie w najbliższym czasie ma być pod tym względem lepiej, ale konkretów jest na razie niewiele. Nawiązano wprawdzie współpracę z Microsoftem w celu wprowadzenia aplikacji GoPro do Xbox Live, a w kolejce czeka kilka innych podmiotów. Wśród nich znajduje się Virgin America, który ma zapewnić swoim klientom dostęp do treści z kanału GP w trakcie przelotów.
Co jednak ważniejsze, GoPro nie spodziewa się, aby zyski z tych kanałów były dla firmy w jakikolwiek sposób istotne przez cały najbliższy rok. Jednocześnie na tworzenie nowych rozwiązań dystrybucji materiałów, narzędzi do ich obróbki czy pozyskiwanie większej ilości unikalnego materiału wysokiej jakości, Woodman będzie potrzebował sporych pieniędzy.
Czy potrzebę tę zaspokoi wejście na giełdę?
Zdjęcie pochodzi z serwisu Shutterstock.