"Grawitacja" – świetny filmy, ale czy sprawdzi się w domowym zaciszu?
Grawitacja nie była jednym z tych filmów, które znajdowały się na mojej liście pod tytułem „zobacz to koniecznie”. Na seans wybrałem się za namową bliskiej osoby i nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować jej za inicjatywę.
Kinowa superprodukcja rozgrywająca się w kosmosie wywarła na mnie olbrzymie wrażenie, głównie za sprawą świetnie zaimplementowanych efektów 3D. Nie w tym tkwi jednak największy urok i największa siła Grawitacji.
Jest nim sam kosmos. W filmie Alfonso Cuarona to właśnie przestrzeń wysoko nad naszymi głowami zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Międzygwiezdna pustka jest przerażająca, duszna i klaustrofobiczna. Czy to ujęcia prosto z wizjera kosmonauty, czy też piękne sceny ukazujące naszą planetę z zupełnie innej perspektywy, podczas seansu nerwowo kręciłem się w fotelu.
Z jednej strony atakowany nieustannym dźwiękiem bicia serca Sandry Bullock, z drugiej bezwzględnością środowiska zupełnie nie nadającego się do życia dla człowieka, Grawitacja w bardzo przejmujący, spotęgowany efektami 3D sposób uzmysławia, jak bardzo niebezpieczny jest kosmos.
Odczuwalne przerażenie i bezradność członków misji NASA, w połączeniu z dobrodziejstwami ekranów IMAX oraz trzeciego wymiaru, stanowiły doskonałą komplikację, w całości przykrywającą stertę niedorzeczności, za sprawą których miłośnicy science-fiction mają temu filmowi wiele do zarzucenia.
Jeśli chcecie wiedzieć, co ja sądzę na temat tego filmu, to pełną recenzję przeczytacie w serwisie sPlay: Grawitacja – świetny seans 3D, ale czy takie filmy mają prawo bytu w domowym zaciszu?