Tablety „Made In China”. Czy warto je kupować?
Autorem tekstu jest Krzysztof Opacki.
Nastąpił wielki boom na tablety – to już pewne, i jesteśmy ze wszystkich stron bombardowani reklamami elektronicznych towarzyszy. Głównie są to smartfony, notebooki oraz... właśnie tablety. W promocyjnych ofertach supermarketów zwykle mamy do czynienia z najtańszymi urządzeniami takich firm, jak Go Clever czy Tracer, w których mało istotna jest specyfikacja, a bardziej lep marketingowy "Z Androidem 4.0". Czy są one warte naszej uwagi?
Poza tzw. "chińczykami" na rynku jest także wyższa półka, do której zaliczają się np. tablety Samsunga Galaxy Tab wyposażone w 4-rdzeniowe procesory, i ciekawe power-upy takie, jak GPS czy modem 3G. Galaxy Tab’y nie należą jednak do budżetowych urządzeń, i sporo płacimy w nich po prostu za logo producenta i markę Galaxy - nie ma co ukrywać, uznaną na rynku prawie jak iPad oraz iPhone Apple’a. W tym wszystkim są jeszcze urządzenia Google’a, produkowane przez ASUSa (tablet Nexus 7) czy Samsunga (tablet Nexus 10). I to one zapewniają najlepszą kompatybilność z aplikacjami oraz najszybsze aktualizacje Androida. Koszty takich tabletów, zwłaszcza wersji ze zintegrowanymi modemami 3G nie są jakieś rewelacyjne i atrakcyjne. I tu jest właśnie szansa dla chińskich produktów - konkurować jakością i ceną z droższymi konstrukcjami.
Na naszym rynku są co najmniej dwie chińskie marki, dość popularne i cenione. Są to tablety Ainol oraz Shiru (to oficjalnie polska marka dystrybutora). Czym zatem różnią się chińskie tablety od markowych odpowiedników oraz przede wszystkim od oryginalnych Nexusów?
Jakość wykonania
Nie da się ukryć, że niektóre chińskie marki tabletów nie reprezentują sobą jakości Apple’a czy Samsunga – mimo, że one też przecież wytwarzane są w chińskich fabrykach. Szczególnie te najtańsze, takie jak Tracer czy Manta (także oficjalnie polska marka), bo klasa średnia (Ainol, Shiru) ma chociaż aluminiową tylną pokrywę i estetyczne wykończenie. Zdarza się jednak, że tablet po wzięciu do rąk skrzypi, obudowa nie jest w pełni dopasowana - co w przypadku Apple’a czy Samsunga rzadko spotykane.
Także ładowarki tanich tabletów, także tych klasy średniej nie budzą zaufania - najczęściej to zwykłe chińskie zasilacze, niewarte więcej niż kilka złotych. Gdy kupujemy tablet markowy, widać że mamy do czynienia z wyższej jakości ładowarką (lub przynajmniej takie jest zewnętrzne wrażenie).
Wyposażenie pudełka oraz samego tabletu
W przypadku chińskich tabletów WiFi jest już oczywiście standardem, ale tak przydatne funkcje, jak Bluetooth czy GPS już niekoniecznie. Nie mówiąc już o modemach 3G, ale wszyscy producenci widocznie uważają, że dla części klientów byłby to zbędny dodatek, a często za ten „ficzer” trzeba dopłacić nawet 300-500 zł. A przecież nie każdy potrzebuje GPSu czy modemu 3G, i dobrze że nabywca ma wybór. Można być zaskoczonym in plus w przypadku wyposażenia dołączonego do pudełek chińskich urządzeń. Często znajdziemy w nich oprócz standardowej ładowarki i kabelka do synchronizacji danych z komputerem PC (mini USB lub micro USB) także przejściówkę do połączenia OTG (do podłączania urządzeń USB takich, jak pamięci USB czy nawet myszki) czy kabel mini HDMI -HDMI służący do połączenia tabletu z dużym ekranem. Tu średniej klasy „chińczyki” nie odbiegają zwykle od Samsunga czy Apple’a. Zwykle w pudełku znajdziemy też słuchawki, choć nie należy z nimi wiązać większych nadziei w kwestii jakości...
Komponenty zawarte w środku oraz ich wydajność
Układów zintegrowanych (System On Chip – w skrócie SOC) jest na rynku co najmniej kilka, i występują w różnych odmianach. Firmy takie, jak Samsung czy Apple stać na produkcję własnych układów SOC lub zlecenie projektu zaufanej firmie, co ma to wiele zalet. Najważniejszą jest wsparcie programowe, co jest istotne w przypadku błędów w sterownikach (w końcu Android bazuje na jądrze Linuxa) i tworzeniu ich dla nowych wersji platformy Android. Gdy aplikacje nie pracują poprawnie, można wtedy szybciej reagować na ewentualne błędy sterownika układu graficznego czy dźwiękowego.
W przypadku chińskich tabletów, układy SOC są kupowane od firm trzecich - z dość wątpliwym, i znacznie wolniej działającym zewnętrznym wsparciem. Takie korporacje, jak AMLogic, AllWinner czy Rockchip mają oczywiście działy wsparcia dla swoich klientów (czyli producentów tabletów), ale działają one wolno i tylko na żądanie tych firm. Jeśli na starszy tablet portowana przez hobbystów jest nowsza wersja Androida - niż najnowsza oficjalna, i coś nie pracuje poprawnie (np. zawiesza się układ graficzny, bądź przerywa dźwięk) i wymaga to interwencji producenta SOC - raczej nie możemy na nic liczyć.
W kwestii wydajności, chińskie urządzenia klasy średniej nie odbiegają znacząco od podobnej klasy markowych urządzeń. Często jest wręcz przeciwnie, i chińskie klony procesorów ARM działają wydajniej niż te montowane w markowych urządzeniach. A tablety z Chin klasy premium także mają już czterordzeniowe procesory. Czasem zdarza się nawet, że stosuje się układy SOC Samsunga - Exynos (np. Shiru Shogun 10 Power oraz Ultimate). Jednak mimo posiadania mocnych komponentów, nie każdy tablet z takim samym procesorem będzie działał tak samo dobrze. Kluczowe znaczenie ma tutaj oprogramowanie...
Akumulator
Akumulatory w tanich urządzeniach zwykle nie odbiegają znacząco swoją trwałością od tych markowych. Warto jednak zwracać uwagę na pojemność akumulatora - w końcu w tablecie liczymy przede wszystkim na długi czas pracy na zasilaniu bateryjnym. Musimy się także liczyć z tym, że zwykle ciężko wymienić akumulator w tablecie. Kupno tabletu w celu intensywnego korzystania, skróci jego żywotność do 2-3 lat. To jednak jest bez większego znaczenia - za 2-3 lata tablety z pewnością będą kilka razy wydajniejsze, i być może tańsze. Nie jest to sprzęt długowieczny, i nawet nie warto się na to nastawiać – bo rozwój układów SOC i procesorów ARM jest tak szybki, że tablet kupiony rok temu często okazuje się już prawie muzealnym zabytkiem.
Ekran i jego rozdzielczość
To dla wielu z Was z pewnością niesamowicie istotny element - zwłaszcza jeśli zamierzacie oglądać filmy lub zdjęcia z wakacji ze znajomymi. W przypadku tanich tabletów (tańszych niż 500 zł) stosuje się matryce TN, co właściwie nie wymaga komentarza. Barwy nie są odpowiednio nasycone, a patrząc na ekran nawet pod niewielkim kątem kolory są znacznie przekłamane.
Natomiast w przypadku średniej klasy chińczyków stosuje się już bardzo przyzwoite matryce IPS, o podobnej jakości, jak w iPadach czy sprzęcie Samsunga. Oczywiście zwykle jedna matryca IPS nie jest równa drugiej – i pewne różnice w jakości mogą wystąpić, ale sama technologia IPS gwarantuje odpowiednie nasycenie barw i dobre kąty widzenia, gdy patrzymy na ekran nawet pod dużym kątem.
Rozdzielczość ekranu także ma znaczenie, najtańsze urządzenia z ekranem 7-calowym zwykle mają tryb 848 x 480. To zdecydowanie za mało do komfortowego przeglądania Internetu i obsługi tabletu. Chińskie tablety średniej klasy są wyposażone w ekrany o rozdzielczości 1024 x 600 lub 1280 x 800. W przypadku ekranu 7-calowego ta pierwsza jest w zupełności wystarczająca, gdyż w 1280 x 800 elementy interfejsu (przyciski, suwaki etc.) na ekranie są już dość małe, a obsługa niezbyt komfortowa. Natomiast w przypadku modeli 10-calowych warto interesować się urządzeniami o rozdzielczości 1280 x 800. Jeśli ktoś nie lubi ekranów panoramicznych (co jest jednak wygodne i optymalne w przypadku oglądania filmów) zawsze do wyboru są urządzenia o rozdzielczości 1024 x 768 – czyli klasycznym 4:3.
W porównaniu do Apple’a, i niektórych urządzeń Samsunga czy ASUSa z wysokiego segmentu nie są to wysokie rozdzielczości, ale są już na rynku chińskie urządzenia klasy Premium o rozdzielczości 1920 x 1200. Ponadto za miesiąc będzie już dostępny Ainol Novo 9 Spark oraz Ainol Novo 9 Firewire z ekranami „Retina”, które z pewnością mocno zagrożą iPadom – kosztując jedynie ułamek ich ceny. Jednak mamy poważne wątpliwości, czy taka rozdzielczość jest w ogóle potrzebna w tak małym ekranie. Aby czytać tak małe literki, trzeba naprawdę mieć świetny wzrok, a zdjęcia optycznie nie wyglądają już znacznie lepiej, ponieważ ludzkie oko ma problem z tak dużym upakowaniem pikseli.
Oprogramowanie
No właśnie, wydawałoby się, że skoro mamy tablet z Androidem 4.0 bądź 4.1, to jesteśmy w pełni kompatybilni z każdą aplikacją i pewni swego. Często niestety możemy się zawieść na chińskich urządzeniach, bo zdarzają się niestety mniejsze lub większe błędy w oprogramowaniu. A błędy mogą być naprawdę różne. Od wydawałoby się banalnych, jak błędy w „polonizacji” - czy niepełne spolszczenie - po takie bardziej irytujące, jak kamera z odwróconym obrazem w Skype, niekompatybilność aplikacji (w szczególności gier) z Google Play, problemy ze wskazywaniem faktycznego stanu naładowania baterii (zdarza się, że chińskie tablety mają źle wyskalowany wskaźnik, i wyłączają się przy 40% stanie baterii), czy niestabilną pracą lub nierówną wydajnością. Tutaj bezapelacyjnie lepsze są produkty Samsunga czy Apple’a, a w szczególności oryginalne urządzenia Google'a - seria Nexus. To właśnie na bazie oryginalnego oprogramowania serii Nexus powstaje najbardziej znane i cenione oprogramowanie Cyanogenmod, które pomogło już wielu tabletom i smartfonom uzyskać najnowszą wersję Androida i wyeliminować błędy. Tak, jeśli chcemy w pełni korzystać z mocy chińskiego tabletu, często MUSIMY zainteresować się nieoficjalnymi wersjami oprogramowania. Cyanogenmod zwykle jest najbardziej optymalny, ale stosunkowo mało tabletów (a nawet bardzo mało) jest wspieranych oficjalnie. Nieoficjalne porty Cyanogenmoda nie zawsze działają poprawnie, i często zdarzają się takie problemy jak przerywający dźwięk - co może być dość irytujące. Nie ma się co dziwić, bo Cyanogenmod bazuje na oprogramowaniu ze sprzętu Google, który przecież ma określoną specyfikację, i układ SOC NVIDIA Tegra 3. Przygotowanie działającego jądra Linuxa (na którym bazuje Android) jest oczywiście możliwe także dla innego sprzętu, na którym ma działać Android, ale często nie udaje się idealnie zgrać wszystkiego.
Zdarza się także, iż w przypadku takich chińskich tabletów domyślny zarządca pracy procesora źle ocenia zapotrzebowanie na moc obliczeniową tabletu - i tablet działa ociężale, niepłynnie, a gry niemiłosiernie się zacinają.
W przypadku oprogramowania tabletów „Made in China” warto także zwrócić uwagę na jedną kwestię - przygotowanie dla modemów 3G. Nie każdy tablet, nawet posiadający funkcję połączenia USB będzie wspierał modemy 3G - a nawet jeśli, to zwykle tylko określone modele. Przykładowo lista dla tabletów Ainol Novo nie jest zbyt okazała, i sporo nowych modemów współpracujących z kartą SIM Aero 2 nie jest z nimi zgodnych. Np. popularny modem Huawei E3131... A to jednak przydatna funkcja dla właściciela karty SIM Aero 2 z darmowym dostępem do Internetu.
Podsumowanie
Decydując się na mniej markowy tablet z Androidem musimy zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie - czego naprawdę od tego typu sprzętu oczekujemy. Jeśli chcemy tylko czasem przeglądać Internet, sprawdzać pocztę, tweetować bądź pisać na Facebooku, możemy z pewnością w ciemno kupić chiński tablet średniej klasy (około 500-700 zł). Jeśli jednak na tablecie chcielibyśmy także grać, słuchać muzyki, oglądać filmy - i w znaczniej mierze przekazać mu role komputera PC, warto dołożyć kilkaset złotych do Nexusa 7 lub 10, zwłaszcza gdy nie interesujemy się tematem Androida i nie chcemy bawić się w częste zmiany oprogramowania. Nie jest to jednak skomplikowane zadanie dla chcącego, i prawdę mówiąc często warto się zainteresować - oszczędzając w ten sposób nawet kilkaset złotych. W Internecie jest bardzo szerokie i liczne grono osób, które modyfikują swoje tablety na potęgę - i zwykle są to osoby życzliwe, służące pomocą. Często też możemy z nieoficjalnych źródeł uzyskać nową funkcjonalność lub dodatkowe ciekawe „ficzery”. Z pewnością nie jest to jednak zabawa dla niezainteresowanych tematem, i nie należy ich na siłę zmuszać.
Zaś co do urządzeń najtańszych, w cenie 200-400 zł trzeba uczciwie przyznać, że nie należy traktować ich poważnie. Praktycznie zawsze musimy w nich ingerować w oprogramowanie, mają mało pamięci RAM, jednordzeniowe procesory, ekrany o niskiej rozdzielczości i jakości. Powoduje to, że są dobrym prezentem raczej tylko dla dzieci, które nie będą miały wymagań co do tego typu sprzętu - bo przecież Angry Birds i tak działa.
Pewne jest jednak jedno - Apple, Samsung, Acer i inni renomowaniu producenci muszą się czuć zagrożeni. Chińskie korporacje produkujące tanie układy SOC na licencji ARM rosną jak grzyby po deszczu. Chińskie urządzenia średniej klasy, a także klasy premium mogą zabrać im sporą część rynku w niedalekiej przyszłości – a dla większości z nas konkurencja na tym polu jest bardzo wskazana. Ciężko bowiem racjonalnie wytłumaczyć ceny niektórych urządzeń Apple’a w momencie, gdy chiński odpowiednik o podobnych parametrach jest nawet trzy razy tańszy. Walka o ten rynek trwa, i z pewnością warto się jej przyglądać i z niej korzystać – kupując tańsze urządzenia. A będzie się działo… naprawdę sporo.
Krzysztof Opacki: Rodowity krakowianin, z wykształcenia nauczyciel przedmiotów ścisłych – ale jak to często bywa, niepracujący w zawodzie. Sprzęt komputerowy testuje prawie od zawsze i bardzo to lubi. Współpracuje także z portalami o tematyce komputerowej. Nie przepada za urządzeniami z nadgryzionym jabłuszkiem na obudowie, docenia chińską myśl technologiczną i widzi w tym kraju duży potencjał. W wolnym czasie lubi… pracować i myśleć o pracy. A w czasie pracy pomarzyć o czymś innym… Prywatnie fan Jose Mourinho i Realu Madryt, miłośnik mocnego piwa i muzyki elektronicznej. Mocno utożsamia się z muzyką Uplift trance – i traktuje ją jako swój life style.