Apple rezygnując z procesorów Samsunga zdecyduje się na układy TSMC
Wzajemne stosunki Apple i Samsunga wyglądają jak rozmowa dwóch dżentelmenów, którzy podają sobie dłonie, ale drugimi okładają się po twarzach. Jest to jednak konieczne, gdyż obie firmy jednocześnie konkurują ze sobą na rynku smartfonów i tabletów, podczas gdy Samsung wytwarza procesory umieszczane w urządzeniach Apple. Teraz jednak może się to zmienić, gdyż Apple jednocześnie zaczyna gryźć drugą rękę Samsunga i ukradkiem puszcza zalotne spojrzenia do TSMC.
Taiwan Semiconductor Manufacturing Company, bo tak brzmi cała nazwa tego przedsiębiorstwa, najprawdopodobniej będzie produkować chip A6X. Układ ten do tej pory produkował Samsung i został on zaprezentowany przy okazji premiery czwartej generacji iPada, która miała miejsce w październiku 2012 roku. Teraz jednak produkcją SoC o tej samej nazwie ma się zająć właśnie TSMC. Oznaczałoby to, że układy nowego producenta zadebiutowałyby nie tylko w nowym iPhonie, ale też w nowych iPadach (5 oraz mini 2), a także w nowym Apple TV. Oczywiście zakładając, że pojawią się one w marcu, tak jak mówią najnowsze doniesienia. Według nich tajwańska firma już rozpoczęła testową produkcję układów do urządzeń Apple.
Mimo wszystko decyzja o zmianie twórcy procesorów jest warta odnotowania nie tylko ze względu na rywalizację Apple z Samsungiem. Otóż TSMC to obecnie największy wytwórca układów scalonych na świecie, dzięki czemu na pewno nie będzie miał problemu z wytworzeniem odpowiednio dużej liczby procesorów do iUrządzeń. Ma on też inną zaletę nad Samsungiem – tworzone przez niego procesory są bardziej energooszczędne, gdyż są wytworzone w procesie technologicznym 28 nm. Procesory Samsunga są tworzone w większym procesie technologicznym 32 nm. Nie jest to duża różnica, ale z całą pewnością odczuwalna. Powiedziałbym, że wręcz idealna do wprowadzenia w marcu odświeżonych iPada 5 i iPada Mini 2.
Mnie zastanawia bardziej to, czy po zerwaniu współpracy Apple i Samsung całkowicie wejdą na wojenną ścieżkę i będą grać na całkowite wyniszczenie przeciwnika. Co prawda wojna patentowa właśnie między koreańskim i amerykańskim gigantem była tą najbardziej głośną medialnie i najbardziej krwawą to właśnie tutaj padł największy bezprecedensowy wyrok, który nakazał Samsungowi zapłatę aż miliarda dolarów firmie z Cupertino, jednak wydaje się, że ze względu na wzajemne powiązania obie firmy były nieco powściągliwe i nie pokazały pełni swoich możliwości na salach sądowych.
Warto zastanowić się, kogo bardziej uderzy zerwanie jakichkolwiek powiązań Apple i Samsunga. Moim zdaniem odpowiedź jest prosta - tę drugą firmę. Twórcy iUrządzeń nie tracą absolutnie nic. Mają już nowego dostawcę podzespołów, który będzie przygotowywał dla nich bardziej energooszczędne i prawdopodobnie tańsze układy krzemowe. Samsung znacznie podniósł ich ceny, a po drugie Apple jest firmą nastawioną na zysk, jak każde normalnie działające przedsiębiorstwo. Z całą pewnością Amerykanie nie zdecydowaliby się na kupowanie droższych jednostek niż obecnie z pobudek ideologicznych.
Gdybym nie był zmuszony do jedzenia wszystkiego-co-da-się-ugotować na parze, już szedłbym po colę i popcorn, by przygotować się do oglądania zbliżającego się patentowego przedstawienia. Ale nawet bez tego obejrzę je z ciekawością i częściowo obrzydzeniem. Można lubić wojny patentowe lub nie, ale trzeba przyznać, że niebawem mogą one znacząco wpłynąć na rynek urządzeń mobilnych.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności.