Anonimowi wyświadczą nam niedźwiedzią przysługę
Anontune ma, według Anonimowych (albo tych, którzy się za nich podają - chociaż chyba każdy może nazwać się Anonem i nie będzie kłamał, skoro to ruch, a nie konkretna organizacja ze strukturą), stać się serwisem muzycznym, który przyciągnie uwagę przemysłu muzycznego i pozwoli na słuchanie i dzielenie się muzyką z każdego miejsca internetu. Wszystko tak, by nie narażać się na pozwy od wytwórni i nie łamać prawa, ale utrzeć nosa koncernom. Idea serwisu jest całkiem w porządku, chociaż nie do końca nowatorska. Jednak obawiam się, że Anonimowi po raz kolejny mogą wyświadczyć nam niedźwiedzią przysługę, wszystko oczywiście z dobrymi intencjami.
Anontune to odtwarzacz muzyczny, który docelowo ma przeszukiwać wszystkie serwisy muzyczne i pozwalać na dostęp do utworów z jednego miejsca. Nie przeszukuje jedynie YouTube i SoundCloud, jednak docelowo ma obsługiwać jak najwięcej miejsc. Użytkownicy mają dostać możliwość tworzenia własnych playlist, importowania ich z iPodów i dzielenia się nimi w sieci. Z racji wykorzystania trzecich serwisów Anontune nie naraża się na pozwy i kłopoty ze strony wytwórni zgodnie z ustawą Digital Millenium Copyright Act.
Anonimowi przedstawili swoje założenia na patetycznym filmiku, uruchomili wczesną, podobno ukończoną tylko w 20 procentach wersję Anontune i planują rozpowszechnić serwis najmocniej, jak się da, by zgodnie z prawem i wykorzystując trzecie serwisy tworzyć innowacyjną platformę muzyczną.
http://youtu.be/LGHN_8Ay04A
No właśnie - podobne serwisy już powstawały, ale żaden z nich nie zdobył zbytniej popularności. Powstawały też playery oparte tylko na YouTube albo SoundCloudzie. Chociaż pomysł takiego odtwarzacza-agregatora jest całkiem sensowny, to wątpię, by udało mu się zdobyć dużą popularność.
Jeśli jednak sława Anonimowych zadziała i w przyszłości internauci zaczną korzystać masowo z Anontune, to może zrobić się nieciekawie. Co innego, gdy jakieś małe studio deweloperskie tworzy webowa aplikację do odsłuchu ogólnodostępnej w sieci muzyki, a co innego, gdy robią to osoby nazywające się Anonimowymi i dokładające do tego mnóstwo ideologii.
Zgadzam się z Anonimowymi, że koncerny muzyczne stały się podmiotami działającymi często na niekorzyść artystów i klientów, że żądają tylko pieniędzy i wstrzymania rozwoju muzycznej, internetowej rewolucji. Nie wiem tylko, czy walka w takim wykonaniu i prowadzona przez taki, a nie inny ruch, wyjdzie nam na dobre.
Bo umówmy się: Anonimowi jako ruch są bezwzględni. Starają się walczyć w dobrych sprawach, jednak walki te często przekraczają wiele granic, w związku z czym atmosfera wokół nich zrobiła się co najmniej gęsta.
Chociaż Anontune nie przekracza żadnych granic, nie łamie prawa i równie dobrze każdy mógłby sobie (jeśli by umiał) stworzyć taki serwis, to ponieważ robią to Anoni, to może spowodować szybszą chęć wprowadzenia praw przerzucających odpowiedzialność za wrzucane materiały na właścicieli serwisów, a nie na użytkowników. Pamiętacie Megaupload? No właśnie. SOPA czy ACTA były między innymi próbami przerzucenia tej odpowiedzialności.
Obawiam się, że Anonimowi swoimi działaniami i patetycznymi wideo mogą spowodować większą determinację we wprowadzaniu podobnych praw. W końcu w oczach wytwórni muzycznych to ci sami niedobrzi Anonimowi, którzy tylko piracą, żądają, a nie oferują żadnych rozwiązań.
Szczerze mówiąc nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony Anontune to świetny pomysł na serwis, z drugiej strony to rękawica rzucona wytwórniom. I te pewnie odpowiedzą. Nie wiadomo tylko, jak.