REKLAMA

Naprawdę? Microsoft imprezuje z okazji spadku popularności Internet Explorera?

Microsoft, mówiąc językiem internetowym, “ssie”. Tłumacząc na polski: Microsoft ma rozdwojenie jaźni. Albo Microsoft to dwie korporacje - jedna tworzy świetne, nowoczesne produkty (Xbox i Kinect) i jednocześnie próbuje dorównać do konkurencji (Windows Phone 7), a druga postawiła sobie za cel rzucanie kład pod nogi pierwszej i tworzenie negatywnego wizerunku. Ta druga dzisiaj zbiera żniwa - pod pozorem celebracji nowoczesnego HTML5 urządziła imprezę, o której nie omieszkała poinformować wszystkich mediów, z okazji spadku udziału Internet Explorera 6 w Stanach Zjednoczonych poniżej 1%.

Naprawdę? Microsoft imprezuje z okazji spadku popularności Internet Explorera?
REKLAMA

Jednocześnie od dłuższego czasu wysyła w świat mocny przekaz mówiący “Internet Explorer 6 to zło” informując przy tym wszystkich, że Microsoft nie potrafi poradzić sobie z własnymi produktami, traktuje je jak podrzutki i cieszy się z ich zniknięcia. O ile my rozumiemy, dlaczego IE6 jest zły, o tyle przeciętni internauci, którym na głównych stronach portalów mignie informacja “Radosna impreza Microsoftu z okazji spadania udziałów IE6” odbierze taki przekaz... No właśnie, jak? Czy IE6 tak bardzo nazwą różni się od IE7, 8 czy 9 czy 13? Kogo w ogóle obchodzą te liczby? Microsoft cieszy się, że udziały Internet Explorera spadają. Tyle.

REKLAMA

Dążenie do wyeliminowania IE6 jest jak najbardziej godne pochwały, ale nie można tego robić mniej ostentcyjnie i tak, by jednocześnie nowe wersje przeglądarki na tym nie cierpiały? Na rynku mamy Firefoksa, Chrome’a, Safari, Operę i Internet Explorera. Mało kogo obchodzi, w jakiej wersji jest konkretna przeglądarka - to jej nazwę, bez wersji, wymieniają użytkownicy gdy zmuszeni są powiedzieć, czego używają. Microsoft chyba nie rozumie, że Internet Explorer to marka, a konkretne wersje są dla użytkowników tylko dodatkiem.

Jako Polska powinniśmy być dumni, że w Microsoft stawia nas na równi z Austrią, Szwecją, Finlandią czy Danią jako chwalebny przykład kraju, w którym IE6 od dłuższego czasu ma już mniej niż 1% udziału. Warto jednak przypomnieć Microsoftowi, że na przykład w Polsce Internet Explorer nie tylko w wersji 6 nie znaczy już prawie nic - według StatCountera jego udziały to niecałe 16% i są niższe niż lidera - Firefoksa (prawie 50%) i Chrome’a (23,5%). W Finlandii IE jest wprawdzie przed Chrome’em, ale daleko za Firefoksem, to samo w Austrii... Dawanie za przykład do naśladowania takich krajów jest wręcz zabawne.

Bo Stany Zjednoczone pod względem przeglądarek odstają od światowych trendów bardzo, bardzo mocno. Podczas gdy w Europie i Afryce króluje Firefox, w Ameryce Południowej liderem jest Chrome i ogólny trend światowy wskazuje na mocne odchodzenie od Internet Explorera w Ameryce Północnej, w Stanach Zjednoczonych IE w ostatnich miesiącach... zyskał na popularności. Może kampanie promocyjne, które nie trafiają do reszty świata w Stanach Zjednoczonych trafiają na podatny grunt? Pewnie to plus okno wyboru przeglądarki przy pierwszym uruchomieniu Windowsa w Europie i to, że Google świetnie rozkręciło machinę Chrome’a ma wpływ na światowy trend. W Stanach, jak widać, jest inaczej.

REKLAMA

Microsoft nie bardzo ma się z czego cieszyć, bo udziały Internet Explorera od dawna spadają, nie tylko wersji 6. Niedawno Chrome 15 przegonił  na świecie najpopularniejszą wersję IE, czyli IE8, i to właśnie przeglądarka od Google’a jest jedyną przeglądarką desktopową, która może pochwalić się dynamicznym wzrostem. Niech Microsoft imprezą z okazji spadania popularności IE6 nie przewidzi ogólnych spadków udziału Internet Explorera.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA