A Microsoft wciąż przysypia
Masz w domu więcej niż jeden komputer z Windowsem? Wypróbuj Mouse Without Borders od Microsoftu. To proste narzędzie pozwala na banalne proste połączenie dwóch lub więcej komputerów do jednej myszki i klawiatury. Więcej - pozwala nawet na kopiowanie plików metodą “drag&drop” i wspólne logowanie. To naprawdę działa i nawet mało doświadczny użytkownik powinien poradzić sobie z jego instalacją. Aż chce się powiedzieć “łał, ktoś z Microsoftu zrobił bardzo fajną i przydatną rzecz’. Tylko, że przy okazji uwydatnił swój wielki problem - Microsoft nie potrafi podać produktu w atrakcyjny sposób. Gdzie choćby oficjalna wzmianka o przecież tak wygodnej aplikacji? Gdzie szum, gdzie pozytywne przymiotniki?
Mouse Without Borders ma interfejs rodem z Windows Phone 7 czy zapowiadanego Windows 8. Zainstalowanie i konfiguracja zajęła mi około minuty i nie sprawiła żadnego problemu. Wszystko działa od startu - zarówno współdzielenie kursora, klawiatur ja i kopiowanie plików. Microsoft tym i innymi aplikacjami (przykładowo LiveMesh) udowadnia, że jego pracownicy potrafią robić świetne produkty ułatwiające życie. Microsoft za to nie potrafi ich za to odpowiednio “sprzedać”. Na pewno nie tak, jak konkurencja w postaci Apple’a.
W przypadku firmy z Cupertino sprawa byłaby jasna - prezentcja Mouse Without Borders odbyłaby się z hukiem w towarzystwie “amazingów” i zachwytów nad prostotą. Wprawdzie produkt powstał w Microsoft Garage, czyli laboratorium w którym pracownicy pracują dodatkowo nad własnymi projektami, jednak został oficjalnie oficjalnie na blogach Microsoftu. A przecież jest to na tyle innowacyjny i ciekawy program, że dobrze dla samego Microsoftu byłoby rozwijać go dalej i promować mocniej od samego startu. "Hej, patrzcie co nasi pracownicy potrafią zrobić po godznach". Tymczasem dowiedzieć się o nim można tylko z newsów i to niedość głośnych.
Może Microsoft chce wprowadzić coś podobnego w Windowsie 8. Może planuje rozwinięcie pomysłu, a może odwrotnie - Mouse Without Borders nie pasuje do obranej strategii. Szkoda jednak, że Microsoft przegapia szansę na promocję i pozwala na “pokątne” wypłynięcie aplikacji i dowiadywanie się o niej tylko drogą szeptaną.
Jutro odbędzie się konferencja na której mamy ujrzeć po raz pierwszy Windowsa 8. Przykre, że nie jest o niej zbyt głośno, że nie przyciągnie milionów oglądających i nie wywołuje nawet w połowie takiego podniecenia jak keynote’y Apple.
Microsoft nie potrafi wyczuć dobrych okazji do promocji. Szans jest dużo, a koncern ostatnimi czasy robi naprawdę dobre produkty, które jednak sprzedają się siłą rozpędu jeszcze z lat 90 i późniejszych czasów Windowsa XP. W obecnych warunkach postPC, wszechobecnej rewolucji i uproszczania interfejsów aż do bólu stare strategie reklamowe po prostu się nie sprawdzają. Jednak Microsoft nie radzi sobie w tej dopiero rozpoczynającej się erze. W Redmont minie jeszcze dużo czasu nim wszyscy się dostosują. A gdy już się tak stanie, okaże się ze firma i tak jest spóźniona, bo w międzyczasie rozpoczęła się nowa rewolucja... Świat technologiczny zmienia się przecież coraz szybciej.
Microsoft musi się obudzić. Wprawdzie nie jest już w fazie REM, ale wciąż tkwi gdzieś w półśnie.