Trump zmienia zdanie w sprawie nowego szefa NASA. Zaważyła przeszłość kandydata
To była najlepsza decyzja personalna prezydenta Donalda Trumpa. Jared Isaacman, miliarder, miał zostać nowym szefem NASA. Miał, bo Trump zmienił jednak zdanie.

Jeszcze niedawno wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Jared Isaacman, miliarder, przedsiębiorca technologiczny i prywatny astronauta, miał zostać nowym szefem NASA. Wybór ten ogłosił sam Donald Trump już w grudniu, zanim formalnie objął urząd prezydenta USA. Kandydatura wydawała się niemal pewna, a Kongres miał ją zatwierdzić już w nadchodzącym tygodniu. Tymczasem Biały Dom w ostatniej chwili wycofał nominację.
Powody tej decyzji? Oficjalnie ich nie podano. Liz Huston, rzeczniczka prasowa Białego Domu, ograniczyła się do ogólnego stwierdzenia, że „kolejny szef NASA musi w pełni zgadzać się z agendą America First prezydenta Trumpa”. Dodała również, że nowy kandydat zostanie ogłoszony osobiście przez prezydenta „wkrótce”.
New York Times informuje z kolei, że powodem miały być wcześniejsze powiązania Isaacmana z Partią Demokratyczną i finansowanie kampanii niektórych jej członków.
Innym powodem ma być fakt, że Isaacman nie wpisuje się w nową, „marsjańską” wizję rozwoju NASA. Trump od początku drugiej kadencji zapowiada, że jego celem jest postawienie amerykańskiej flagi na Marsie.
Nie chodzi tu już tylko o eksplorację kosmosu jako taką, ale o symboliczny triumf USA. I wygląda na to, że Jared Isaacman, mimo imponującego dorobku, nie był osobą, która mogłaby poprowadzić NASA do tego celu z odpowiednią determinacją.
Więcej na Spider's Web:
Kim jest Jared Isaacman?
Jared Isaacman ma 42 lata i jest założycielem oraz szefem firmy Shift4, zajmującej się przetwarzaniem płatności. W branży kosmicznej zasłynął jako jeden z pierwszych prywatnych astronautów — na własny koszt sfinansował i poprowadził dwie misje orbitalne.
Jego kandydatura wydawała się więc logiczna: ktoś, kto łączy doświadczenie technologiczne, pasję do kosmosu i zdolności przywódcze. Ale jak widać — to nie wystarczyło. Trump chce mieć u steru NASA kogoś, kto nie tylko zna się na rzeczy, ale też bezwarunkowo realizuje jego polityczną wizję.

NASA na diecie. I to bardzo ostrej
Cała sprawa z Isaacmanem wpisuje się w szerszy kontekst. Zaledwie dzień przed ogłoszeniem decyzji o wycofaniu nominacji, Biały Dom opublikował pełną wersję propozycji budżetu NASA na rok fiskalny 2026. I to nie są dobre wieści dla miłośników nauki i eksploracji kosmosu.
Administracja Trumpa chce obciąć budżet NASA z 24,8 mld dol. do zaledwie 18,8 mld dol. To aż 6 miliardów mniej, czyli ponad 24 proc. cięć w skali roku. Co gorsza, niemal połowa z tej kwoty, bo aż 47 proc. ma pochodzić z programów naukowych agencji. To oznacza koniec dla wielu trwających misji badawczych.
Na liście potencjalnych ofiar znalazły się między innymi sonda Juno, która od 2016 r. bada Jowisza, legendarna już New Horizons, która dostarczyła nam bezprecedensowych zdjęć Plutona, a także wiele innych misji analizujących dane z głębokiego kosmosu.
Nie chodzi tylko o sprzęt — budżetowe cięcia oznaczają też redukcję zatrudnienia o blisko jedną trzecią w całej agencji. Tysiące inżynierów, naukowców i techników może stracić pracę. Wszystko to w imię przestawienia NASA na nowe tory, priorytetem mają być loty załogowe, a celem ostatecznym: Mars.
Wielka wizja czy ryzykowna gra?
Zmiana lidera NASA i ogromne cięcia budżetowe to nie są zwykłe przetasowania w administracji. To sygnał, że Donald Trump chce przemodelować amerykański program kosmiczny od podstaw. Eksploracja naukowa, badania kosmosu, sondy i teleskopy? To wszystko ma zejść na drugi plan. Teraz liczy się wielki cel: postawić człowieka na Marsie, najlepiej z amerykańską flagą i jeszcze przed końcem dekady.
Pytanie tylko, czy to realistyczna strategia. Czy można zbudować skuteczny program międzyplanetarny, jednocześnie tnąc naukowe fundamenty agencji? Czy Mars to cel, który inspiruje, czy może narzędzie politycznej propagandy?
Jedno jest pewne: Jared Isaacman nie poprowadzi NASA w tym kierunku. A my z niecierpliwością czekamy, kogo prezydent Trump wskaże jako jego następcę. Bo od tej decyzji może zależeć przyszłość nie tylko amerykańskiej, ale i globalnej eksploracji kosmosu.