REKLAMA

Recenzja Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition - piękne pożegnanie Switcha

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to wzorowy przykład tego, jak przenosić grę na nową platformę. Poprawki jakości, lepsza grafika, nowa zawartość, ulepszenie ekonomii oraz zasad – wszystko tu zagrało.

Recenzja Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition – piękne pożegnanie Switcha
REKLAMA

Marzyłem o przenośnym porcie Xenoblade Chronicles X już od premiery Switcha. To moja ulubiona produkcja z Wii U, mam z nią kapitalne wspomnienia. Dlatego moja frustracja rosła i rosła, kiedy Japończycy odgrzewali na Switchu kolejne kotlety z Wii U, milcząc na temat XChX. Na szczęście warto było uzbroić się w cierpliwość, bo dostajemy coś znacznie więcej niż odgrzanego schabowego.

REKLAMA

Witamy na planecie Mira! Dzika natura i walka o przetrwanie ludzkości to główne atrakcje!

Xenoblade Chronicles X przedstawia mroczną wizję przyszłości. Nasza planeta zostaje strefą walki dwóch potężnych pozaziemskich cywilizacji, każda o wyższym stopniu rozwoju. Jesteśmy dziesiątkowani, a Ziemi grozi zagłada. Decydujemy się na ucieczkę w kosmos, konstruując wielki statek-arkę, zdolny do utrzymania przy życiu dziesiątki tysięcy osób.

Nasi oprawcy depczą nam po piętach, dążąc do pełnej anihilacji ludzkiej rasy. Niszczą Ziemię, a później atakują kosmiczną arkę, zmuszając ocalałych do awaryjnego lądowania na obcej planecie Mira. Tutaj rozpoczyna się przygoda gracza, zdezorientowanego i cierpiącego na utratę pamięci, wyciągniętego z kapsuły ratunkowej nieopodal wraku arki.

Xenoblade Chronicles X to RPG w otwartym świecie, stawiające na klimat scifi z karabinami, laserami oraz wielkimi mechami bojowymi. To właśnie te mechy – możliwe do pilotowania na dalszym etapie rozgrywki – stanowią duży wyróżnik odsłony X względem innych odsłon Xenoblade.

Wnętrze arki, zamienione na miasto New Los Angeles stanowiące wielką bazę wypadową
Ten mur to jedyne, co chroni ludzkość przed kompletnym wyginięciem

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to przykład tego, jak wygląda wzorowy port.

Weterani RPG z MonolithSoft zrobili znacznie więcej niż tylko przenieśli grę z Wii U na przenośnego Switcha. Twórcy oryginalnego X-a przeanalizowali każdą składową swojej gry, a następnie rozebrali ją na czynniki pierwsze i ponownie złożyli w całość, nie bojąc się wdrażać odważnych zmian. Dzięki nim dostajemy Definitive Edition przez wielkie D.

Pierwsza zmiana, która rzuca się w oczy, to ulepszony interfejs. Ten na Wii U był nieostry i zbyt mały. Na szczęście 7-calowy Switch doczekał się powiększonego menu, wyraźniejszych czcionek oraz klarowniejszego układu ikon oraz zakładek. Detal, ale urasta do istotnej rangi podczas grania w terenie.

Druga zmiana widoczna od razu po uruchomieniu gry to lepsza oprawa graficzna. Zmiana nie jest fundamentalna, to nie remake ani nie remaster, ale wyższa rozdzielczość robi swoje. Do tego mam wrażenie, że spadki wydajności w otwartym świecie zdarzają się rzadziej niż na Wii U. Duża, pełna przygód obca planeta zachęca do eksploracji. Co prawda w 30 fps, ale względnie stabilnych.

Na zewnątrz arki czeka gracza wielki, otwarty świat ze zmiennym cyklem dobowym
Mira jest pełna fantów do zebrania

Chwytam za karabin, walczę z bestią i wow, starcia są znacznie dynamiczniejsze.

Jeden z głównych zarzutów wobec Xenoblade Chronicles X z Wii U to powolne, powtarzalne starcia. Twórcy wzięli krytykę do serca, dlatego Definitive Edition wprowadza zupełnie nowy pasek energii umożliwiającej korzystanie z umiejętności, które wciąż się odnawiają. Cheat? Hej, to rozwiązanie od twórców, a więc żaden cheat!

Do tego prośby członków drużyny o aktywację konkretnej umiejętności są teraz wyraźniej zasygnalizowane. Dzięki temu częściej te prośby spełniamy, ciesząc się wynikającym z tego bonusem: drobnym leczeniem życia. Czasem właśnie te kilka procent paska HP decyduje o sukcesie bądź porażce podczas walki z elitarnym wrogiem.

Sedno walki pozostaje jednak bez zmian. Awatar gracza automatycznie atakuje przeciwnika, nasza rola sprowadza się do aktywowania odpowiednich umiejętności w odpowiednim momencie, maksymalizując obrażenia. Na przeciwników nakładamy statusy, a aktywowanie ich w odpowiedniej kolejności prowadzi do potężnych bonusów od obrażeń. Brzmi banalnie, ale MonolithSoft regularnie odblokowuje nowe mechaniki, odświeżając i komplikując formułę.

Ziemniak Tatsu to cudowna postać humorystyczna
Sedno walki to pasek umiejętności w dole ekranu. Niby RPG, a trochę Guitar Hero

Najlepsza zmiana w Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to zarządzanie drużyną i rozwój towarzyszy.

W oryginalnym XChX dla Wii U zmiana członka drużyny była uciążliwa. Jedną z kilkunastu grywalnych postaci trzeba było znaleźć we wraku arki, przekształconej w miasto z kilkoma dzielnicami. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do obozowiska z Avowed czy Baldur’s Gate 3, arka jest naprawdę rozległa, a postaci odpoczywają w różnych jej miejscach. Szukanie konkretnych członków drużyny było wrzodem na tyłku.

W Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition zmiana członków drużyny odbywa się natychmiastowo, z poziomu zakładki Party w menu. Nie trzeba nawet wracać do Arki! Wystarczy wcisnąć przycisk opcji i gotowe. Moja ekscytacja może wydawać się niezrozumiała, ale z perspektywy fana oryginału to bardzo duża rzecz, znacznie przyspieszająca rozgrywkę.

Teraz najlepsze: punkty doświadczenia zdobywają już nie tylko aktywni członkowie drużyny towarzyszący nam w boju, ale również wszyscy zostawieni na ławce rezerwowych! Oznacza to koniec żmudnego grindu, nareszcie nie trzeba podciągać pozostałych członków drużyny do średniej. Mniej wbijania poziomów, więcej koncentracji na fabule oraz licencji pilota mecha. Bardzo dobra zmiana!

Doświadczenie także dla sojuszników na ławce rezerwowych to gigantyczna zmiana na plus
I am the night

Istotnym usprawnienie jest też rezygnacja z umiejętności terenowych. W grze na Wii U rozwija się zdolności do pozyskiwania materiałów na obcej planecie, od poziomu 1 do 5. Definitive Edition upraszcza to rozwiązanie do dwóch poziomów, z czego ten drugi jest związany z misjami. W praktyce eksploracja jest szybsza i łatwiejsza, a gracz nie musi już zadręczać się wymaganiami uprawniającymi do przeszukania napotkanego wraku.

W Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition pojawia się także zupełnie nowa zawartość.

Jednym z zarzutów wobec bazowej wersji z Wii U jest zakończenie, pozostawiające graczy w dużej niepewności. MonolithSoft naprawia ten błąd, serwując rozbudowany i ulepszony finał. W grze pojawia się też dwójka nowych towarzyszy oraz zupełnie nowy model mecha. Do tego twórcy zdejmują blokadę maksymalnego 60 poziomu. Dzięki temu pierwszy raz poczujemy się na Mirze naprawdę potężni, masakrując elitarnych przeciwników otwartego świata jak najzwyklejsze moby. Oczywiście o ile mamy ochotę bawić się w sieciowy endgame.

Właśnie – endgame. Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition oferuje tryb multiplayer w którym drużyny złożone z czterech graczy wspólnie wykonują wymagające zlecenia. Niestety, podczas ogrywania przedpremierowej wersji nie udało mi się natrafić na innych graczy. Za to warto zaznaczyć, że taki moduł istnieje, stanowiąc dodatek do kampanii na kilkadziesiąt godzin. Mamy do czynienia z grą wypchaną zawartością do brzegi, aż się kartridż wygina.

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition na Switchu jest ZNACZNIE lepszy niż na Wii U. Zwłaszcza w trybie mobilnym.

Gra kapitalnie odnalazła się w przenośnej formule. Uwielbiam odpalać ją w samolocie albo pociągu. Szybkie zlecenie poboczne czy główny wątek fabularny, produkcja RPG wciąga i sprawia, że czas mija przy niej błyskawicznie. Polecam tylko podłączyć do Switcha dobre słuchawki przez adapter USB-C, bo muzyka w XChX jest absolutnie rewelacyjna. Odważna, inna oraz z silnym nastawieniem na wokal. Palce lizać, ale czego innego oczekiwać po kompozytorze Attack on Titan.

Odpalając Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition w trybie stacjonarnym, na wielkim ekranie, ulatuje nieco magii. Telewizor 4K o przekątnej 65 cali bezlitośnie obnaża graficzne archaizmy, wcześniej świetnie maskowane przez mały ekran tabletu. Mimo tego pozostaję pod wrażeniem wielu kadrów oraz efektów świetlnych w tej produkcji. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ta śmiga na antycznej niskonapięciowej Tegrze. MonolithSoft jak zwykle wyciska ze switcha 110%. Tylko efekt pop-up straszy notorycznie, ale to niska cena za możliwość ogrywania X-a w terenie.

Wrażenie robi na mnie także to, jak dynamiczna stała się rozgrywka. Nie tylko w poruszonej wcześniej warstwie walki, ale także zdobywanych poziomów, możliwości eksploracji w terenie, zdobywania umiejętności oraz wczytywania lokacji. Wszystko jest szybsze, przyjemniejsze, bardziej wygładzone i łatwiejsze do zrozumienia przez graczy bez znajomości oryginału.

Szybsze, ładniejsze, prostsze – takie jest nowe Xenoblade Chronicles X. To świetne pożegnanie Switcha.

Co prawda przed nami jeszcze premiera Metroid Prime 4, ale czuję w kościach, że ten tytuł będę już ogrywał na wydajniejszym Switchu 2. Za to Definitive Edition stanowi piękną klamrę kompozycyjną dla pierwszego Switcha. Najlepsza gra z Wii U jest jeszcze lepsza i jeszcze ładniejsza, do tego z masą usprawnień.

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition zdecydowanie jest warte swojej ceny. Na tle współczesnych RPG rozgrywka bywa archaiczna i konserwatywna, ale sposób w jaki zlecenia, główny wątek fabularny, eksploracja oraz rozwój kariery zazębia się, uzależnia i nie pozwala odłożyć konsoli.

Największe zalety:

  • Usprawnienia zarządzania drużyną i czasem
  • Uproszczenie umiejętności i wymagań terenowych
  • Oprawa w wyższej rozdzielczości, lepsze modele 3D
  • Względnie stabilne 30 fps w otwartym świecie
  • Interfejs dopasowany do mobilnej rozgrywki
  • Zupełnie nowa zawartość: bohaterowie i zakończenie
  • Zniesienie limitu 60 poziomu. Poczujecie moc!
  • Niesamowita, nietypowa muzyka z wyraźnym wokalem
  • Mechy bojowe!
  • Szybsze, dynamiczniejsze, łatwiejsze walki
  • Rozprawienie się z przesadnym grindem

Największe wady:

  • Mapa świata wciąż boli, Wii U mści się zza grobu
  • Opisy zadań oraz zleceń powinny być lepsze
  • Efekt pop-up w otwartym świecie
  • Nawigacja prowadząca do celu wciąż szaleje
  • Słabszy nacisk na fabułę niż w innych Xenoblade
REKLAMA

Ocena recenzenta: 9/10

Xenoblade Chronicles X: Definitive Edition to przykład tego, jak powinien wyglądać wzorowy port. Stosunek ceny do zawartości jest fenomenalny, twórcy poprawili grę na wiele sposobów.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-18T12:14:47+01:00
Aktualizacja: 2025-03-18T05:53:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T16:38:46+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T15:06:31+01:00
Aktualizacja: 2025-03-17T07:25:26+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA