REKLAMA

Ten polski wynalazca miał genialne pomysły. Założył pierwszą kopalnię ropy naftowej na świecie

Wszyscy wiemy, że Ignacy Łukasiewicz wielkim Polakiem był, ale gdyby tak zastanowić się nad jego spuścizną, to pewnie poza wymieniem lampy naftowej i stworzeniem podwalin pod przemysł naftowy, większość miałaby problem, aby dodać coś jeszcze. Tymczasem dokonania były niebagatelne - przyczynił się do powstania pierwszej kopalni ropy naftowej, która działała w imponujący sposób.

Ignacy Łukasiewicz i jego wynalazki. Ciekawostki i osiągnięcia
REKLAMA

Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic - to razem mamy w sam raz tyle, aby otworzyć... kopalnię ropy naftowej. Ziemia obiecana w wersji podkarpackiej? Nie do końca. Panowie wchodzący razem w spółkę coś tam wcześniej dokonali i co nieco mieli.

REKLAMA

Ignacy Łukasiewicz był aptekarzem w Gorlicach, a na swoim koncie miał wydestylowanie nafty z ropy naftowej i wykorzystanie jej do oświetlenia ulic. Osiągnięcie było to niezwykłe, a pierwsza lampa zasilana ropą pomogła w lwowskim szpitalu uratować życie pacjenta, bo oświetlała salę operacyjną.

Ignacy Łukasiewicz był kimś więcej niż tylko aptekarzem

Zatrudniał się również jako chemik, zoolog i botanik. Pełnił funkcję analityka i toksykologa. Badał ciała zmarłych, brał też udział w pracach Komisji Lasów Gorlickich. Ignacy Łukasiewicz człowiek-instytucja, który od lwowskich czasów wiedział, że ropa to przyszłe czarne złoto.

Nie tylko on wierzył w potencjał substancji. Tytus Trzecieski, zrujnowany powstaniem chłopskim z 1846 roku ziemianin, wiedział, że w znajdującej się w jego władaniu wsi Polanka pod Krosnem dochodzi do wycieków ropy.

 class="wp-image-2411202"
Porter Łukasiewicza autorstwa Andrzeja Grabowskiego / domena publiczna

Trzecią częścią spółki, która wkrótce miała trząść podkarpackim przemysłem naftowym, był Karol Klobassa-Zrencki, właściciel wsi Bóbrka. Tereny należące do Trzecieskiego sąsiadowały z ziemią Klobassy. Jak pisali autorzy biografii Ignacego Łukasiewicza, kiedy Trzecieski zaproponował współpracę, dodając, że na włościach Klobassy też jest ropa, ten tylko machnął ręką. Wiedział, że tam jest, ale nie wierzył w jej wielki potencjał. "Chcesz, to destyluj sobie z aptekarzem - ja się w to nie mieszam" - miał powiedzieć, dając jednak zielone światło wielkiemu przedsięwzięciu.

Jej obecność faktycznie nie była wielkim zaskoczeniem. O występowaniu ropy na terenie Polski wspominał XV-wieczny kronikarz Jan Długosz. Na Podkarpaciu mieszkańcy próbowali ją wykorzystać do własnych celów:

Pierwsze lata działalności kopalni w Barbórce, otwartej w 1854 roku, za którą odpowiadała spółka Łukasiewicza, były trudne. Wydobycie szło wolno, a pieniądze były żadne. Mało brakowało, a Łukasiewicz dałby sobie spokój z przedsięwzięciem. Był nawet gotowy wraz z żoną opuścić Podkarpacie. Trzecieski zdołał go przekonać - pomógł też Klobassa, który w kryzysowym momencie nie pobierał pieniędzy za dzierżawę wiedząc, że mężczyźni sami dokładają do interesu - dzięki czemu doczekali się przełomowego momentu.

Było nim wybicie ropą szybu "Wojciech" w 1861 roku - a więc siedem lat po otwarciu. Właśnie wtedy tak naprawdę doszło do faktycznego wejścia Klobassy w spółkę, który nie tylko udostępniał teren, ale stał się też częścią biznesu. Co ciekawe, panowie współpracowali ze sobą "na gębę", a żadnych oficjalnych dokumentów nigdy nie podpisywali.

Biznes naftowy zaczął kręcić się na pełnych obrotach

W latach 1861-1868 Bóbrka dawała aż 1/4 produkcji ropy naftowej w całej Galicji. W 1868 roku kopalnia składała się z 84 szybów, zatrudniając przeszło stu pracowników. Szybko liczba szybów zwiększyła się do ponad 100. "Kopalnia ta pod każdym względem jest wzorowa, wszystko tam jest proste, tak naturalnie wynika jedno z drugiego, tak zastosowane do miejscowych potrzeb" - nie mógł się nachwalić jeden z wizytujących.

Metody i styl pracy - kopalnia była jak na owe czasy bardzo bezpieczna i rzadko dochodziło do wypadków - inspirowały innych właścicieli. "Z kopalni w Bóbrce wyszedł zastęp górników, którzy roznieśli po całym kraju w ropę obfitym zasadnicze wiadomości, aby je dalej rozpowszechniać" - pisał Władysław Anczyc.

Wcześniej Łukasiewicz zdecydował się opuścić założoną przez siebie spółkę, a powód może być zaskakujący dla współczesnych. Stwierdził bowiem, że on ma już za dużo pieniędzy z tego interesu, a pozostali udziałowcy powinni zarabiać więcej, wszak muszą zadbać o przyszłość swoich dzieci (córka Łukasiewicza zmarła mając dwa lata). Ostatecznie panowie dogadali się, a Łukasiewicz został po prostu dyrektorem kopalni Bóbrka. Dzięki temu mógł doglądać interesu na miejscu, ale i realizować inne pomysły.

Robił to na tyle skutecznie, że nazwana "rafinacyjna szkoła łukasiewiczowska" była źródłem inspiracji i zasad aż do 1914 roku. Z czasem to rafinerię w Chorkówce stawiano za wzór dla innych budowanych w Galicji zakładów. To tam przyjeżdżali zainteresowani przemysłem, chcąc podpatrzeć, jak to się powinno robić.

Taka ciekawostka: Do zakładów dotarli też wysłannicy Rockefellera, którzy chcieli namówić Łukasiewicza do zdradzenia sekretów skutecznej rafinacji ropy

Proponowali za to wynagrodzenie, ale polski naukowiec po prostu pokazał im szczegóły, ciesząc się z tego, że przemysł na świecie będzie się rozwijał. Nie tylko XIX-wieczni kapitaliści musieli być w szoku. Pewnie i dziś współcześni wyznawcy ideologii mogą łapać się za głowę, że ideały mogą być ważniejsze od zysku.

Łukasiewicz jednak zdawał sobie sprawę, że rozwój rynku sprowadzi kolejnych kupców. Reklamował ropę gdzie tylko mógł. Na przykład w 1873 podczas Międzynarodowej Wystawy w Wiedniu pokazywał produkty kopalni w Bóbrce oraz wytwarzane w Chorkówce naftę, benzynę i inne przetwory ropy naftowej.

Kopalnia w Bóbrce była wyjątkowa na owe czasy również pod względem warunków zatrudnienia. Łukasiewicz założył w kopalni "kasę bratniej pomocy", konto której wzbogacali wszyscy górnicy obowiązkowo. 3 proc. ich wynagrodzenia przeznaczane były na fundusz zdrowotny, jak moglibyśmy dziś to nazwać. Gromadzona suma zapewniała pomoc lekarską na wypadek choroby i środki na utrzymanie podczas jej trwania. Gdyby doszło do śmierci, rodzina zmarłego miała opłacany pogrzeb, a także pieniądze będące czymś w rodzaju wypłatą ubezpieczenia.

"Takich urządzeń asekuracyjnych nie było wtedy nie tylko w Cesarstwie austro-węgierskim, ale również w Europie, gdzie tego typu system na szeroką skalę zainicjował dopiero Otto von Bismarck w latach osiemdziesiątych XIX wieku" - podkreślają autorzy biografii Łukasiewicza.

Kopalnia w Bóbrce miała szczęście, że została w rękach Karola Klobassy, a zarządzał nią namaszczony przez Łukasiewicza Adolf Jabłoński. Szczęście, bo spuścizna Łukasiewicza szybko była wyprzedawana po jego śmierci w 1882 roku przez spadkobierców. Kopalnia w Bóbrce z czasem też zmieniała właścicieli, a w 1893 roku 45 proc. udziałów trafiło w ręce Kanadyjczyka. W końcu "najstarsza kopalnia ropy naftowej na świecie przeszła w ręce kapitału zagranicznego".

Z czasem i pamięć o Łukasiewiczu gasła

Doszło nawet do tego, że na początku XX wieku to innym przyznawano tytuł pierwszej osoby, która wydestylowała ropę i doprowadziła do zapalenia lampy naftowej. Na szczęście polska prasa wówczas broniła dobrego imienia Łukasiewicza i przypominała jego osiągnięcia.

Nie zmienia faktu, że jak napisali autorzy biografii, choć "pamięć o Łukasiewiczu udało się ochronić", to "nigdy nie stał się on takim bohaterem zbiorowej admiracji, jak choćby Mikołaj Kopernik, czy Maria Curie-Skłodowska".

Dlaczego tak się stało? Biografowie podają następującą przyczynę:

REKLAMA

Do dziś zwiedzać można pierwszą kopalnię naftową na świecie. Na jej terenie znajduje się dziś muzeum,  gdzie znaleźć można kamienny obelisk ustawiony przez Ignacego Łukasiewicza w 1872 r. na pamiątkę założenia kopalni. Zachowały się również dwa oryginalne szyby naftowe z XIX wieku o imionach "Franek" i "Janina".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA