Policja przyszłości chroni ludzkość przed wyginięciem. Astral Chain to perła gier akcji 2019 r. - recenzja
Azja. Europa. Ameryka. Na żadnym kontynencie ludzkość nie potrafiła sobie poradzić z zagrożeniem, jakim jest Chimera. Bezwzględne stwory pojawiały się znienacka, porywając ludzi oraz infekując środowisko. Do 2074 r. upadły wszystkie państwa i mocarstwa. Ludzkość stanęła na krawędzi zagłady i tylko jedno megamiasto wciąż walczy o przetrwanie. Tak się składa, że jesteś w nim policjantem.
Policja w 2074 r. nie jest tą samą formacją, którą znamy z ulic współczesnej Polski. W ręce ciężko opancerzonych funkcjonariuszy wpada każda najnowsza technologia, pospiesznie opracowywana w walce z Chimerą. Wszystko po to, aby zapewnić względne bezpieczeństwo na ulicach Arki - ostatniego ludzkiego miasta. Aglomeracja powstała na sztucznej wyspie Oceanu Spokojnego, rozciągając się pośród 300 kilometrów kwadratowych suchego lądu. Naukowcy zarzekali się, że Chimera nigdy nie odnajdzie tego miejsca.
Potwory potrzebowały na to 10 lat.
Policja, nawet wykorzystująca najnowsze zdobycze technologii, nie ma wielkich szans w bezpośredniej konfrontacji z Chimerą. W akcie desperacji ludzkość sięgnęła więc po niecodzienną broń - zwróciła potwory przeciwko samym sobie. Elitarna jednostka policji nazwana Neuron posiada urządzenia zdolne do ujarzmiania bestii, a następnie posługiwania się nimi niczym wytresowanymi psami policyjnymi. Niestety, jedynie garstka ludzi posiada odpowiednie predyspozycje, aby panować nad Chimerą. Na szczęście gracz znajduje się wśród wybrańców.
Astral Chain to trzecioosobowa gra akcji, w której gracz stale zagląda w paszczę lwa.
Chociaż policyjna Chimera została zakuta w pancerze sił porządkowych, a do tego jest trzymana na energetycznych łańcuchach, gracz będzie się czuł nieswojo. Oto bowiem jego głównym narzędziem walki jest byt, który z radością rozerwałby swojego pana na kawałki, gdyby tylko miał ku temu sposobność. Sytuacja przypomina próbę poskromienia stada lwów, samemu mając groźnego lwa na smyczy. Astral Chain na każdym kroku przypomina, że Chimera to nie Pokemony. Tutaj nie ma miejsca na bliską relację i wspólne spacery bez kagańca.
Twórcy wykonali świetną robotę, oddając w ręce gracza kilka typów Chimery. Na bestii możemy się poruszać jak na wierzchowcu. Łucznikiem trafimy w cele dystansowe. Miecznik jest świetnie zbalansowany, a do tego toruje drogę tnąc elementy otoczenia. Mamy jeszcze potężnego pięściarza zapewniającego graczowi tymczasowy pancerz, a także koncentrującego się na wielkich obrażeniach topornika. To wszystko moje własne, robocze nazwy. Nie musicie się bać, że angielski przekład jest tak fatalny.
Każdą okiełznaną Chimerę powinniśmy rozwijać i doskonalić za punkty zdobyte podczas wykonywania misji. Bestiom rozwijamy siłę i wytrzymałość, ale także uczymy ich nowych ataków. Do tego instalujemy im modyfikacje znalezione w terenie, które kompletnie zmieniają rozgrywkę. Dobry zestaw modów potrafi czynić cuda. To ważne zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Ten sugerowany domyślnie - casual - jest zdecydowanie zbyt łatwy. Nie polecam, jeśli chcecie wyciągnąć z walk pełne 100 proc. frajdy.
Astral Chain jest bowiem grą PlatinumGames. Oznacza to, że walki to małe dzieła sztuki.
Wzorem innych gier tego studia, starciom blisko do azjatyckiego baletu z Przyczajonego Tygrysa i Ukrytego Smoka. Jest efektownie. Jest wybuchowo. Jest Nier połączony z Matriksem, doprawiony szczyptą wczesnego Dragon Balla. Ta charakterystyczna azjatycka przesada, wyrażona w skokach na kilka metrów i cięciach przebijających stal jak masło, w ogóle nie przeszkadza. Astral Chain to jak jedno z tych anime tworzonych pod globalnego widza. Bywa egzotycznie, bywa specyficznie, ale zawsze jest dziko i emocjonująco.
Wyróżnikiem Astral Chain jest kontrolowanie wcześniej wspomnianej Chimery. Nasz „piesek” dostał od deweloperów osobną gałkę analogową od ruchu, osobny przycisk ataku oraz osobne kombinacje umiejętności. Początkowo trudno się w tym odnaleźć. Nawet mimo dosyć solidnego, szczegółowego szkolenia. Jednak z czasem kontrola nad Chimerą wchodzi graczowi w krwiobieg. Nabieranie doświadczenia w mechanice gry idzie w parze ze scenariuszowym rozwojem bohatera jako policjanta. Dobrze się to łączy. Z misji ma misję czujemy realny progres. Ewoluujemy.
W Astral Chain świetnie jest to, że walka to tutaj zaledwie jeden z wielu fragmentów gry.
PlatinumGames ma rękę do efektownych konfrontacji w produkcjach dla jednego gracza. Jednak tym razem nie jesteśmy zasypywani hordami wrogów. Przeciwnie. Walki są oddzielone długimi pasmami eksploracji, misji pobocznych oraz policyjnej aktywności. Ważną częścią gry są dochodzenia, w którym szukamy poszlak i dokonujemy analizy zebranych dowodów. Zabawa w detektywa może nie jest tak zaawansowana jak w Condemned, ale nie jest również tak banalna jak w Wiedźminie. Nie wystarczy iść po śladach. Musimy łączyć wątki, przesłuchiwać świadków i tak dalej.
Nawet najgorszy detektyw odnajdzie się w Astral Chain. Gdy kompletnie nie idzie nam ze śledztwem, na pomoc przybiegają postaci poboczne. W tej grze nie da się utknąć. Możemy po prostu dostać mniej punktów. Co za tym idzie, wolniej będziemy awansować z jednego stopnia służbowego na drugi. Jednak nawet to nie ma wielkiego przełożenia na rozgrywkę. Nowe rangi niestety nie wpływają na to, jak postrzega nas otoczenie oraz nie odblokowują nowych broni.
Astral Chain oferuje zadziwiająco wiele zabawy jak na „małą” grę dla Switcha. Kolekcjonerzy znajdziek mogą wciskać nos w każdy ciemny zakamarek Arki. Nagrodą będę nowe elementy ubioru, nowe kolory dla pancerzy Chimery i tak dalej. Główny wątek fabularny można pogłębiać znalezionymi dokumentami oraz opcjonalnymi liniami dialogowymi. Do tego każdą misję potrafimy rozegrać później na zasadach New Game+. Kuszące o tyle, że początkowo nie mamy pełnej palety bestii, przez co wiele dodatkowych pomieszczeń, korytarzy i sekretów pozostaje zablokowanych.
Astral Chain wyrasta na jedną z najlepszych gier 2019 r. Nie tylko dla Switcha, ale całego gatunku.
Uznane studio, ciekawy pomysł na rozgrywkę, a do tego kampania na 15 - 20 godzin na najniższym poziomie trudności; Astral Chain pewnym krokiem wchodzi do grona nad wyraz udanego katalogu exów dla Nintendo Switcha. Platinum świetnie bawi się formatami, żonglując mechanizmami rozgrywki. Ani razu nie miałem wrażenia, że Astral Chain zaczęło się dłużyć albo mnie nużyło. Nawet powrót do tych samych lokacji obfitował w nowe dialogi, nowe skarby oraz nowe misje poboczne. Gra na każdym kroku próbuje zaskakiwać. Walczy z rutyną na dziesiątki sposobów.
Niestety, nie obyło się bez potknięć. Sterowanie podczas elementów zręcznościowych (platformy, przepaście) bywa bardzo toporne. Czasami szwankuje kolizja z otoczeniem. Do tego przysięgam - jeśli jeszcze raz usłyszę motyw muzyczny grający zawsze gdy jesteśmy na komisariacie - strzelę sobie w głowę. Nie wiem kto wybierał akurat ten kawałek, ale na pewno jest sadystą i nienawidzi ludzi. Sama historia również należy do tych przewidywalnych, opierając się na banalnych zwrotach akcji. Szczęśliwie sam świat jest ciekawy i łatwo się w nim zanurzyć.
Największe zalety:
- Odświeżający pomysł na walki przy użyciu bestii i łańcucha
- Umiejętna żonglerka mechanikami gry, nie ma miejsca na nudę
- Większe obszary do eksploracji, sporo sekretów i skarbów
- Świetna oprawa wideo (jak na Switcha)
- New Game+ ma sens i mocno kusi
Największe wady:
- Skomplikowane, nieoczywiste sterowanie
- Drewniane elementy zręcznościowe
- Motyw muzyczny na posterunku
Astral Chain to bez wątpienia jedno z najbardziej pozytywnych tegorocznych zaskoczeń w branży. Tytuł wspina się na szczyty list sprzedaży w UK oraz USA, co kompletnie mnie nie dziwi. To nie jest typowa gra akcji, ale jeśli podobała się wam Bayonetta, Nier: Automata czy Devil May Cry, będziecie zachwyceni. Gra broni się jakością, klimatem, zróżnicowanymi mechanizmami rozgrywki i dodatkową zawartością. Mając w posiadaniu przenośną konsolę Nintendo nie wypada nie dać jej szansy.