Pytanie na otwarcie tygodnia: zagrasz w Harry Potter: Wizards Unite czy pozostaniesz Mugolem?
Polacy niemal od samego początku mogą się bawić w czarownice i czarodziejów ze świata Harry’ego Pottera. Podejmujecie wyzwanie, czy zostajecie Mugolami?
Harry Potter: Wizards Unite to nowa gra mobilna, która ma ambicję zatrząść rynkiem. Tworzą ją ludzie odpowiedzialni za Pokemon GO oraz Ingress, więc nic dziwnego, że kolejna produkcja opiera się na podobnych zasadach - wykorzystuje geolokalizacją do namierzania gracza na mapie oraz poszerzoną rzeczywistość, by łączyć świat realny z wirtualnym światem magii i dziwów.
Niantic z pewnością pokłada w Harry Potter: Wizards Unite spore nadzieje. Wcześniejszy hit studia, czyli Pokemon GO, zachwycił w 2016 r. cały świat i wszyscy mówili o łapaniu kolorowych stworzeń. Można teraz dywagować, czy ten sukces uda się powtórzyć z wykorzystaniem innej znanej marki. Dlatego też kierujemy na początek tygodnia pytanie do naszych czytelnikom:
Czy planujecie dać szansę grze Harry Potter: Wizards Unite?
Gra miała premierę w piątek, a przed końcem weekendu Harry Potter: Wizards Unite udostępniono również nam. Nie musimy samodzielnie pobierać plików APK ani zakładać kont w zagranicznym sklepie iTunes Store, tak jak to miało miejsce przed kilka tygodni od premiery Pokemon GO.
Nie przeczę, że ciekawi mnie teraz, ile osób wróci do kilkugodzinnych spacerów podczas wynoszenia śmieci ze smartfonem w dłoni i powerbankiem w kieszeni. Trudno mi też sobie wyobrazić granie w obie oparte o geolokalizację gry naraz i ciekaw jestem, w jakim stopniu nowa produkcja zje poprzednią.
W naszej redakcji nastroje są w dodatku dość chłodne. Tak jak w przypadku Pokemon GO na starcie bawiła się na oko połowa z blogerów Spider’s Web, a ja oraz Dawid Kosiński łapiemy kolorowe stworki do dziś, tak w przypadku Harry Potter: Wizards Unite chętnych jest tak jakby mniej i na razie w czarodzieja bawi się Kuba Kralka.
Sam zmusiłem się do uruchomienia Harry Potter: Wizards Unite z redakcyjnego obowiązku.
Poproszono mnie, bym jako nadworny ekspert od Pokemon GO porównał nową grę Niantic z poprzednią… i już teraz wiem, że czarodziejem na pełen etat nie zostanę. Tak jak Pokemon GO poświęciłem nie setki, a tysiące godzin - a podobną liczbę złotówek przepuściłem na mikropłatności - tak Harry Potter: Wizards Unite totalnie mnie nie jara.
Już na starcie się odbiłem, gdy się okazało, że nie mogę wykorzystać swojego nicka, z którego korzystam wszędzie indziej. Przy próbie założenia konta dostaję informację, że skorzystał z niego inny gracz. W dodatku jedyne opcje logowania to Facebook i Google - osoby, które nie korzystają z jednego z tych kont, nie mają tutaj czego szukać. Słabo!
W dodatku totalnie nie rozumiem tego, że Harry Potter: Wizards Unite, chociaż w przeciwieństwie do Pokemon GO ma opcję dodawania znajomych już na samym początku, nie wykorzystuje listy znajomych na Facebooku. Gracze muszą sami dzielić się jakimiś kodami i nie da się zaprosić do zabawy wszystkich swoich kontaktów w wygodny sposób.
To zresztą nie jedyna funkcja znana z Pokemon GO, której tu brakuje.
Harry Potter: Wizards Unite nie ma odpowiednika Adventure Sync, czyli funkcji, która nalicza przebyty dystans nawet po wyłączeniu aplikacji. To dziwne o tyle, że znalazł się tutaj odpowiednik Inkubatorów z Pokemon GO w postaci kluczy, które otwierają jakieś-magiczne-coś czego nazwy (tak jak połowy innych nazw własnych w grze) nie potrafię zapamiętać.
Możliwe, że na dłuższą metę nie będzie to jednak aż tak potrzebne. Nowa gra chyba nie przywiązuje jednak chyba do tych kluczy tak dużej wagi jak Pokemon GO w przypadku Inkubatorów. Zamiast tego skupia się na aktywnym zbieraniu Znajdziek i odwiedzaniu innych typów lokacji. Szkoda tylko, że pomimo zrębów fabuły jest to jakieś takie… bezcelowe.
Mieszane uczucia mam przy tym w kwestii mapy. Nie pokrywa się ona 1 do 1 z tą, którą znają gracze z Pokemon GO i trzeba się okolicy uczyć od nowa. Co prawda ciekawe miejsca są w tych samych lokalizacjach w obu grach, ale Fortece potrafią pojawić się w miejscu zwykłych Poke Stopów, a Poke Gymy potrafią się zmienić w zwykłe Szklarnie albo Gospody.
Harry Potter: Wizards Unite brakuje jednak duszy.
Połaziłem, poczarowałem i odinstalowałem. Harry Potter: Wizards Unite wygląda jak produkt, który jest dziełem oderwanych od rzeczywistości księgowych. Nie ma tutaj magii, jest tylko odhaczanie kolejnych tabelek w Excelu. W dodatku odrzuca mnie interfejs gry. Mam wrażenie, że poszczególne menu na ekranie iPhone’a XS są zbytnio stłoczone i prawie nachodzą na notcha.
Pomimo samouczka - spolszczonego, za co Niantic należy się spory plus - z początku nie wiedziałem, gdzie dokładnie się znajduję. Zamiast dodawać nowe funkcje co kilka tygodni, Harry Potter: Wizards Unite atakuje od razu dziesiątkami różnych podmenu. Niantic dodało też mechanizmy znane z najgorszych mobilnych gier typu pay–2-win, których w Pokemon GO udało się uniknąć.
Na domiar złego Harry Potter: Wizards Unite ładuje się wolno, potrafi się zawiesić w połowie przechodzenia do ekranu walki, a animacje bynajmniej nie są płynne i to na najnowszym iPhonie. To wszystko przekłada się na grę, którą jako fan Pokemon GO ominę szerokim łukiem. Na własne życzenie zostanę Mugolem i wrócę do łapania kolorowych stworków z innego uniwersum.
To jak? Będziecie grać w Harry Potter: Wizards Unite czy pozostaniecie przy Pokemon GO?
Komentarze są do waszej dyspozycji.