Takiego paraliżu jeszcze nie było. W kwietniu taksówkarze zjadą do Warszawy, by protestować przeciwko Uberowi
Kraków, Wrocław, Łódź, Trójmiasto i śląska aglomeracja – 8 kwietnia zjadą do Warszawy taksówkarze. To kolejna odsłona walki z, ich zdaniem, nielegalną konkurencją. A ta, mimo wielu zmian na rynku, wciąż ma twarz Ubera.
Trudno określić ilu dokładnie taksówkarzy może zjechać na początku kwietnia do stolicy, wygląda jednak na to, że tego dnia lepiej będzie się przesiąść do metra. Problemy w poruszaniu się po Warszawie nastręczały już poprzednie protesty. Tak potężnej manifestacji niechęci wobec Ubera i jego odpowiedników jednak jeszcze nie było.
Kierowcy chcą w ramach protestu zablokować ulice Warszawy – donosi „Rzeczpospolita”. Powód jest ten są, co zawsze – takie firmy jak Uber czy Taxify uważają za nielegalną konkurencję. Niezadowoleni są również partnerzy Ubera i niezrzeszeni taksówkarze.
Ministerstwo Infrastruktury od dłuższego czasu pracuje nad ustawą, która ureguluje działanie aplikacji przewozowych. Pomysłów było w tym czasie wiele, najbardziej radykalne zmierzały wręcz do delegalizacji aplikacji na terenie Polski.
Najnowszy projekt bez uzgodnienia z żadną ze stron trafił na biurko premiera Morawieckiego pod koniec 2018 roku. Po interwencji ambasador Stanów Zjednoczonych treść projektu miała zostać zmieniona. Według rozmówców „Rz”, modyfikacje miały być jednak tylko kosmetyczne.
Kierowcy są wściekli, bo według nich, obecna propozycja „betonuje rynek przewozów” i umacnia ich kosztem pozycję korporacji taksówkarskich. I grożą, że ustawa koniec końców uderzy w pasażerów, którzy zostaną zmuszeni do płacenia wyższych stawek.
Polityka Ubera
Inna sprawa, że sam Uber już od pewnego czasu odrywa się wizerunku startupu za pomocą, którego można zamówić kurs samochodem. Amerykanie mają ambicje, by stać się „aplikacją do przemieszczania się” i w USA zaczynają wyświetlać informacje o transporcie publicznym. Firma inwestuje też w Lime, który buduje nad Wisłą system wypożyczania elektrycznych hulajnóg.
Same przewozy nie są zresztą dla Ubera szczególnie opłacalne. Przez 9 lat istnienia startup przepalił 10,7 mld dol. Jego naśladowcy nie radzą sobie zresztą lepiej. Didi Chuxing – firma, która przejęła biznes Ubera w Chinach - ma według informacji CNBC zwolnić 2 tys. osób. Chińczycy tylko w 2018 roku mieli stracić 1,6 mld dol.