Najchętniej wspierani twórcy zarabiają na Patronite 70 tys. zł miesięcznie. To niezwykle ciekawy duet, pokazujący Kościół z przeciwnych stron
Serwis Patronite bije kolejne rekordy. Pierwsze miejsce wśród twórców o najwyższej kwocie comiesięcznego wsparcia objął właśnie Tomasz Sekielski, który dobija do 70 tys. zł.
Na drugie miejsce spadł youtube’owy kanał Langusta na palmie, który może się pochwalić wsparciem w wysokości przeszło 68 tys. zł miesięcznie.
Tomasz Sekielski rozpoczął zbiórkę na Patronite niedawno, bo w lutym 2018 roku. Od tego czasu zebrał już ponad 388 tys. zł, a obecnie dobija do pułapu 70 tys. zł miesięcznego wsparcia od widzów i entuzjastów.
W odróżnieniu od większości twórców na Patronite, Sekielski nie jest youtuberem sensu stricto. Dziennikarz śledczy z wieloletnim doświadczeniem po odejściu z telewizji realizuje swoje materiały w internecie. Obecnie zbiera fundusze na nagranie filmu dokumentalnego o pedofilii w polskim Kościele, „bez cenzury i bez znieczulenia”. Temat od lat wzbudzał zdziwienie i oburzenie, ale w ostatnim czasie zdobył szeroki rozgłos, m.in. za sprawą filmu Kler w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.
Społeczność Patronite’a zaufała Sekielskiemu na tyle, że obecnie stał się on numerem jeden jeśli chodzi o wysokość miesięcznego wsparcia. Ciekawostką jest fakt, że poprzednim liderem był ksiądz Adam Szustak z kanału Langusta na palmie. Jest to dominikanin, który wybrał ciekawy sposób na dotarcie do młodego odbiorcy, traktując YouTube’a jak wielką ambonę. Kanał Langusta na palmie subskrybuje obecnie 415 tys. osób.
Patronite potrafi wywindować najciekawszych twórców, ale jest też pułapką.
Pułap 70 tys. zł miesięcznie to wsparcie, którym może się cieszyć tylko najwęższe grono twórców. W serwisie Patronite nie brakuje jednak osób, którzy każdego miesiąca dostają od oddanych fanów kilka lub kilkanaście tysięcy złotych.
Na te kwoty najczęściej składają się niskie wpłaty, rzędu kilkunastu, czy nawet symbolicznych 5 zł miesięcznie. Widzowie w ten sposób dziękują za dobre treści, kupują sobie dostęp do zamkniętych grup lub dodatkowych treści, albo wspierają nadchodzące projekty autora.
Patrząc na sukcesy znanych postaci można odnieść wrażenie, że Patronite może być źródłem łatwego dochodu, ale takie myślenie jest pułapką. W serwisie nie brakuje zupełnie nieudanych kampanii, które zbierały miesięcznie po kilkanaście złotych.
Patronite jest jak papierek lakmusowy. Często okazywało się, że twórcy musieli posypać głowę popiołem i pogodzić się z faktem, że mają niewielką, lub niezbyt oddaną społeczność odbiorców.
Jeśli w 2016 roku obserwowaliśmy na Patronite „efekt Gonciarza”, teraz zaobserwujemy „efekt Sekielskiego”.
Taki wysyp niewielkich twórców na Patronite widać było w 2016 roku, co można było określić mianem efektu Gonciarza. Krzysztof Gonciarz rozbił bank i bardzo szybko zdobył przychylność widzów oraz kwotę 28 tys. zł miesięcznie. Przez moment było to rekordem, a do tego bez wątpienia przyczyniło się do popularyzacji Patronite’a.
Dwa lata później topowi twórcy dobijają na Patronite do 70 tys zł miesięcznie. W tym tempie za rok możemy zobaczyć twórców, którym uda się uzyskać od społeczności miesięczny przychód na poziomie sześciocyfrowych kwot.
Prawdę mówiąc, jestem zaskoczony tak dużym sukcesem Patronite’a.
Patronite to ostoja twórców internetowych, a więc działających w medium, które przyzwyczaiło odbiorcę, że tutaj wszystko jest za darmo. Niejeden gigant medialny poległ na próbie wprowadzenia paywalla na swoje treści. Internet zdaje się działać inaczej. Nie można kazać ludziom płacić, ale można dać im taką możliwość. Jak się okazuje, wielu z niej skorzysta.
Jeśli jednak spojrzymy na liczby patronów szybko okazuje się, że tylko promil widzów jest gotowy wyłożyć pieniądze. Kanał Langusta na Palmie ma 2781 patronów, co oznacza, że płaci tylko 0,7 proc. subskrybentów. Rzadko kiedy liczba patronów przekracza 1 proc. widzów, a na ogół jest odwrotnie, bo ułamek spada do dwóch miejsc po przecinku.
Krótka ankieta wśród moich znajomych - a jest wśród nich wiele osób pracujących w mediach internetowych, a więc rozumiejących ogrom pracy potrzebnej na prowadzenie takiej działalności - pokazała, że dosłownie nieliczne osoby wspierają kogokolwiek na Patronite lub podobnych serwisach. Sam wspieram tylko jednego autora, na Patreonie. Nie jest to oczywiście miarodajne badanie, dlatego cieszę się, że stoi w sprzeczności z tym, co udowadnia Patronite.
A serwis udowadnia, że odbiorcy są w stanie doceniać dobre treści i wspomagać ulubionych autorów. Kwoty stają się z roku na rok coraz wyższe, a pułap 70 tys. zł miesięcznie jest wręcz onieśmielający. To napawa optymizmem.