Raport NIK nie pozostawia złudzeń. Polska przegrywa walkę ze smogiem
Najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli jednoznacznie wskazuje, że podejmowane próby walki ze smogiem w Polsce są nieskuteczne.
Najnowszy raport NIK w sprawie zanieczyszczenia powietrza w naszym kraju nie pozostawia złudzeń. Zdaniem Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa Izby, Polska jest czarnym punktem na mapie Europy. Zdecydowanie najgorszym powietrzem oddychają mieszkańcy południowej części kraju. Ci z pasa środkowego mają "powietrze zróżnicowane". Smog zaś najmniej powinien przejmować Polaków z północy.
NIK stwierdza, że w walce ze smogiem samorządy przegrywają. Nie mają na nią pieniędzy ani stosownych narzędzi. A liczby dni kiedy przekroczone zostały normy stężenia pyłu PM10, daleko z tyłu zostawiają średnią europejską. Ta wynosi na cały rok 40. W 2016 r. Berlin takich dni miał 18, a stolica Hiszpanii dzień więcej. A u nas? Kraków - 165 dni z przekroczeniem pyłu PM10; Opoczno - 150 dni; Wodzisław Śl. - 114; Warszawa - 76.
Co gorsza, NIK szacuje, że niektórym polskim regionom, przy stosowaniu tylko dzisiejszych mechanizmów, walka ze smogiem może zająć nawet... 100 lat. Jeżeli nic nie zmienimy, to czystym powietrzem będziemy mogli cieszyć się w Małopolsce za 77 lat. Nieco mniej muszą czekać mieszkańcy Mazowsza. Raptem 62 lata. Większego pecha mają np. w łódzkim. NIK przewiduje, że z taką taktyką walka ze smogiem będzie tutaj wygrana za 99 lat.
To nie koniec. Pamiętacie medialną burzę w sprawie zanieczyszczenia powietrza w naszym kraju? I te wstydliwe zestawienia Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), pokazujące miasta najbardziej zawładniętymi przez smog i ich najliczniejszą reprezentację z Polski właśnie? Niestety, jest tylko gorzej.
Badania wskazują, że na 50 miast z najgorszym powietrzem w Europie już nie 33, a 36 jest z Polski. Marnym pocieszeniem wydaje się fakt, że dwa pierwsze miejsce oddaliśmy Bułgarom. Na 20 najbardziej zanieczyszczonych miast Starego Kontynentu 16 znajduje się w Polsce. Z kolei odsetek tych miast, które przekraczają obowiązujące do 2020 r. normy jakości powietrza, wynosi u nas aż 72 proc.
Smog to realne zagrożenie.
Choć nadal można znaleźć zwolenników opinii, że smog to przeciwnik wyimaginowany, dane temu przeczą. Dość przypomnieć tylko ostatnie ustalenia raportu Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, według których w 2016 r. smog spowodował śmierć 19 tys. Koszty zdrowotne szacuje się na sumę do 30 mld zł rocznie.
Tak naprawdę całego wpływu smogu na ludzki organizm nie znamy, ale co chwilę pojawiają się naukowe doniesienia pokazujące jego destrukcyjny charakter. Na przykład badacze z Boston University Medical Campus i Harvard School of Public Health dowiedli ostatnio, że smog ma wpływ na ludzkie hormony. Z kolei Chińczycy pokazują, że zanieczyszczenie powietrza, którym oddychamy ma również wpływ na poziom inteligencji. Wyliczono, że ci, którzy oddychali smogiem statystycznie stracili rok edukacji.
Nie brakuje przykładów polskich naukowców rzucających rękawice smogowi. Mają swoje pomysły w samej identyfikacji smogu, nie brakuje też recept na skuteczną walkę z nim. Jak np. korytarze powietrzne. Teraz z kolei eksperci z Polskiej Akademii Nauk przekonują, że skonstruowali skuteczne filtry, które można nakładać na stare piece. Mają wyłapywać nawet 95 proc. zanieczyszczeń i w przypadku uruchomienia produkcji na masową skalę kosztować po 2 tys. zł.
Nie wszystko „eko” co się świeci.
Przy okazji dyskusji o smogu prędzej czy później trafimy na temat węgla. Bo czy to się komuś podoba, czy nie smog z czarnym diamentem jest bardzo ściśle powiązany. Nie brakuje argumentów, że smog pokonamy po prostu odwróceniem się do węgla plecami. Tylko dobrze przy tej okazji pamiętać, że prąd w Polsce - ten do elektrycznych i teoretycznie ekologicznych aut również - produkowany jest w elektrowniach wykorzystujących węgiel.
I chociaż w przestrzeni publicznej nie brakuje apeli o wycofanie z obrotu paliw stałych, to nie ma co liczyć w Polsce na pożegnanie się z węglem. Powodem nawet nie to, że nasz przemysł na węglu stoi i na niczym innym nigdy nie stał. Wizję przyszłych zmian skutecznie mąci brak alternatyw. Realizacja przez Polskę celu 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu do 2020 r. jest mocno zagrożona. Nie ma też sensu nadstawiać ucha na dyskusje o pozyskiwaniu energii z fal Bałtyku.
Walka ze smogiem niby trwa, ale życie jest jedno.
O zanieczyszczeniu powietrza piszę od paru lat. Odkąd polskim oczom ukazał się raport WHO i brudne polskie miasta nie schodziły z medialnych czołówek. Przez ten czas brałem udział w dziesiątkach dyskusji i konferencji na ten temat. Najbardziej zapamiętałem dane o zgonach. Konkretna liczba Polaków zmarła, bo nie oddychamy czystym powietrzem. I mijają kolejne miesiące, lata, kolejne sezony grzewcze. Wiatru znowu pechowo mniej i smog w Polsce ponownie rozgaszcza się wygodnie. Ktoś coś zbada, wyda alarmujący komunikat. Gazety i serwisy chętnie podejmą, bo przecież nic tak nie ożywia łamów jak trup właśnie.
A potem będę kolejne konferencje i debaty. Zatrwożeni lekarze nie wiadomo, który już raz będą bić na alarm. Prawie z radości podskoczą na wizję wzajemnego okładania się politycy. Reprezentanci producentów węglowych będą milczeć. Ale z zatroskanymi minami. A przedstawiciele lokalnych i regionalnych alarmów smogowych będą akcentować, że coś z tym problemem trzeba zrobić. I na koniec tej litanii znowu ktoś poda, że przez smog umarło tyle, a tyle tysięcy ludzi. News jak news. Przecież nas nie dotyczy, my żyjemy, to co nas to? Do czasu.