Pomysłowy dietetyk pokazuje na Instagramie, jak mało mogą się różnić posiłki o różnej kaloryczności
Dzięki predyspozycjom mojego organizmu i siedzącej pracy, zmagam się cały czas z kontrolą wagi. Jeśli nie zwracam uwagi na to, co jem, potrafi poszybować w górę. Z zazdrością patrzę na niektórych kolegów, którzy mam wrażenie, że jedzą, co chcą, a nie tyją.
To proste, mają inne organizmy, inny metabolizm i inaczej spalają kalorie. Dlatego przy wspólnym wyjściu na lunch zawsze szukam czegoś, co będzie dla mnie lepsze żywieniowo, a nie będzie mocno odstawało od mojego wyobrażenia o sycącym posiłku (bo przecież wrażenie sytości powstaje też w naszym mózgu).
Jedną z metod zmniejszenia kaloryczności posiłku jest podmiana niektórych składników.
Zamień słodkie chrupki w musli na rodzynki, orzechy w karmelu na zwykłe orzechy, słodki napój gazowany na wodę. W Internecie pełno jest tego typu porównań. Niestety dla kogoś takiego jak ja, nie wygląda to dobrze - z jednej strony garść M&M, a z drugiej jako alternatywa trochę suszonych fig. I to ma być dobra zmiana? Z jednej strony porządny burger, z drugiej jakiś kotlet warzywny. Słabo, tym bardziej, że ja „jem oczami” i muszę widzieć przed sobą spory posiłek, aby dotarło do mnie, że się najadłem.
Mówię to oczywiście na wpół żartobliwie, ale naukowcy dowiedli, że duże i drastyczne zmiany w diecie nie stają się nawykami i szybko z nich rezygnujemy. A przecież to nawyki żywieniowe wpływają na nasze zdrowie, a nie tymczasowa zmiana. Potrzeba więc sprytnych i niezauważalnych zmian, które spowodują, że będziemy lepiej się odżywiali.
Do tych samych wniosków doszła dietetyczka Paula Norris i postanowiła podejść do sprawy z innej strony.
Na swoim profilu na Instagramie publikuje zdjęcia dwóch posiłków - na pierwszy rzut oka wcale lub niewiele się różniących. Mają one jednak diametralnie inne składy żywieniowe - co wyjaśnia w podpisach. Oto kilka przykładów.
Każdemu z posiłków towarzyszy krótki przepis. Akurat pani Norris ustrzegła się większości okołodietowych bzdur typu leczące superjedzenie, czy koncepcji „jedz jak nasi przodkowie, oni nigdy nie chorowali”.
A teraz przepraszam, idę coś zjeść. Przez patrzenie na te wszystkie smakowite posiłki zgłodniałem.