REKLAMA

Polakom brak miejsca na smartfonach. Podpowiadamy, co zrobić, gdy nie masz miejsca na dane

Polakom brak miejsca na smartfonach. Taki wniosek można śmiało wysnuć po zapoznaniu się z wynikami badań przeprowadzonymi przez Western Digital. Dlatego podpowiemy, co można zrobić, gdy pojawia się problem pt. „nie mam miejsca na telefonie”.

Nie mam miejsca na telefonie, co robić?
REKLAMA
REKLAMA

Polski oddział Western Digital, czyli firmy-matki takich marek jak WD i SanDisk, udostępnił nam ciekawe wyniki badań dotyczące tego, jak Polacy obchodzą się z danymi na smartfonach.

Okazuje się, że znakomitej większości respondentów… zwyczajnie brakuje miejsca na dane. A to zmusza ich do regularnego czyszczenia pamięci smartfona, usuwania multimediów i inne kompromisy, mające na celu zwolnienie cennych gigabajtów.

Jak komentuje Rafał Malinowski, Regional Sales Manager CEE marki SanDisk należącej do Western Digital:

Mówimy tu o dużej skali – przeciętny Polak wykonuje swoim smartfonem 23 zdjęcia i 6 nagrań wideo tygodniowo, a ponieważ wielkość plików gwałtownie rośnie, w najbliższym czasie możemy oczekiwać kryzysu pamięci urządzeń przenośnych, związanej z ich szybkim zapełnianiem.

Przy takim użytkowaniu nie ma się co dziwić, że szybko zaczyna nam brakować przestrzeni na dane. Zamiast jednak biernie przedstawiać statystykę, postanowiliśmy - jako redakcja - zasugerować możliwe rozwiązania problemów, które powodują, że Polakom notorycznie brakuje miejsca na telefonie.

Problem – nie mam miejsca na telefonie.

Rozwiązanie: gruntowny przegląd zawartości smartfona.

Zanim przystąpimy do usuwania filmów czy zdjęć, warto wejść w sekcję „pamięć” w ustawieniach smartfona i przyjrzeć się, co tak naprawdę zajmuje na nim miejsce. Nierzadko to nie zdjęcia i filmy są winne zapchaniu dysku, lecz – oględnie mówiąc – śmieci.

Przejrzyjmy listę aplikacji; może są tam gry, w które nie gramy od miesięcy, a które zazwyczaj ważą najwięcej gigabajtów? Warto też usunąć dane podręczne, czyli informacje przechowywane przez smartfon np. w czasie aktualizacji. To niepotrzebne zapychacze miejsca, można je bez żalu usunąć. Tym sposobem powinno udać się odzyskać choć kilkaset megabajtów.

Problem – muszę usuwać dane, żeby zwolnić miejsce.

Rozwiązanie: chmura i porządki.

Według badań WD, aż 52 proc. badanych w ciągu miesiąca usuwa dane, by zwolnić miejsce na smartfonie. Z jednej strony to dobrze, bo wykonują tym samym krok pierwszy ku zwolnieniu miejsca, ale z drugiej może to też oznaczać, że czasem są zmuszeni usunąć dane, które są im potrzebne.

Tutaj znowuż warto zrobić przegląd pamięci urządzenia, szczególnie pod kątem rzeczywiście używanych aplikacji i bezlitośnie usunąć z urządzenia te programy, z których korzystamy rzadko lub wcale. Będzie to miało korzystny wpływ nie tylko na wolne miejsce, ale też na ogólną pracę urządzenia.

Drugim rozwiązaniem jest chmura. Google Drive, iCloud, OneDrive czy Dropbox wszystkie oferują podstawowe darmowe programy oraz płatne wersje. Jeśli mamy ważne pliki, które zajmują miejsce na smartfonie ale potrzebujemy ich każdego dnia, dobrze jest przerzucić je w chmurę. Tym sposobem nie zajmują one miejsca na urządzeniu, a zawsze mamy do nich dostęp (jak długo mamy połączenie z Internetem, oczywiście).

Jeśli ktoś ze względów praktycznych czy ideologicznych nie chce oddawać swoich danych w ręce wielkich korporacji, zawsze może sobie stworzyć własną chmurę - niedawno sami testowaliśmy NAS WD My Cloud Home. Dane cały czas należą do nas i mamy do nich dostęp z każdego miejsca na świecie, a dysk stoi sobie w naszym mieszkaniu, nie w serwerowniach gigantów tech.

Rozwiązaniem offline’owym może natomiast być… zwykły pendrive. W sklepach są niedrogie, maleńkie pendrive’y, które możemy jedną stroną podłączyć do telefonu, a drugą do komputera. Magazyn danych i wygoda ich przenoszenia między urządzeniami w jednym, bez konieczności połączenia z Siecią.

Problem – musiałem/musiałam usunąć zdjęcia i teraz tego żałuję.

Rozwiązanie: chmura.

A mówiąc inaczej – nie, nie musieliście usuwać swoich zdjęć. Siedząc w technologicznej bańce łatwo mi czasem zapomnieć, jak wielu ludzi nadal nie używa funkcji automatycznego przesyłania zdjęć do chmury. A takich użytkowników jest mnóstwo. Czy wynika to z niewiedzy, czy z nieufności do programów – tego nie wiem. Wiem jednak, że automatyczne przesyłanie zdjęć i filmów do chmury to najlepsze, co spotkało mobilną fotografię.

Bezsprzecznym królem jest tu aplikacja Zdjęcia Google, która pozwala przesyłać zdjęcia i filmy (nieco skompresowane, ale zawsze) bez limitu i bez opłat. Wystarczy włączyć automatyczną kopię zapasową i po problemie: każde zdjęcie, jakie zrobimy dowolnym urządzeniem z aplikacją Zdjęcia Google, zostanie zapisane w chmurze, a my mamy dostęp do nich z każdego urządzenia i z każdego miejsca na świecie. Używając tego rozwiązania praktycznie nie da się stracić zdjęć.

Podobną opcję, choć nie w pełni darmową (jest limit miejsca) oferuje także Dropbox i iCloud. A jeśli z jakiegoś powodu nadal używacie smartfona z Windowsem, OneDrive również to potrafi. Potrafi to także na Androidzie, ale tutaj bez dwóch zdań najlepsze rozwiązanie oferuje Google.

Problem – nie robię kopii zapasowej.

Rozwiązanie: czym prędzej zacznij.

Osobiście do tematyki backupu podchodzę śmiertelnie poważnie. Owszem, mam dane, których utrata mnie nie zaboli, ale mam też takie dane, których utracenie kosztowałoby mnie czas, poświęconą energię i nierzadko mnóstwo pieniędzy. Dla większości użytkowników backup to jednak czarna magia. W przypadku smartfonów na szczęście można go niemal w całości zautomatyzować.

Na każdym smartfonie znajdziemy opcje kopii zapasowej – warto tam czym prędzej zajrzeć i upewnić się, że wszystkie pola są zaznaczone i wszystkie nasze dane są bezpiecznie przechowywane w chmurze. Jeśli zaś preferujesz ręczną robotę, warto ustawić sobie przypomnienie w kalendarzu, raz w tygodniu/miesiącu i zgrać dane ręcznie na nośnik zewnętrzny. Backup to nie przelewki.

Problem – straciłem/straciłam cenne multimedia z powodu braku backupu.

Rozwiązanie: upić się i zapłakać czym prędzej zacząć robić kopie zapasowe.

Nie ma tu innej rady. Świat dzieli się na tych, którzy kopie zapasowe robią i tych, którzy dopiero zaczną. Skoro już wiesz, jak boli utrata danych, czym prędzej zacznij o nie należycie dbać.

Problem – boję się o dane na swoim smartfonie.

Rozwiązanie: stała czujność!

Przepraszam, nie mogłem sobie odmówić zacytowania Alastora Moody’ego. Jego porada jest jednak najbardziej trafna: stała czujność! Ujmując to inaczej – nic nie zastąpi rozwagi i zdrowego rozsądku. Dziś smartfon to znacznie więcej niż tylko narzędzie komunikacyjne. Nie przesadzę, jeśli powiem, że trzymamy w nim całe swoje życie. Utrata smartfona boli bardziej, niż utrata karty do bankomatu.

Warto więc zrobić sobie niejako prywatny audyt bezpieczeństwa. Sprawdzić, czy mamy włączone kopie zapasowe. Czy wszystkie aplikacje są zabezpieczone hasłem, a te najwrażliwsze konta – weryfikacją dwuetapową. Upewnić się, czy wiemy co zrobić, jeśli ktoś ukradnie nam telefon.

Zarówno Google jak i Apple oferują proste narzędzie do zdalnego odnalezienia, zablokowania, a nawet wymazania telefonu w razie jego kradzieży lub zagubienia. Warto sobie przypiąć w przeglądarce skrót do takiej strony i w razie (odpukać) najgorszego, być przygotowanym.

Gdy raz świadomie przyjrzymy się bezpieczeństwu swoich danych na smartfonie, z czasem wejdzie nam ono w krew. Trzeba jednak wyrobić sobie odpowiednie nawyki i wiedzieć, co zrobić w sytuacji zagrożenia utraty danych.

Czasem rozwiązaniem jest po prostu wymiana telefonu na nowy.

Jeśli nadal używasz telefonu mającego ledwie 8 GB pamięci na dane, to w najlepszym wypadku czeka cię zakup karty microSD, a w najgorszym – wymiana telefonu.

Sypiąc truizmem, świat poszedł naprzód. Błahy selfik, który właśnie zrobiłaś sobie z koleżanką, zajmie wiele megabajtów na dysku smartfona, bo aparaty mobilne mają dziś naprawdę irracjonalnie wysoką rozdzielczość. Coraz cięższe są też aplikacje, szczególnie te skomplikowane, których w repozytoriach Apple’a i Google’a nie brakuje.

8 GB to dziś stanowczo za mało. Na telefonie o takiej pojemności nierzadko brakuje miejsca na przeprowadzenie aktualizacji systemu, choć nie ma na nim nic prócz podstawowego oprogramowania! Znam to doskonale z autopsji, bo sam regularnie czyszczę takie telefony członkom rodziny. I zawsze powtarzam im, że pora zmienić telefon na nowy.

REKLAMA

16 GB pamięci w smartfonie to dziś minimum. A posunę się wręcz do stwierdzenia, że jeśli tylko budżet pozwala lepiej od razu sięgnąć po model z 32 GB lub więcej. Telefon kupujemy na kilka lat. Przez ten czas miejsca na smartfonie nie przybędzie, więc na im pojemniejszy model się zdecydujemy, tym później dopadnie nas problem braku miejsca.

Lecz tym, którzy na razie telefonu wymienić na nowy nie mogą, polecam opisane wyżej czynności. Problem braku miejsca jest realny, co pokazują zacytowane wyżej badania, ale relatywnie łatwo można sobie z nim poradzić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA