Jak Tesla wybrnie z obietnicy nowych samochodów gotowych na autonomiczną jazdę? Opcje są dwie
Wszystkie Tesle wyprodukowane od końcówki zeszłego roku miały zostać wyposażone w osprzęt, pozwalający im docelowo na w pełni autonomiczne poruszanie się po drogach. Amerykańska firma po cichu jednak wprowadziła małą, ale istotną zmianę.
Autopilot 2.0 - tak opisany zestaw czujników, kamer i sprzętu przetwarzającego dane - po odpowiedniej aktualizacji oprogramowania miał wystarczyć do spełnienia marzeń wielu kierowców. Jak jednak poinformował Electrec, 2.0 właśnie stało się odrobinę przestarzałą generacją - w nowszych pojazdach zastępuje je wersja 2.5.
Tuning samochodu przez podniesienie... mocy obliczeniowej.
Zmiany nie są drastyczne. Według przedstawicieli Tesli, którzy potwierdzili zmiany w osprzęcie Autopilota - nowa wersja powinna się raczej nazywać "2.1". Zestaw czujników i kamer został bowiem praktycznie niezmieniony. Nowości dotyczą głównie komputera pokładowego, który w HW2.5 powinien oferować większą wydajność i niezawodność.
Przedstawiciele amerykańskiej firmy zapewniają, że w tym momencie wszystkie nowe egzemplarze Modelu X, S oraz 3 zjeżdżają z taśm produkcyjnych z nową generacją Autopilota.
Wcześniejsze obietnice pozostają w mocy.
I tutaj pojawia się kluczowe pytanie. Skoro Tesla obiecała, że auta produkowane od końca zeszłego roku mają absolutnie wszystko (poza oprogramowaniem), co będzie potrzebne do całkowicie autonomicznej jazdy, to jak ma się do tego dzisiejsza informacja o usprawnieniu komputera pokładowego?
Odpowiedzi na to pytanie są dwie, obie naprawdę dobre. Tesla w dalszym ciagu bowiem zakłada, że osprzęt Autopilota w wersji 2.0 powinien wystarczyć do tego, żeby samochód był w stanie samodzielnie poruszać się po drogach "dwukrotnie lepiej, niż robi to przeciętny ludzki kierowca". Jeśli więc ktoś niedawno kupił Teslę z nadzieją na to, że bez zmiany samochodu będzie mógł korzystać z tej funkcji, nie powinien czuć się oszukany.
Drugi scenariusz jest - z perspektywy całej branży motoryzacyjnej - jeszcze ciekawszy. Przedstawiciele Tesli zostawiają sobie bowiem furtkę, na wypadek, gdyby jednak HW2.0 nie było w stanie obsłużyć w pełni autonomicznej jazdy ze względu na zbyt niską moc obliczeniową. Gdyby tak faktycznie się stało, Tesla ma... bezpłatnie wymienić komputery pokładowe we wszystkich egzemplarzach wyposażonych w HW2.0.
A jak to jest u tradycyjnych producentów samochodów? Jeśli kupiliśmy np. Mercedesa klasy S przed liftingiem, a chcemy skorzystać chociażby z funkcji zautomatyzowanej zmiany pasa ruchu, musimy... tak, kupić nowy samochód. A kiedy pojawi się funkcja w pełni autonomicznej jazdy... tak, będziemy musieli kupić kolejny samochód.
Jeśli więc ktoś kupuje już dziś samochód, żeby kiedyś w przyszłości cieszyć się z autonomicznej jazdy, to chyba wyraźnie widać, który producent ma do tej sprawy najlepsze podejście.
Tylko... co dalej?
Pod koniec 2016 pojawił się osprzęt Autopilota w wersji 2.0. Teraz pojawia się 2.5 (lub "2.1"). Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że za rok, dwa czy pięć pojawią się i kolejne wersje. W którymś momencie 2.0 przestanie być w stanie obsługiwać wszystkie funkcje, które będą potrafiły obsłużyć kolejne generacje. Albo po prostu nowsze samochody będą w stanie lepiej radzić sobie ze wszystkimi sytuacjami na drodze i szybciej podejmować decyzje. To samo zresztą tyczyć się będzie wszystkich samochodów na drogach.
Może więc czas, żeby wszyscy producenci podeszli do komputerów pokładowych w taki sposób, jak Tesla w tym przypadku - jak do elementów, które w pewnym momencie można wymienić. Tylko komu by się to opłacało...