Gdzie jest Harvey Specter, a gdzie ja, czyli jak amerykańskie seriale dobijają młodych Polaków
Cezary Pazura swoją rolę w TVN-owskim serialu "Aż po sufit" zaczyna od refleksji, że jest nieudacznikiem życiowym, ponieważ przez 40 lat życia dorobił się na etacie elektryka jedynie trzykondygnacyjnej willi gdzieś w centrum Sopotu.
Współcześni trzydziestolatkowie, w redakcji Spider's Web tłumnie reprezentowani przez Przemka Pająka, to ostatnie pokolenie polskich kapitalistów, którzy uznali, że zmiana ustroju to nie dramat, to szansa. Już z moimi rówieśnikami zaczęło robić się coś niedobrego, a kiedy obserwuję osoby o te 5-10 lat młodsze z przerażeniem odkrywam, że zjawisko postępuje.
Kapitalizm walczy, ale przegrywa, za to na zupełnie drugim biegunie coraz bardziej pączkuje idea tzw. "sprawiedliwości społecznej", młodzi ludzie z entuzjazmem zapatrują się na pomysły gospodarcze socjalistów z PiS-u, a jak są trochę mniej religijni, to na dodatek głośno skandują o trafności diagnozy marksistów z Partii Razem.
Odnoszę wrażenie, że zwroty "ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz" czy "ucz się, bo inaczej będziesz rowy kopał" zostały usunięte z codziennych słowników w ramach poprawności politycznej. Żyjemy w świecie pogardy dla pracy fizycznej, trzy miliony warszawiaków pracuje lub chce pracować w marketingu, nikomu nie chce się usiąść za sterami produkcji, choć niedługo nie będzie już czego reklamować. Jeśli promowana jest przedsiębiorczość, to tylko głupia, na zasadzie "wymyśl coś bezużytecznego, a potem naciągnij na to inwestora, przedłużysz sobie dzieciństwo o kolejnych 6 miesięcy".
Społeczna frustracja narasta, absolwenci kulturoznawstwa są zadziwieni, że pracodawcy nie ustawiają się kolejkach, choć nawet z pracy magisterskiej usunęli wszystkie przypisy do Wikipedii. Ktoś musi zostać uznany winnym, a skoro od trzeciego roku życia powtarzali nam, że jesteśmy najmądrzejszym dzieckiem w rodzinie, najłatwiej w tej sytuacji zrzucić winę na społeczeństwo i na państwo. Kraj i polityka obrywa, bo życie współczesnych nastolatków nie spełnia ich oczekiwań z pochłanianych masowo seriali. Ruchadło Leśne stara się jak może, ale życia nie da się przeżyć jak w teledysku One Direction i ktoś powinien za to odpowiedzieć.
Z seriali i Facebooka, królestwa próżności, gdzie zawsze ktoś dostaje awans, podwyżkę i służbową Corvettę, gdzie nie ma dla tego przeciwwagi, bo przecież księgowa Małgośka nigdy nie pochwali się, że właśnie wyleciała z pracy, bo nie odróżniała PIT-u od VAT-u. Ale wróćmy do seriali.
Nic dziwnego, że seriale potrafią dobijać, ponieważ 30 lat temu "Dynastia" była jedna, a dziś powoli bohaterowie każdego (już nawet nie patrzę za ocean) polskiego serialu żyją w warunkach rodem z modnego salonu meblowego, na najwyższym piętrze warszawskiego Cosmopolitana. Już chyba tylko Ciocia Stasia z Klanu, choć mogę się mylić, jest ostatnim telewizyjnym bastionem, który nie ma w swoim mieszkaniu prywatnego jacuzzi.
Aż trudno uwierzyć, że taką popularność zdążyły jeszcze osiągnąć Miodowe Lata, chyba jeden z ostatnich seriali o polskiej klasie niższej. Choć z naleciałościami, w końcu w ostatnim odcinku bohaterowie wystartowali ze swoim własnym start-upem.
Komentarz pochodzi z forum dyskusyjnego serwisu Filmweb
Oglądasz 10 seriali, gdzie nikt nie przejmuje się czynszem, zapełnieniem lodówki, opłaceniem rachunku za prąd czy wysłaniem dziecka do przedszkola. Główna bohaterka ani razu nie splamiła się założeniem dwukrotnie tej samej garsonki, bohater rozbija samochód za samochodem, odbija butelkę od butelki, studenci z Ohio mogą sobie pozwolić na wynajęcie penthouse'u na Manhattanie (swoją drogą wiedzieliście, że żaden z bohaterów Friends z ich ówczesnymi zarobkami w rzeczywistości nie mógłby sobie pozwolić na wynajęcie ich wcale-nie-aż-tak-odjazdowych mieszkań?), a telefony od ręki wyrzuca się do kosza po jednej rozmowie telefonicznej. I wyrzucałoby się częściej, gdyby eksperci od product placementu nie wyliczyli, że to jednak szkodzi ich marce.
Była sobie Dynastia, wszystko zrozumiałe, ale potem drugi serial, trzeci, powoli przygody na ekranie przestawały opowiadać o losach przysłowiowych Carringtonów, a wręcz schodziły do amerykańskich nizin społecznych. Ale nawet amerykański bezrobotny ćpun żyje w brudnym, choć przestronnym domku letnim na Florydzie z trzema iPadami w standardzie. A młody człowiek ogląda i przecież nie analizuje - nie taka jest rola telewizji i Netflixa, by skłaniać do refleksji. I zastanawia się kto go tak paskudnie oszukał, czemu jego życie w bloku z wielkiej płyty tak bardzo odbiega od telewizyjnych standardów.
A zaraz potem współcześni dwudziestolatkowie zwracają się w kierunku partii będących mentalnymi spadkobiercami bardzo nieudanych eksperymentów polityczno-społecznych, przez które XX wiek był jednym z najgorszych wieków. Rzecz w tym, że sto lat temu proletariat buntował się przeciwko światu, który istniał, a dziś młodzi bardzo często buntują się przeciwko rzeczywistości, której nie ma, która istnieje tylko w głowach scenarzystów i scenografów. Czy to przyczyna obecnej sytuacji społecznej w Polsce i Europie? Tak, niestety tylko jedna z wielu.