Aparat Galaxy S7 może być dużym rozczarowaniem. Samsung stawia na miniaturyzację kosztem jakości
Samsung w informacji prasowej chwali się, że opracował matrycę z najmniejszymi pikselami na świecie. Nie wiem czy jest to powód do dumy, bo oznacza to dosłownie, że matryca będzie generować najsłabszą jakość obrazu. Co więcej, jest spora szansa, że trafi ona do przyszłych flagowców.
Dziś rano dostaliśmy na skrzynki pocztowe informację prasową mówiącą o tym, że „Samsung jako pierwszy produkuje matryce 1,0 μm dla aparatów w urządzeniach mobilnych”. Po przeczytaniu nagłówka dość mocno się zdziwiłem, bo przecież jest całe mnóstwo producentów, którzy oferują matryce ze znacznie większymi pikselami. Dla przykładu, Apple na swojej stronie chwali się, że aparat iPhone’a 6 ma matrycę, na której pojedynczy piksel ma 1,5 μm.
Wyczyn Samsunga nie wydał mi się więc szczególnie imponujący, a już na pewno nie na tyle, by chwalić się tym w informacji prasowej. Prawdziwe zdziwienie nastało, kiedy wgryzłem się w treść przekazu.
Wszystko sprowadza się do tego, że Samsung chwali się stworzeniem matrycy o najmniejszej na świecie wielkości piksela
To nie pomyłka. Tekst jest dość zawiły i miejscami wygląda na tłumaczenie osoby, która nie do końca zna się na temacie. OK, jestem w stanie to zrozumieć, bo obracamy się w tematyce dość specjalistycznej, co może być wyzwaniem dla PR-owca redagującego polski tekst (i piszę to bez żadnej złośliwości). Kluczowe jest jednak to zdanie:
Mówiąc obrazowo, jest to podręcznikowa definicja pogorszenia jakości obrazu
Zależność jest banalnie prosta: mniejszy piksel stoi na przegranej pozycji, bo po prostu pada na niego mniej światła. Ta zasada obowiązuje od samego początku cyfrowej fotografii. To właśnie z tego względu pełne klatki dają dziś fenomenalną jakość zdjęć i najlepsze osiągi w słabym świetle. Mają one bardzo dużą matrycę, co w prostej linii przekłada się na sporą wielkość pojedynczego piksela.
Dotychczas zmniejszanie wielkości piksela przekładało się na większe szumy, mniejszą rozpiętość tonalną i generalnie gorszą jakość obrazu. Widać to na przykładzie walki na megapiksele, zwłaszcza na półce kompaktów. Producenci tych aparatów rzadko kiedy decydują się na większą (fizycznie) matrycę, za to przy każdej okazji upychają na niej coraz więcej pikseli. Powoduje to że są one mniejsze, więc paradoksalnie, jakość zdjęć jest gorsza. W najlepszym wypadku stoi w miejscu, o ile programiści nadrobią ten mankament lepszym oprogramowaniem matrycy.
Zapytałem Samsunga o komentarz do tej sprawy
Interesowało mnie to, dlaczego Samsung chwali się zmniejszeniem wielkości piksela i jak zamierza wykorzystać ten fakt. W rozmowie telefonicznej Olaf Krynicki, PR Manager Samsung Electronics Polska, wyjaśnił mi, na czym rzecz polega. Mniejszy rozmiar matryc przełoży się na mniejsze wymiary modułu aparatu, dzięki czemu przyszłe flagowce Samsunga mogą być pozbawione charakterystycznej wypustki w miejscu aparatu. A właśnie do flagowców mają trafić nowe matryce.
Kiedy zapytałem o jakość takiej matrycy, usłyszałem jedynie dość lakoniczne zapewnienia, że Samsung zachowa najwyższą możliwą jakość, znaną z obecnych produktów.
Nie chcę oceniać produktu, który jeszcze nie powstał, ale ta zapowiedź brzmi bardzo odważnie. Nie kojarzę w historii fotografii momentu, kiedy producent decyduje się zmienić rozmiar matrycy na mniejszy. Na rynku panuje dokładnie odwrotny trend, w poszukiwaniu lepszej jakości obrazu. Matryce smartfonów i zaawansowanych kompaktów stale rosną, co jest bardzo dobrym zjawiskiem.
Miniaturyzacja kosztem jakości?
Samsung postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko, bo aparat Samsunga Galaxy S6 jest kapitalny. Jeśli jednak inżynierowie Samsunga nie opracowali jakichś rewolucyjnych algorytmów obrazowania, zmniejszenie piksela po prostu pogorszy jakość obrazu, a przecież nie tędy droga.
Obawiam się, że żadne PR-owe zaklęcia tego nie zmienią. Na razie wstrzymuję się z oceną, bo po cichu liczę, że Samsung nie strzeli sobie w kolano stosując słabszą matrycę w Galaxy S7. Obym tylko nie musiał głośno mówić „a nie mówiłem?”.