HTC w końcu poszło po rozum do głowy. Oby robiło to częściej
Nie wiedzie się ostatnio najlepiej HTC - co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Pomysłami na ucieczkę od słabej sprzedaży smartfonów miały być, oprócz rozszerzenia i rozbudowania oferty oprogramowania, dodatkowe akcesoria dla telefonów. Nie udało się to raczej specjalnie z kamerą Re i wiele wskazywało na to, że czeka nas kolejna klapa, w postaci urządzenia Grip. Na szczęście nie trafi ono w zapowiadanej formie na rynek, który - patrząc na obecną sytuację - opaskę HTC po prostu by przeżuł i wypluł.
Już w dniu prezentacji (nie mówiąc o planowanym terminie wprowadzenia jej do sprzedaży), wyglądało to całkowicie nijako. Ot, opaska jak niemal każda inna, wyposażona dodatkowo w moduł GPS, ale za to wyceniona dość wysoko, bo na około 200 dol. Znalezienie jakiegokolwiek elementu, który wyróżniałby Gripa z tłumu, było właściwie niemożliwe. Może poza logo HTC, które w celu stworzenia tej opaski nawiązało bliską współpracę z Under Armour, co mogło być całkiem sporym atutem.
Teraz dowiadujemy się, że w HTC ktoś jednak postanowił (choć trochę późno) zerknąć na to, jak aktualnie prezentuje się rynek elektronicznych gadżetów sportowych, jak kształtują się ceny poszczególnych urządzeń i co oferuje konkurencja. I doszedł do wniosku, że Gripa w takim wydaniu wysłać do sprzedaży po prostu nie wypada. Głównie dlatego, że zainteresowanie byłoby z pewnością niemal zerowe.
Na Gripa, jak oficjalnie zapowiedziało już HTC, będziemy więc musieli poczekać dłużej. Jak długo? Tego na razie nie wiadomo - opaska ma podobno zadebiutować jeszcze w tym roku, wraz z całym portfolio tego typu sprzętów, odpowiadających prawdopodobnie na potrzeby osób o zróżnicowanym poziomie aktywności.
I to chyba pierwszy od dłuższego czasu przypadek, kiedy chce się powiedzieć, że HTC w końcu zrobiło coś dobrze. Nie wypchnęło na rynek produktu, który nie ma na nim żadnej racji bytu, który powstał tylko dlatego, że przecież wszyscy coś takiego robią.
Gdyby bowiem premiera Gripa miała miejsce faktycznie wtedy, kiedy planowano, konkurencja nie zostawiłaby na nim suchej nitki. 200 dol. to cena niewiele niższa od chociażby modelu Surge od Fitbita. Nie tylko oferuje on dostępny w Gripie GPS, ale także opcję monitorowania tętna i oczywiście współpracuje z najważniejszymi mobilnymi systemami operacyjnymi. Kto wahałby się, czy dopłacić 50 dol. do sprawdzonego przez wiele osób i po prostu lepszego sprzętu?
Propozycja HTC była propozycją absolutnie dla nikogo.
Nie zdecydowaliby się na nią ci, którzy poszukują tanich, prostych monitorów aktywności. Takie osoby wybiorą kosztującego kilkanaście dolarów Mi Banda, albo chociażby najnowszy produkt Misfita - Flasha, który kosztując niewiele więcej oferuje m.in. integrację z systemami domowej automatyki i ciekawy sposób obsługi smartfonu. Jak widać, o wiele mniejsza firma od HTC potrafiła zrobić coś, żeby wyróżnić swój produkt, jednocześnie nie windując jego ceny do absurdalnych poziomów.
Zresztą, nawet niedrogie opaski i zegarki nie mogą już po prostu podawać nam suchych danych, jeśli nie kosztują maksymalnie kilkunastu dolarów. Wystarczy popatrzeć na to, co oferuje Moov Now - zamiast nieprzetworzonych informacji, komplet porad, jak uprawiać daną dyscyplinę lepiej. Cena? 99 dol. (59 dol. w obecnej promocji).
Osoby szukające czegoś bardziej zegarkowego również mają do dyspozycji całkiem sporo produktów, zaczynając chociażby od popularnego za oceanem Pebble, a kończąc na droższym, ale jednak całkiem zaawansowanym Apple Watchu (najtańsza wersja 349 dol., ale jednak możliwości dużo większe niż zwykła opaska). Bardziej ambitni mają natomiast do wyboru całą masę urządzeń od Polara, TomToma czy Garmina. Niektóre z nich cenowo znajdują się tuż nad planowaną opaską HTC, a i możemy się spodziewać, że ceny sprzętu od tych najbardziej uznanych producentów będą stopniowo topnieć - Garmin sam przyznał, że zaczyna się w tym segmencie bezwzględna walka na cenę.
Mimo to fakt, że HTC nie zamierza całkowicie porzucić pomysłu wejścia na rynek fitness, jest wiadomością bardzo dobrą, choć głównie przez wzgląd na jego głównego partnera. Under Armour ma bowiem obecnie w posiadaniu trzy niezwykle istotne serwisy - MapMyFitness, Endomondo i MyFitnessPal. Ogromna baza użytkowników, ogromna liczba danych, ogromny potencjał, żeby - z odpowiednim sprzętem - udało się coś zawojować na rynku. Urządzenie idealnie skrojone właśnie pod te serwisy - to mogłoby być coś.
Tyle tylko, że w tym momencie stworzyć sprzęt, który faktycznie będzie się w stanie przebić, będzie bardzo, bardzo trudno.