Od teraz Facebook zadba, żebyśmy nie dali się nabrać na informacje o latających spodkach
Im bardziej niesamowita wiadomość, tym bardziej korci część z użytkowników Facebooka, aby nawet bez czytania polubić ją, udostępnić światu i móc potem powiedzieć, że zrobiliśmy to jako jedni z pierwszych. Potem, czy samodzielnie czy po komentarzu znajomego, przychodzi nagle refleksja, czy może nie daliśmy się przypadkiem w banalny sposób nabrać i szybko zacieramy ślady naszej aktywności. Facebook stara się, abyśmy nie musieli już tego robić.
Fikcyjne artykuły publikowane m.in. za pośrednictwem Facebooka dla jednych stały się doskonałą rozrywką lub nawet (w przypadku ich autorów) codzienną pracą, dla innych natomiast utrapieniem. Nawet jeśli sami nie udostępniamy ich dalej, wiedząc, że nie są prawdziwe, musimy często męczyć się widokiem naszych znajomych, raz za razem udostępniających, mówiąc wprost, absurdalne bzdury, nie mając pojęcia, że wystawiają się na pośmiewisko.
Jakiekolwiek próby automatycznego filtrowania tego typu treści są prawdopodobnie zbyt ryzykowne. Istnieje ogromna szansa, że zwykłe serwisy satyryczne, przekraczające niekiedy granice absurdu, mogłyby zostać praktycznie odcięte od tego kanały komunikacji. To nie opłacałoby się ani im, ani Facebookowi, dlatego też przy prezentacji ostatniej nowości przedstawiciele FB zapewnili, że zmiany dotkną wyłącznie tych, którzy publikują treści nie tyle humorystyczne, co po prostu złośliwie nieprawdziwe.
Pozostaje więc selekcja naturalna, opierająca się na aktywności użytkowników względem danego artykułu. Nie chodzi tu wyłącznie o względnie świeżą opcję oznaczania materiału jako nieprawdziwego, ale również kasowanie wcześniej udostępnionych wpisów. Efekt takich działań? W przypadku, gdy podejmie je duża liczba osób, nad tego typu wpisami pojawi się odpowiednia informacja (widoczna na grafice powyżej), ale i istnieje przy tym spora szansa, że danego materiału w ogóle nie zobaczymy.
Wraz z narastającą liczbą głosów sugerujących, że publikacja jest kłamstwem, a także usuwaniem udostępnień, Facebook będzie stopniowo zmniejszał prawdopodobieństwo wyświetlenia jej w naszym News Feedzie. Co ciekawe, dotyczy to nie tylko odnośników do artykułów, ale także zdjęć, aktualizacji statusów czy nagrań wideo. Teraz już nikt nie uwierzy, że koty faktycznie mogą walczyć na miecze świetlne...
Jednocześnie zagraniczne serwisy w rodzaju The Onion, czy polskie, takie jak ASZdziennik, nie powinny ucierpieć. Testy przeprowadzone przez zespół Facebooka pokazały, że tego typu wiadomości (szczególnie, że część z nich od sierpnia zeszłego roku oznacza się wyraźnie jako satyrę) nie są przez użytkowników oznaczane jako kłamstwo. Ryzyko, że nagle informacja o tym, że premier Kopacz przypadkiem oddała część Ukrainy Rosji, bo myślała, że rozmawia z górnikami, zostanie "wykoszona" z News Feeda, jest więc stosunkowo niewielka.
Oby, bo tak naprawdę wszystko zależy od użytkowników Facebooka. Kto wie, czy tak jak w badaniach, tak i w rzeczywistości wszyscy poznają się na żartach, zamiast rzucić się do oznaczania wpisów jako wiadomości nieprawdziwych, tym samym utrudniając życie tym, którzy przecież chcą nam nieco rozchmurzyć nasze.
* Zdjęcie główne pochodzi z serwisu Shutterstock