Ktoś próbował mi się włamać na Skype'a. Odzyskiwanie konta to gehenna
W momencie, w którym ktoś próbował włamać mi się na konto Skype, serwery Microsoftu zrobiły dokładnie to, co powinny. Sęk w tym, że do owego konta już drugi dzień nie mam dostępu i zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek go odzyskam.
Poniedziałek, jak to ów parszywy dzień ma w swojej naturze, musiał zacząć się od jakiejś katastrofy. Tym razem dość przedziwnej, bowiem zostałem mailowo poinformowany, że ktoś mi się włamał na moje konto Skype. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek miał włamanie na jakiekolwiek konto internetowe, więc przygoda była dla mnie czymś nowym.
W mailu znalazła się informacja, że dla bezpieczeństwa moich danych dostęp do konta został zablokowany i muszę kliknąć w odpowiedni link, za pomocą którego ów dostęp zostanie przywrócony. Nic prostszego! Otwiera mi się ładna strona, w języku polskim, ilustrowana i… cholernie długi formularz. Mam wypełnić tyle pól, ile jestem w stanie. Pytania są przeróżne. Wypełniłem, czekam.
Ktoś tu właśnie upadł na głowę
Po chwili dostaję drugiego maila. Tym razem nie na przypisany do Konta Microsoft adres główny, a adres dodatkowy (w tym przypadku, o ironio, Gmail). Wiadomość została tym razem wygenerowana w języku angielskim. W skrócie można ją streścić w następujący sposób: „wszystko OK, większość rzeczy się zgadza, wypełnij jeszcze jeden formularz”. Zażenowany ilością niezbędnych formalności, kliknąłem i…. zbaraniałem.
Przedstawiona mi została (w języku angielskim) lista pytań przypominających test na studiach. Nie wszystkie pola są obowiązkowe, ale większość: jak najbardziej tak. Kiedy założyłeś konto na Skype (podaj rok i miesiąc)? Nie wiem, kilka lat temu. Kiedy dokonałeś ostatniej płatności, jaką metodą i jaki adres mailowy do niej przypisałeś? Rany, mam sięgać do wyciągów z banku? Wymień loginy pięciu znajomych na Skype. Mogę wymienić ich pseudonimy (na Skype to coś innego niż login), i to też nie wszystkie, bo nie znam ich na pamięć. Skąd ja mam to wiedzieć?? I tak dalej, i tak dalej. A dodam, że Skype, obok facebookowego Messengera, jest moim podstawowym komunikatorem, znam go dobrze i używam często. Ktoś, kto korzysta ze Skype’a sporadycznie, nie ma szans na przejście weryfikacji.
Czas na bezpośredni kontakt
Postanowiłem więc odezwać się do wsparcia technicznego, jakie mi przysługuje. Niestety, jak się szybko okazało, by skontaktować się na czacie z technikiem, co szybko rozwiązałoby problem, muszę być zalogowany na swoje konto Skype. Kocham absurdy, ale tym razem cierpliwość zaczęła mi się kończyć.
Wysłałem więc maila, bardzo grzecznego, tłumaczącego co się stało, że nie znam danych o które jestem proszony, za to z radością podam inne (w tym dane Konta Microsoft, do którego konto Skype jest przypisane i nad którym mam nadal pełną kontrolę). Buziaki, całusy, do usłyszenia. Automat odpowiedział mi, że skontaktują się ze mną w przeciągu 24 godzin. Wykorzystali swój czas w pełni, bo odpowiedź na mojego maila dostałem dopiero następnego dnia.
- Jest nam bardzo przykro, to na pewno musi być frustrujące, ale nie wszystkie podane przez pana dane się zgadzają – cytując fragment odpowiedzi. Oczywiście, że się nie zgadzają! Strzelałem, zgadywałem, bo pustych pól zostawić nie mogłem. Wymiana korespondencji nadal trwa, zasypuje dział wsparcia technicznego kolejnymi informacjami dającymi mu możliwość jednoznacznej identyfikacji mojej osoby. I nadal nie mam dostępu do Skype.
Ciekawe, czy kiedykolwiek w ogóle go odzyskam…