Zapomnijcie o abonamencie w grach MMO. Największy z największych wyznacza nowe standardy
Rynek gier MMO, kojarzony w głównej mierze z produkcjami RPG dla setek tysięcy osób, niedługo przejdzie przez koleje zmiany. Comiesięczny haracz dla wydawcy, związany z kosztami utrzymania serwerów i nieustanną pracą programistów, najprawdopodobniej zniknie ze słownika gracza. Dlaczego? Bo tak chce Blizzard.
Blizzard, twórca World of Warcraft, to niekwestionowany lider gatunku MMORPG. Baza około 10 milionów graczy robi wrażenie na każdym i każdy stara się uszczknąć cokolwiek z tego tortu. Zabójców WoW-a było już wielu, od Lords of the Rings Online, przez nieudany Aion, na Guild Wars 2 kończąc. Nikomu ta sztuka się jednak nie udała, natomiast „zabójcy” w kilka miesięcy po premierze zamieniali się w zdesperowanych osobników z plastikowymi nożami, zmuszeni do przejścia do model free-to-play.
Branża się uczy
Branży gier MMO zajęło lata, nim nauczyła się czegoś bardzo ważnego. Chociaż wciąż istnieje na rynku odpowiednia ilość potencjalnych graczy, aby wypełnić wirtualne miasta, pola i jaskinie, ci sami gracze nie wydadzą ani grosza na abonament. Osoby skore do comiesięcznej daniny podzieliły się dwa obozy – ogromnego World of Warcraft oraz małego w tych proporcjach, lecz niesamowicie ambitnego EVE Online. Dotychczas jakakolwiek próba oderwania ich portfeli od dzieł Blizzarda oraz CCP Games kończyła się spektakularną porażką.
Za najlepszy tego przykład może posłużyć pogrążone we wstydzie BioWare, ze swoim The Old Republic. Uproszczonemu, żeby nie powiedzieć prostackiemu MMO w świecie Gwiezdnych Wojen nie pomogła nawet niesamowicie mocna marka. Logo Gwiezdnych Wojen zapewniło tytułowi bardzo solidny start, który kilka tygodni później przerodził się w armię rozczarowanych rycerzy Jedi oraz wojowników Sith.
Blizzard wie, co robi
Chociaż World of Warcraft to prawdziwa kopalnia złota, złoża wcześniej czy później się wyczerpią. Oczywiście Blizzard jest już na to przygotowany. „Project Titan”, czyli kolejne MMO przygotowywane w ich studio, ma wyznaczać nowe standardy dla gatunku, które po raz kolejny będą kopiowane przez dziesiątki twórców. Co najciekawsze, takim standardem będzie właśnie brak abonamentu.
Podczas spowiedzi przed diabłem, zwanej również posiedzeniem z inwestorami, Mike Morhaime, prezes Blizzard Entertainment, wyraził się dosyć klarowanie:
Chociaż wciąż nie wiadomo, czym właściwie będzie Project Titan, tym bardziej, w jakim uniwersum Blizzarda będzie miała miejsce akcja gry, brak abonamentu w ich nadchodzącej produkcji to bardzo ważna wiadomość. Chociaż wymóg comiesięcznych opłat to już nawet dzisiaj zabieg bardzo niepożądany, najwięksi wciąż mogą sobie na niego pozwolić. Takim tytanem na pewno jest Blizzard.
Wzór do naśladowania
Nie wiadomo, w jakim kierunku pójdą twórcy. Nie stawiałbym na model mikro-płatności, z którym coraz silniej flirtuje Blizzard na żywej tkance World of Warcraft. Spodziewam się raczej systemu podobnego do Guild Wars 2, który sprawdził się doskonale. Tam po zakupieniu tytułu za niemałe pieniądze gracz otrzymuje otwarty, wypełniony innymi osobami świat, bez żadnych dodatkowych opłat. Co więcej, miłośnicy Guild Wars 2 mogą cieszyć się pokaźnymi aktualizacjami, co dwa tygodnie wprowadzającymi nowości na serwery.
Chociaż model mikro-płatności jest obecny w tym tytule, nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę. W sklepie można sobie sprawić jedynie „nakładki” na już posiadany dobytek, dzięki czemu ten staje się bardziej atrakcyjny wizualnie, zachowując swoje normalne właściwości. Twórcy zarabiają więc na wydawaniu pudełkowych, dodatków, które w świecie Guild Wars, podobnie jak World of Warcraft, są dla gracza czymś bardzo kosztownym, ale jeszcze bardziej pożądanym.
Blizzard idzie w dobrym kierunku. Co jeszcze ważniejsze, najprawdopodobniej pociągnie za sobą pozostałych twórców. Wpływ World of Warcraft na gatunek MMORPG jest niepodważalny, co widać w każdej innej produkcji. Wiele tytułów to jedynie kalki pomysłów Blizzarda, mniej lub bardziej udolnie wykonanych. Jeśli Project Titan wywoła kolejną zamieć na rynku, a w to nie wątpię, będzie również punktem odniesienia dla licznej konkurencji. Kto na tym skorzysta? Gracze oczywiście.