REKLAMA

Istnieją tylko trzy powody, dla których Tomb Raider nie zostanie grą roku 2013

Jakiś straszny kryzys gracza dopadł mnie w ostatnich miesiącach, konsolę omijałem z daleka. Wyleczył mnie dopiero Tomb Raider (gdzie diabeł nie może tam babę pośle), w którego grałem dobre 40 ostatnich godzin z krótką tylko przerwą na sen, a teraz chwilę po napisach końcowych, trzęsącymi się rękami, piszę dla Was te słowa. 

04.05.2013 18.45
Istnieją tylko trzy powody, dla których Tomb Raider nie zostanie grą roku 2013
REKLAMA

Nigdy nie byłem wielkim fanem tego ciągłego spadania w przepaść. Do Lary miałem olbrzymią sympatię ze względu na jej wkład w świat gier i kilka innych atutów, wyjątkowo (jak na egranizacje) fajną przygodę z kinem. Siłą rzeczy grałem w każdego Tomb Raidera, jedne podobały mi się bardziej (The Last Revelation!), inne mniej, ale nie na tyle, by którejść podołać do końca. Do teraz. Tomb Raidera skończyłem w jeden weekend, a następną część kupię jeszcze w dniu premiery (co nie zdarza mi się często). A mimo to w tytuł gry roku szczerze wątpię. Dlaczego?

REKLAMA

GTA V

Przyczyny, historię, praktykę, opisuję po części przy powodzie trzecim.

Nowe konsole zrewolucjonizują sposób patrzenia na gry

Na sklepowy półki trafią może już w tym roku i dzięki temu nowe gry będą tak fajne, że w ogóóóóle nie będziemy oglądali się do tyłu.

Nikt nie lubi nagradzać gier, które ukazały się w pierwszym kwartale

Opierając się na historii Video Game Awards (kwestia sporna, ale ja je od jakiegoś czasu szanuję chyba najbardziej), mentalnie gry z pierwszego kwartału traktuje się jako przynależne do "minionej epoki". Poza nielicznymi wyjątkami, trzeba być Rockstarem, żeby do mainstreamu przebić się wydając swoją grę jeszcze wiosną, a i tak najchętniej odznaczą coś, co do sklepów wpadło w okolicy - przynajmniej - października. Pamięć nagradzających i graczy jest krótka. Nikomu z nagrodzonych nie odbieram, choć mając do wyboru dwie zbliżone do siebie poziomem produkcje, VGA zawsze nagrodzi tę nowszą. Przekonali się o tym swego czasu na przykład twórcy Portala 2.

Ale wszystkie trzy powody są naciągane, a Tomb Raider nie musi się nimi przejmować

Ponieważ jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a GTA V rozczaruje graczy (come on Rockstar, kiedyś musicie to w końcu zrobić [żartowałem, nie krzyżujcie]), Tomb Raider chyba po raz pierwszy w historii z powodu swojej realnej wartości, a nie uprzejmości w kierunku damy, naprawdę zasługuje na miano jednej z najlepszych gier roku. A może nawet kilku ostatnich lat.

Ja dopiero w trakcie zabawy przy nowym Tomb Raiderze uświadomiłem sobie jak bardzo lubię Eidos/Square-Enix. To chyba najbardziej poczciwi z gigantów tworzących gry, którzy pomimo braku aż tak spektakularnych kampanii jak u konkurencji, notorycznie zaskakują czymś miłym (Deus Ex, Hitman, etc.). Tomb Raider wnosi przyjemny powiew świeżości do gier akcji, które od kilku lat dominują i gwałcą nieco bez przyjemności asasyni.

Nowy Tomb Raider nie jest sandboksem w czystym rozumieniu tego słowa, ale do każdej z i tak sporych lokacji możemy bez ograniczeń wracać, zbierać różne pierdółki i "wspinać się na wieże" rodem z Assassin's Creed. Tym razem nudne wieże zastępuje jednak cała gama niedostępnych miejsc, przy których trzeba główkować, kombinować, wystrzeliwać sobie liny. Prymitywne mechanizmy towarzyszące tego typu grom zrealizowano tu z perfekcyjnym niemal smakiem, dzięki czemu to nie tylko nie irytuje, ale bawi i wciąga. Chyba z 5 godzin szukałem po wielkiej plaży miny wodne, które trzeba było zdetonować. Cieszyłem się do tego jak dziecko, a nie był to nawet obowiązkowy quest. Może to ta dusza RPG-owca - zebrane pierdółki zamieniamy na punty doświadczenia i rozwijamy za nie wyposażenie, a w tym kontekście w wypadku wielu sprzętów rzeczywiście czuć różnicę.

Akcja rozgrywa się na zagubionej wyspie w pobliżu Japonii. Coś więzi bohaterów i nie mogą jej opuścić, na dodatek gdzieś tam panoszą się "inni" - krwiożerczy piraci, którym nie do końca wiadomo, o co chodzi. Pomiędzy wielkimi palmami natrafiamy na ślady trochę jakby radzieckiego sprzętu i tajemniczej mechaniki. Tak, tak, nowy Tomb Raider to pomysł z serialu Lost. Z tą jednak różnicą, że do samego końca nie pojawia się tu jakieś (ocenzurowano ze względu na być może czytające nas mniejszości seksualne) magiczne źródełko. Fabuła jest dobra. Nie spektakularna, ale poprowadzona w o wiele bardziej sensowny sposób niż w Assassin's Creed, a też w pewnym momencie technologia miesza się z magią, artefaktami, innymi takimi trickami. To jest super, bo z serii Tomb Raider najbardziej pamiętałem właśnie Setha, Horusa czy kamienne posągi z Tomb Raider 3.

Największe wątpliwości budzi we mnie nowa Lara. To jest restart serii, bohaterkę stworzono poniekąd na nowo (ale pozostając wiernym wielu fundamentom), tym razem ma być bardziej człowiekiem niż robotem do wykopalisk i zabijania. To się twórcom udaje, choć w pierwszym odcinku młoda Lara to jeszcze dziewczynka, bardziej Hannah Montana niż Nicole Kidman, do której przywykliśmy. Mam nadzieję, że Lara mimo wszystko ewoluuje na powrót w kierunku kobiety z klasą, choć bardziej ludzkiej, jakiś kompromis w tej materii byłby mile widziany.

Tam, w tej grze, jest jeszcze bardzo fajny tryb multi z kilkoma rodzajami rozgrywki, pograć można, ubawić się jak najbardziej też, natomiast to jest raczej atrakcja dla graczy, którzy mają ten komfort, by "katować" jedną grę w skali roku. Ja 60 levelu i "skilla" budować czasu nie mam z powodów zawodowych, no i cierpliwości pięciolatka.

To naprawdę bardzo udana produkcja, gra akcji i platformówka na wskroś nowoczesna. A przy tym przez całą zabawę gracz nie ma wrażenia, że znowu potraktowano go jak debila, który cały czas ma z wychyloną gałką do przodu przeć, trzymając wciśnięty przycisk "X" i po kilku godzinach świętować końcowe napisy. Jest trochę za krótka, czasem trafiają się bugi z teksturami, ale każdy minus przytłaczają przynajmniej dwa plusy (łuk!, różnorodność lokacji, łuk!, fajne achievementy, łuk!, itd.).

REKLAMA

Życzyłbym sobie i Wam, żeby nowy Tomb Raider nie został grą roku, bo to oznaczałoby, że najpewniej ukazało się coś jeszcze lepszego (pewnie to całe GTA, ale oby nie tylko). Miejcie w każdym razie świadomość, że to najlepsza gra z serii, przemodelowuje sposób pojmowania Lary Croft i całego Tomb Raidera, kopie tyłki coraz bardziej nudnej masówce spod znaku Asasynów i jest... rewelacyjna. Myślałem, że przesadzają znowu z ocenami na Zachodzie, ale nie tym razem. 9/10!

Tym tekstem żegnam się z Wami na Spider's  Web po 14 miesiącach, w trakcie których czytaliście moje artykuły. Zachęcam Was do odwiedzania mnie czasem na sPlay i Twitterze. Jak odkopię się spod rozmaitych obowiązków, postaram się gościnnie nablogować coś dla Was od czasu do czasu. Dziękuję wszystkim Czytelnikom za lekturę, komentarze i pozdrawiam! 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA