Łatwiejsze łatanie gier na konsole? To nie do końca dobre wieści
Według niepotwierdzonych informacji, które pochodzą od jednego z twórców gier, aktualizacje gier na konsole mają być łatwiejsze do implementacji przez wydawców. To dobre wieści dla nich, ale dla nas, graczy, już niekoniecznie.
Stworzyłeś grę dla PlayStation 3 lub Xboksa 360. Jest wspaniała, cudna, starczyło ci pieniędzy, by ją wydać, jest już promowana w Internecie. Niestety, okazało się, że w jednej, bardzo nietypowej sytuacji, której nie przewidziałeś, gra się zawiesza. Gracz, bez zapisanego stanu gry, musi wyłączyć grę i uruchomić ją na nowo. Łatka, na szczęście, to kilka linijek kodu. Ale nie tak łatwo jest ją przekazać graczom.
Każde rozszerzenie treści i każda aktualizacja do gry musi zostać sprawdzona przez Sony i Microsoft (zależy od tego, na którą platformę wydałeś grę). Dział kontroli jakości, zupełnie ignorując fakt, że tak jak ty, nie wykrył błędów w niezałatanej grze, analizuje dokładnie aktualizację w poszukiwaniu błędów. To zajmuje niemało czasu. A na dodatek, jest kosztowne. Każdy dodatek lub patch do gry to niemałe pieniądze dla producentów konsol. Frustrujące, prawda?
Według informacji, jakie opublikował Official Xbox Magazine (tak, nawet oni publikują plotki), wraz z premierą PlayStation 4 i nowego Xboksa, ma się to zmienić. Ma być to uzasadnione tym, że twórcy gier na PC nie mają takich problemów, a konsole nowej generacji mają być oparte (tryb przypuszczający, gdyż nie znamy oficjalnej specyfikacji nowego Xboksa) o architekturę x86.
Twórcy gier niezależnych, którzy zazwyczaj nie mają budżetów jakie zapewniają EA, Ubisoft czy inne, odetchnęli z ulgą. Przecież głośno było swego czasu o grze FEZ. Jej twórca, niezależny deweloper, odmówił publikacji łatki dla swojej gry. Jak stwierdził, usuwa ona problemy u 1-2 procent jej posiadaczy, więc nie jest krytyczna. A jego na tę łatkę najzwyczajniej nie stać.
To wszystko brzmi jak dobre wieści, będzie szybciej, taniej i przystępniej. Na co tu narzekać? Obawiam się, że konsole mogą stać się komputerami PC. A granie na PC to, niestety, nie zawsze przyjemność. I nie chodzi mi tu o jakość grafiki czy odwieczną wojnę pad kontra myszka+ klawiatura.
Mój dobry kolega, redaktor Chipa, dostał od Electronic Arts Crysisa 3, by mógł go przejść i zrecenzować. Dodam, że jest to zadeklarowany „Pecetowiec”, który gardzi konsolami. Jego komputer jest względnie wydajny, ma zainstalowane oryginalne oprogramowanie. Crysis 3 u niego, tak po prostu, nie działa. Wiesza się, wychodzi do Pulpitu, psuje się, uniemożliwiając zabawę. Ma to jakiś związek ze sterownikami Catalyst do jego Radeona. Na forach radzą zmienić taktowanie karty lub zainstalować wersję beta sterowników. Próbował, serio. Nie pomogło. Dał sobie spokój.
To tylko jedna z dziesiątek historii, które słyszę od graczy na PC. Gry Blizzarda i kupione na Steam ponoć są względnie bezproblemowe. Cała reszta to pyszna zabawa zanim w ogóle odpalisz grę. O cyrkach, jakie opisywała niedawno Ewa, nie wspomnę już nawet.
Na konsoli nie mam takich problemów. Oczywiście, możliwość łatania gier po premierze i tak rozleniwiła deweloperów. Zdarzają się drobne bugi, bardzo rzadko poważniejsze, nigdy takie, które utrudniają grę. Bo kontrola jakości, zarówno w studiach deweloperskich, jak i u Sony / Microsoftu działa. Jest zawodna (czego dowodzi przecież sama konieczność łatania gier), ale działa. Odejmijmy ją i… wracamy do radosnego świata PC i błędów w stylu „DX_11_Error_Device_Unloaded” (nie googlajcie, zmyśliłem to).
Zniesienie konieczności testowania aktualizacji i rozszerzeń to z całą pewnością element nacisku ze strony deweloperów. Bo im jest, dzięki temu, łatwiej i taniej. Przypominam jednak, drogie Sony i Microsofcie, że jest powód, dla którego kupiłem konsolę. I nie jest to gamepad i możliwość podłączenia do telewizora, bo to mogę osiągnąć równie łatwo z PC. Mam nadzieję, że nie zepsujecie mi tego.
Ilustracja otwierająca znaleziona na Wallpaper Hi
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.