Boom na 3D wreszcie ustał, teraz czas na rozwój technologii
Rok 2012 ma być prawdziwym testem dla 3D i największe targi elektroniki konsumenckiej CES w Las Vegas dokładnie to pokazały. Wyraźnie widać, że trójwymiar dostał już odpowiednie miejsce w szeregu, przestał się rzucać w oczy i przestał być elementem zachwytów.
Czy wreszcie ustalono czym jest 3D i jaka jest jego przyszłość? Co z wielkimi planami wytwórni filmowych i producentów sprzętu ? Gdzie tak właściwie podziało się to 3D? Po co ten wielki medialny szum?
Przypomnijmy krótko - przez wiele lat 3D było znane i wykorzystywane w cyrkach, lunaparkach, kinach IMAX czy gadżetach dla dzieci. Różne technologie i różne efekty, jednak nikt nigdy nie mówił o totalnym przejściu obrazów z 2D do 3D.
Wszystko miało się zmienić po kinowej premierze słynnego filmu "Avatar". Jego słynny reżyser, James Cameron, po raz kolejny osiągnął spektakularne zyski ze sprzedaży biletów czyniąc trójwymiarową opowieść o niebieskiej Pocahontas najbardziej kasowym filmem wszech czasów. Kiniarze byli zachwyceni, bo projekcje 3D to szansa na wyższe ceny biletów i jednocześnie większe zyski. W 2010 roku na targach CES wybuchł szał na seryjnie produkowane telewizory 3D.
Ten trend w ciągu dwóch lat doprowadził do tego, że dziś większość nowych modeli telewizorów posiada tryby 3D w standardzie, do których jednak należy dokupić specjalne okulary. Filmy 3D do kina wkraczają tydzień po tygodniu, a wytwórnie zapowiadają konwersję swoich największych hitów do formatu 3D. Lada dzień do kin po raz kolejny wkroczy George Lucas, tym razem z najsłabszą częścią "Gwiezdnych Wojen", choć i tak zapewne większość fanów przygód sagi Skywalkerów wybierze się do kina.
Tymczasem spacerując po halach wystawienniczych w Las Vegas trudno było nie oprzeć się wrażeniu, że wreszcie sytuacja się unormalizowała. 3D owszem było i jest wszechobecne, jednak już nie rzucało się tak w oczy jak w poprzednich latach - nie było głównym elementem w telewizorach, komputerach, kamerach i aparatach fotograficznych. Trójwymiar stał się powszechnie przyjętym standardem, który jest dodatkową umilającą funkcją gadżetów technologicznych.
Nie jest to funkcja nadrzędna w stosunku do obrazu 2D, dobrej jakości, wysokiej rozdzielczości, czy wreszcie funkcji Smart TV, tylko równoległa o ile nawet nie podrzędna. Szczególnie było to widać na stoisku Toshiby, która jeszcze podczas berlińskich targów IFA rozdawała pasywne okulary przy wejściu i tłumy ustawiały się do pokazów 3D bez okularów. Na CES obydwie technologie były prezentowane, jednak nie były wynoszone przed szereg, traktowane raczej na równi z innymi.
Zachwytów nie było także u Sharpa, który jakoś generalnie niezbyt przejął się technologią 3D i uparcie idzie w wielkie i przenośne ekrany. Podobnie było u Samsunga, który woli zadziwiać świat funkcją smart TV, czy u Sony, gdzie owszem były aparaty, kamery i telewizory 3D, a nawet olbrzymi ekran z pokazem 3D w technologii pasywnej, ale całość raczej bez wielkiego boomu.
3D ostało się jako główna marketingowa lokomotywa jedynie w LG - tam z każdej strony otaczały nas trójwymiarowe obrazy, nawet na ekranie OLEDu puszczane były dema w 3D, podobnie zresztą jak na ekranie UHDTV. Były również zestawy kina domowego oferującego trójwymiarowy dźwięk. Był to jednak wyjątek potwierdzający regułę, a zarazem sam prezentujący różnorodne rozwiązania telewizyjne obok 3D.
Trudno nie zauważyć, że 3D się przejadło zanim tak na dobrą sprawę trafiło pod strzechy. Owszem, wiele filmów z efektami 3D wygląda fenomenalnie i robi piorunujące wrażenie na oglądających, jednak zarówno producenci, jak i użytkownicy zdali sobie sprawę, że jest to tylko dodatek do podstawowych funkcji urządzeń. W końcu tak jak do oglądania wiadomości w telewizji nie potrzebujemy dźwięku przestrzennego, to również nie potrzebujemy obrazu 3D. To samo tyczy się naszych rodzinnych zdjęć z wakacji czy teatru telewizji.
Jaka jest więc przyszłość 3D ? Cięgle taka sama - 3D będzie co raz więcej, powstawać będą kolejne materiały w trójwymiarze, technologia będzie wciąż obecna i wciąż udoskonalana. Jednak już raczej z boku. Każdy kto będzie kupował kolejny telewizor będzie spoglądał na oznaczenia i wymagał 3D, podobnie jak wi-fi czy USB, ponieważ to już standard. 3D pozostanie miłym dodatkiem, urozmaicającym cyfrową rozrywkę.
3D jeszcze o sobie przypomni głośno za dwa, może trzy lata, gdy powstaną kolejne technologie i rozwiązania umożliwiające uzyskanie jeszcze lepszych efektów i jeszcze wygodniejsze w użytkowaniu dla przeciętnego konsumenta. W końcu to na co naprawdę czekamy to trójwymiarowy obraz bez okularów. A dziś ta technologia wciąż wymaga jeszcze dużego dopracowania i obniżenia kosztów by mogła stać się powszechna.
Na szczęście wielki boom na 3D zakończył się dobrze. 3D jest i funkcjonuje, ale przestało wywoływać niezdrowe dla rozwoju tej technologii emocji. Kto już ma 3D w domu niechaj korzysta, kto jeszcze nie, to zapewne nabędzie w odpowiednim czasie, a do czasu aż wszyscy już przejdą na 3D, cyfrowe archiwa wypełnią się odpowiednią ilością telewizyjnych treści by w Wigilię w 2030 móc oglądać „Kevina sam w domu 3D”.