Walka na usługi chmurowe się zaostrza. Dropbox zdecydował się na odważny, ale słuszny ruch podwojenia przestrzeni dyskowej dla użytkowników płacących abonament. 50 GB zamieni się w 102 GB, a 100 GB w 202 GB. Wszystko wliczone w cenę. Obecni użytkownicy dostaną wiadomości potwierdzające zmiany, a nowi mogą kupować powiększoną przestrzeń w tych samych cenach. Mocny ruch, którym Dropbox pokazuje, że wciąż będzie konkurentem, ale cenowo wciąż nie wyróżnia się specjalnie na tle największych konkurentów.
Zaledwie dwa dni temu pisałem o ciekawym rozwiązaniu, jakim był Boxopus. Serwis ten pozwalał na pobieranie torrentów bezpośrednio na nasze konto Dropbox. Usługa spotkała się ze sporym zainteresowaniem użytkowników i wiele osób zaczęło ją intensywnie testować. Niestety nie przypadkowo użyłem czasu przeszłego. Wczoraj Dropbox postanowił zawalczyć o swój prawy wizerunek i w imię walki o przestrzeganie praw autorskich odciął macki pirackiej ośmiornicy.
Boxopus - Pobieraj torrenty bezpośrednio na konto Dropbox
W obecnych czasach wszelkie przejawy cyfrowego piractwa internetowego są karane przez prywatne koncerny i rządowe organy ścigania. Sprawy takie jak pozwany Megaupload z Kim Dotcomem na czele nie schodzą z pierwszysch stron gazet i portali internetowych. Oczywiście zagrożeni są nie tylko twórcy serwisów służących wymianie plików, ale również osoby, które je udostępniają i pobierają. Jednak Ci drudzy mogą czuć się teraz nieco bezpieczniej.
Na żądanie Microsoftu, Dropbox blokuje linki do plików
Usługi chmurowe to serwisy hostingowe, jak każde inne. Tak jak w przypadku Megaupload, Rapidshare, czy każdego innego podobnego serwisu, Dropboksem rządzą te same prawa. Kontrowersyjne w przypadku Dropboksa zapisy, że serwis może mieć dostęp do każdego pliku użytkownika i udostępniać je podmiotom trzecim w przypadku podejrzenia o popełnienie przestępstwa lub naruszenia prawa przeszły bez echa, bo praktycznie każdy serwis chmurowy ma podobne. Dzisiaj jednak za sprawą Microsoftu Dropbox jest mocno krytykowany. Jednak tym razem niesłusznie.
Hojoki policzył, że Google Drive ma 82 miliony użytkowników
Hojoki to taka ciekawa aplikacja w chmurze, dzięki której można zintegrować różne usługi i wyświetlać je oraz powiadomienia etc. w jednym miejscu. Dzisiaj Hojoki policzył na podstawie częstotliwości użytkowania i odniesień do innych usług chmurowych ile tak naprawdę Google Drive może mieć użytkowników, skoro Google nie podaje żadnych oficjalnych liczb. Na podstawie danych o tym, że Dropboksa używa 50milionów osób, a Evernote’a 24 miliony i tego, jakie usługi użytkownicy podpinają pod Hojoki wyszło, że z Google Drive korzysta około 82 milionów osób.
Potrzeba nam tyle chmur? Jeszcze jedna chmura, tym razem od LG
Tuż przed premierą Samsunga Galaxy SIII, a przede wszystkim usługi S-Cloud, której forma wciąż pozostaje zagadką, koreański rywal wprowadził na rynek swoją usługę w chmurze. LG Cloud od 1 maja jest dostępne w Stanach Zjednoczonych i Korei południowej. W ciągu roku ma się pojawić w pozostałych krajach naszego globu w tym Polsce. LG Cloud wyróżnia się przede wszystkim promocyjną powierzchnią na pierwsze pół roku – 50 GB robi wrażenie. Czy jednak potrzebne jest tyle usług w chmurze?
Po kilku dniach zapoznawania się z Google Drive mogę przyznać sobie rację – w lutym pisałem „nie czekam na Google Drive” i dziś wiem, że się nie myliłem – Google Drive okazało się przeciętną, mało innowacyjną usługą, którą można określić mianem aktualizacji Google Docs, a nie pełnoprawnym wirtualnym dyskiem z bezproblemową synchronizacją na miarę najnowocześniejszych rozwiązań sieciowych. Tymczasem dziś Dropbox wprowadził kolejną nowość, czym potwierdził, że – tu parafrazując jeden z tekstów Tomka Boguszewicza na Spider’s Web – wciąga Google Drive nosem.
Microsoft też zbroi SkyDrive'a na przybycie Google Drive
Google Drive jeszcze się nie pojawił, a konkurenci już mocno szykują się i zbroją na jego przywitanie. Dropbox co rusz dodaje nowe funkcje i zwiększa promocje za polecanie usług, teraz przyszła kolej na SkyDrive od Microsoftu. SkyDrive w końcu otrzymał aplikację dla Windowsa i OS X, która upodabnia go do Dropboksa i bez zbędnych kombinacji pozwala na łatwe synchronizowanie plików z systemu z chmurą i innymi urządzeniami. Jednak przy okazji nowy SkyDrive zmniejsza pojemność dla nowych użytkowników – dostaną oni nie 25 gigabajtów, a jedynie 7. To i prosta, niekonfigurowalna aplikacja na systemy pokazuje, w którą stronę ma iść SkyDrive – masowej chmury, która jednak może zrażać bardziej świadomych i zaawansowanych użytkowników.
Dropbox z kolejną przydatną funkcją - udostępnianiem folderów osobom bez konta
Dropbox od dłuższego czasu się zbroi. W tym tygodniu mamy poznać podobno usługę dysku chmurowego od Google’a- Google Drive. Zainteresowanie Google Drive jest spore, bo może to być chmura integrująca wszystkie pozostałe usługi Google’a. Nic dziwnego, że Dropbox w ostatnich miesiącach przyspieszył rozwój i co chwilę prezentuje nowe usługi – tym razem jest to możliwość udostępniania całych folderów do odczytu osobom, które nie posiadają konta na Dropboksie. W końcu.
Komputerowa chmura jest tematem, który od kilku lat jest uważany za jeden z najważniejszych dla przyszłości internetu. Trudno się z tym nie zgodzić – zjawisko przenoszenia danych z naszych osobistych urządzeń na odległe serwery jest wspaniałym krokiem naprzód. Rok 2012 możemy wręcz nazwać rokiem chmury i to nie dlatego, że zapowiadane są nowe usługi, ale dlatego, że stare i nowe usługi w chmurze zaczynają docierać masowo do użytkowników. Zwykli użytkownicy zaczynają dostrzegać zalety tego rozwiązania i świadomie z niego korzystają. Nic więc dziwnego, że tak otwarcie mówi się o rychłym starcie usług Google’a i Samsunga. Pozostali duzi gracze, tj. Microsoft i Apple też już są mocno zaangażowani w komputerową chmurę.
Chmura przyszłością i nawet teraźniejszością jest i nie ma się co z tym kłócić. Jednak ma jeszcze bardzo długą drogę do przebycia, by wbić się w świadomość konsumentów i nie wzbudzać niepokoju. Świadczy o tym trend tworzenia usług chmurowych tak, by nie przypominały chmury. O ile zaplanowna aplikacja SkyDrive, o której wieść niesie, że zintegruje chmurę z Windowsem tak, że ta będzie niemal nie do odróżnienia od eksploratora plików jest jeszcze sensowna, bo SkyDrive oferuje dostęp przez przeglądarkę, o tyle serwisy strumieniowania muzyki z chmury, które wymagają instalacji dodatkowych programów, pokazują, jak daleko nam jeszcze do zaakceptowania chmury taką, jaką jest.
Dropbox podwaja bonusy za polecenia - czyżby zbrojenie przez premierą Google Drive?
Konkurencja bywa najlepszym stymulatorem rozwoju i ulepszania ofert. Niedawno Play ze swoją nową ofertą spowodował, że konkurencja stara się też pójść do przodu. Teraz przyszła pora na Dropbox. Ta jedna z najpopularniejszych usług dysku chmurowego i synchronizacji między urządzeniami zwiększyła właśnie dodawaną dodatkową pojemność po poleceniu znajomym z 250 megabajtów na 500 megabajtów maksymalnie do 16 gigabajtów. Użytkownicy, którzy mają płatne konta po poleceniu otrzymają 1 gigabajt, maksymalnie do 32. Mimo, że Dropbox jest popularną usługą, to taki ruch można powiązać z zapowiadanym i nadchodzącym już niedługo Google Drive. Dropbox zbroi się, zachęca i przywiązuje użytkowników, by po premierze Google Drive nie okazało się, że “przyjdzie Google i pozamiata”.
Box to od dziś realna konkurencja dla iCloud i przy okazji Dropboksa
Przez długi czas Apple promował iPhone’a, a tym samym pozostałe urządzenia napędzane iOS hasłem „There’s An App for That”, czyli jest do tego aplikacja. W tym haśle jest sporo racji, bo mimo zamkniętej platformy i surowych restrykcji, w App Store możemy znaleźć tysiące aplikacji potrafiących poradzić sobie z większością problemów. Z drugiej strony Apple stara się zapewnić coraz więcej aplikacji sygnowanych swoim logo, stając się tym samym konkurencją dla programów innych deweloperów. Teraz jednak zewnętrzni deweloperzy stworzyli naprawdę konkurencyjną dla iCloud chmurę.
Udostępnianie folderów z Dropboksa na Facebooku - świetny sposób na zdobycie nowych użytkowników
Jednak wiadomo już, że taka funkcja może nieźle wspomóc przyrost użytkowników Dropboksa – po udostępnieniu folderu odbiorcy na ścianie wyświetla się informacja o dostępności folderu. Po kliknięciu przenoszony jest oczywiście na stronę Dropboksa. Cwany plan na powiększenie bazy użytkowników.
Dropbox w przeglądarce ładniejszy, ale to jeszcze nie to
Wszystkie geeki kochają Dropboksa, prawda? Ja też go uwielbiam i zazwyczaj jest to pierwsza aplikacja/usługa, jaką instaluję/konfiguruję na sprzęcie komputerowym, zarówno desktopowym, jak i mobilnym (no.., poza Windows Phone’em, gdzie Dropboksa wciąż nie ma). Na Maku usługa świetnie integruje się z aplikacją Finder i jestem aktualnie w powolnym procesie przenoszenia większości swoich plików do chmury Dropboksa. Na smartfonach Dropbox jest podstawową aplikacją, dzięki której mam dostęp do najważniejszych plików i dokumentów. Służy mi on również do automatycznej synchronizacji z komputerem Mac wszystkich zdjęć wykonywanych aparatem w Samsungu Galaxy SII. Na iPadzie z kolei integruję z Dropboskem wszystkie możliwe aplikacje (np. świetny 1Password).
GG planuje Dropboxa dla mas. To prawdziwa nadzieja dla komunikatora
Nowa wersja komunikatora GG to zaledwie początek szerokich zmian. Obecny od ponad roku na stanowisku prezesa GG Networks Tomasz Jażdżyński wielokrotnie podkreślał, że zdaje sobie sprawę z opóźnienia na rynku, jakie aktualnie ma nowy komunikator będący następcą popularnego Gadu-Gadu. Były prezes Interii i Bankiera nie poddaje się jednak i zapowiada rychłą ofensywę.
SugarSync wciąga Dropboxa nosem, czyli o zasługach Michaela Della w promowaniu chmury
Media donoszą, że Google wzięło na cel popularnego Dropboxa i już za chwilę uruchomi konkurencyjną internetową szafę na pliki, nazwaną GDrive. Tymczasem najgroźniejsza konkurencja da Dropboxa już tu jest. Nazywa się SugarSync i sprawia, że Dropbox staje się zbyt skomplikowany w użyciu i po prostu niepotrzebny.
Wszystko wskazuje na to (bo „Wall Street Journal” nie zwykł się mylić), że już wkrótce zadebiutuje Google Drive – odpowiedź największej firmy internetowej świata na sukces i popularność serwisu Dropbox, dzięki któremu miliony użytkowników przechowują swoje pliki w tzw. technologicznej chmurze. Trudno jednak być przesadnie podnieconym rychłym debiutem nowej usługi Google’a. W ostatnim czasie internetowy gigant skutecznie bowiem dowodzi, że stracił miano innowatora, a debiuty nowych usług okazują się niewypałami.
Insync - bo dobrze jest podkraść pomysł od Dropboksa
Dropbox to prawdziwy chmurny kombajn, dzięki któremu można przechowywać dokumenty, pliki, zdjęcia, czyli wszystko to co dotychczas trzymaliśmy lokalnie na komputerach, w internetowej chmurze po to, by mieć do nich dostęp z dowolnego urządzenia komputerowego. Jednak czasami potrzebujemy czegoś mniejszego, dedykowanego konkretnym czynnościom. Jedną z nowych aplikacji powstałych na bazie pomysłu Dropboksa, której twórcy nie ukrywają, że wzorowali się na hitowym programie, jest Insync, który pozwala zarządzać Dokumentami Google w sposób bardzo zbliżony do tego, jak zarządzamy plikami w Dropboksie. Jestem przekonany o dużym potencjale usługi, która przy okazji „naprawia” braki w Google Docs.
Jeśli już zapłacimy w internecie, to nie za coś niepewnego
Płacenie w internecie za usługi czy dostęp do treści bywa zdradliwe. Mimo, że coraz więcej osób płaci, a inicjatywy takie, jak ostatnie promocje w Android Markecie pomagają w popularyzacji płatności przez internet to problem jest bardziej złożony. Kupno aplikacji pod wpływem impulsu jest dosyć proste i pewne. Gorzej jest natomiast z usługami, zwłaszcza takimi, które wymagają subskrypcji – po kto zagwarantuje, że nowe czasopismo, które miało mocne wejście, utrzyma się rok, i to w podobnej formie? Albo że gdy kupię dodatkowe miejsce w chmurze od konkurencyjnego, ale nowego gracza, to za kilka miesięcy on nie zbankrutuje i wciąż będzie zapewniał konkretne parametry usługi?