Zakochałem się w Holstin – polskim horrorze na Warmii z lat 90
Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, jak wyglądałoby Resident Evil osadzone w Polsce. Odpowiada na to Holstin – unikalna produkcja rodzimego studia, która zdobyła moje serce. Nie mogę się doczekać pełnej wersji, mamy do czynienia z prawdziwą perełką.

Życie w Polsce lat 90 to horror sam w sobie. Dla ludzi mojego pokolenia, czyli współczesnych 30-latków, był to specyficzny okres. Beztroski czas przy osiedlowym trzepaku kontrastował z trudną sytuacją ekonomiczną, przez którą wiele rodzin ledwo wiązało koniec z końcem. Bieda, bezrobocie i głęboka zapaść Polski wschodniej to traumy, których echa wciąż są obecne w kraju i narodzie.
Do egzystencjalnego horroru Polski z lat 90 twórcy gry Holstin dodają maszkary godne serii Resident Evil.
Holstin to survival horror przenoszący gracza do Polski 1992 r., do zapomnianego przez Boga zadupia gdzieś na Warmii, o niezbyt wdzięcznej nazwie Jeziorna-Kolonie. Tutaj nawet pociąg się nie zatrzymuje, toteż główny bohater musi z niego wyskoczyć, szukając w zapyziałym miasteczku swojego przyjaciela, realizującego dziennikarskie śledztwo w miejscowej ubojni.
Wzorem Resident Evil 4, lokalsi nie okazują należytej gościnności. Wąsaci mieszkańcy Jeziornej rzucają się na gracza w opętańczym szale, zmuszając protagonistę do zabarykadowania w obskurnym kiblu zamkniętej stacji. Właśnie tutaj zdobywamy pierwszą broń, odkrywamy pierwsze elementy fabuły i rozpoczynamy survivalową przygodę w gęstym polskim sosie retro.


Holstin miesza rozgrywkę 2D oraz 3D, kapitalnie operując kamerą i trójwymiarowym środowiskiem.
W pierwszych minutach gracz ma wrażenie, że Holstin to prosta przygodówka zamknięta w dwóch wymiarach. Jednak wciskając bumpery na kontrolerze, zyskujemy możliwość dowolnego obracania kamery. Okazuje się wtedy, że niemal całe środowisko gry to pełen trójwymiar, stylizowany na produkcje retro 3D z pierwszego PlayStation. Resident Evil, Silent Hill, Clockwork Tower... piękna klasyka.
Bardzo mi się podoba, że podczas celowania z broni palnej, kamera przeskakuje za plecy bohatera. Dzięki temu walka jest ciekawsza, a Holstin nabiera przestrzennej głębi. To jak połączenie Resident Evil 2 oraz Resident Evil 4 w jedną spójną przygodę. Z osobnym ujęciem podczas eksploracji i szamotaniny w zwarciu, osobnym podczas walki dystansowej.
Świetne jest to, że przejście między 2D oraz 3D jest natychmiastowe. Dzięki temu gracz może płynnie strzelać z dużą precyzją w zmęczonych życiem Polaków lat 90 krwiożercze zombie, aby sekundę potem lawirować w ciasnych uliczkach, unikając ataków dystansowych. Zamiana perspektywy to jeden z największych atutów Holstina. Jestem pewien, że małe studio wiele razy wyklinało to ambitne założenie projektowe, ale to właśnie w nim tkwi znaczna część mrocznego uroku.

Drugi największy plus tej produkcji to oczywiście klimat Polski wczesnych lat 90.
Twórcy survival horroru często i gęsto nawiązują do słusznie minionego okresu. Bohater podnosi paczki fajek z wielbłądem, które może wymieniać na inne produkty. Energii dodają mu cukierki Kopiko, a z radia przygrywa tandetne disco polo. Mieszkańcy Jeziornych-Kolonii – o ile nie są akurat obłąkani – sprawiają wrażenie przygniecionych rzeczywistością. Tylko w nielicznych młodych pali się iskierka buntu oraz nadziei.
Eksploracja Jeziornych-Kolonii to jak podróż w czasie. Gracz widzi czerwone dywany wiszące na ścianach, CPN-y, kioski z tanimi magazynami, porzucone maluchy na chodnikach, klatki schodowe zagracone meblami czy place zabaw tak niebezpieczne, że dzisiaj Unia Europejska objęłaby je militarną kwarantanną. Wisienką na torcie są dawno zapomniane karty telefoniczne, oczywiście z papieżem Polakiem, wykorzystywane do zapisu stanu gry w budkach.
Znaczna część klimatu jest budowana przez napotkane postaci. Nastolatka marząca o wyjeździe do wielkiego miasta, cwaniak handlujący czym popadnie, osiedlowy kark zastraszający sąsiadów czy bogobojna staruszka nieustannie ślęcząca w oknie – każdy z nas zna te stereotypy, a w latach 90 były one żywsze i częstsze niż kiedykolwiek.


Zróbcie sobie prezent i sprawdźcie demo Holstin na Steam. Naprawdę warto.
Polski survival horror wymaga wielu szlifów, ale już teraz czaruje unikalną oprawą oraz żonglerką perspektyw. Twórcy ze studia Sonka mogą popracować zwłaszcza nad systemem ostrzału oraz walką kontaktową. Brakuje jej nieco mięsistości, do tego celowanie do latających stworów jest absolutnym koszmarem. Zwłaszcza że bestie przenikają przez ściany szarych polskich bloków.
Mimo tych mankamentów, Holstin już teraz daje masę frajdy. Gra ujęła mnie klimatem, unikalnymi bohaterami oraz miejscem akcji. Polski survival horror wyrasta na moją ulubioną nadchodzącą rodzimą produkcję niezależną. Chociaż ta wciąż nie otrzymała daty premiery, każdy może pobrać nowe demo na Steam, samemu odwiedzając Jeziorne-Kolonię. To już trzecia – a jednocześnie najlepsza do tej pory – wersja demonstracyjna nietypowej produkcji.
Trzymam kciuki za projekt i już nie mogę się doczekać, kiedy położę ręce na finalnej, pełnej edycji.