Chcą im postawić wiatraki. Mieszkańcy nie wiedzieli, bo... nie mają Facebooka
Przeciwnicy wiatraków coraz częściej powołują się na nieprawdziwe teorie spiskowe, jednak często źródłem niepotrzebnych sporów może być poczucie, że zostali potraktowani niesprawiedliwie.

Portal nto.pl donosi, że mieszkańcy wiosek Nowaki i Biechów w gminie Pakosławice opowiedzieli się przeciwko "zlokalizowaniu na ich terenie farm wiatrowych, fotowoltaicznych i magazynów energii".
- Jeśli mieszkańcy nie będą chcieli takiego sąsiedztwa, to nie będziemy z tym walczyć – potwierdził nto.pl wójt Pakosławic Adam Raczyński.
Dodał, że liczy na to, że podczas spotkań z inwestorem mieszkańcy jednak zmienią zdanie, aby można było porozmawiać i wyjaśnić obawy czy ewentualne nieścisłości.
Dlaczego takie spotkanie nie odbyło się wcześniej? Odbyło się. Tylko że wyłącznie w sieci, "za pośrednictwem internetowego komunikatora".
Nie jesteśmy społeczeństwem obytym z komunikacji internetowej. Dowiadujemy się z informacji zawieszonych na tablicy ogłoszeń czy od sołtysa lub radnego. A takich wiadomości zabrakło – komentował jeden z mieszkańców Biechowa.
O samej planowanej inwestycji mieszkańcy dowiedzieli się od dzieci, którzy w szkole mogli wziąć udział w konkursie o energiach odnawialnych organizowanym przez inwestora.
Niekiedy mieszkańcy nawet gdy wiedzą o takich spotkaniach to nie zawsze się na nich pojawiają
Albo nie mają zamiaru słuchać argumentów drugiej strony i zostają przy swoim zdaniu, powtarzając mity.
Można jednak zrozumieć tych, którzy poczuli, że coś dzieje się za ich plecami, kiedy nie zostali zaproszeni do rozmowy. W „Psychologii teorii spiskowych” Jan-Willem van Prooijen pisał, że ludzie są w stanie akceptować decyzje, które wydawały im się wcześniej niekorzystne, ale pod warunkiem, że są przekonani co do tego, że procedura ich podejmowania była sprawiedliwa.
Badanie nad różnymi stylami zarządzania wykazało, że przywódcy, którzy pozwalają swoim zwolennikom zabrać głos wtedy, gdy mają zostać podjęte ważne decyzje i którzy traktują wkład i opinie zwolenników poważnie, wywołali mniej teorii spiskowych niż przywódcy niepartycypacyjni.
Łukasz Drozda, autor książki "Miejskie strachy", zauważał, że "zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie szukał dziury w całym i wierzył w najbardziej oderwane od rzeczywistości bzdury".
Gra toczy się o tych, którzy mogą nie wiedzieć, co jest prawdą, a co nie
- Przedmiotem troski powinny być jednak osoby znajdujące się w strefie "pomiędzy". Jest grupa ludzi, która jeszcze nie jest przekonana, ale może być podatna na różne stwierdzenia. Kluczową rolę musi odegrać edukacja i rzetelna informacja. Każdy z nas, przeglądając sieci społecznościowe, mógł trafić na emocjonalny post, który okazał się nieprawdziwy, a mimo to wywołał oburzenie, strach czy przerażenie, a my pod wpływem impulsu go udostępniliśmy, poszerzając zasięg takiej bzdury – mówił w rozmowie ze Spider's Web+ Łukasz Drozda, urbanista i politolog, autor książki "Miejskie strachy".
Rzecz jasna nie mamy pewności, czy tak było w tym przypadku, ale to dobry dowód na to, skąd mogą brać się opory czy zadry. Ile takich sporów wybuchło, bo mieszkańcy poczuli się zdradzeni i uznali, że ktoś w tajemnicy chce postawić im wiatraki lub maszt komórkowy? Pozostaje mieć nadzieję, że do dialogu dojdzie lepiej późno niż wcale.