Trump dostanie "latający pałac". Ten samolot dosłownie ocieka luksusem, są zdjęcia wnętrza
Administracja Donalda Trumpa ma otrzymać od rodziny królewskiej z Kataru podarunek, który już teraz określany jest mianem „najbardziej luksusowego samolotu świata”. Mowa o superluksusowym Boeingu 747-8, wartym ponad 400 mln dol.

To pierwszy taki przypadek w historii USA, gdy zagraniczne państwo oferuje prezydentowi Stanów Zjednoczonych „latający pałac”. Podarunek od Kataru nie tylko budzi kontrowersje polityczne, ale też stawia pytania natury prawnej i konstytucyjnej.
Bo czy prezydent – nawet jeśli sam twierdzi, że wszystko jest „transparentne i zgodne z prawem” – może przyjąć prezent o wartości kilkuset milionów dolarów od obcego państwa?
Trump, jak to Trump, nie przejmuje się krytyką. Na swoich profilach społecznościowych zapewnia, że sprawa jest „w pełni publiczna i zgodna z procedurami Departamentu Obrony”. I rzeczywiście – z informacji ABC News wynika, że Biały Dom oraz Departament Sprawiedliwości przygotowały analizę prawną, która ma potwierdzać legalność całej operacji.
Analiza mówi, że nie narusza to zakazu (zapisanego w Konstytucji USA) dotyczącego zagranicznych prezentów, ponieważ samolot nie jest przekazywany osobie fizycznej, ale Siłom Powietrznym Stanów Zjednoczonych, a ostatecznie fundacji biblioteki prezydenckiej.
W niedzielny wieczór Trump zamieścił w mediach społecznościowych wpis, w którym potwierdził, że jego administracja przygotowuje się do przyjęcia samolotu.
13-letni luksus za setki milionów dolarów
Wbrew pozorom, nie jest to nowy samolot. Boeing 747-8, o którym mowa, ma już 13 lat. Ale niech was to nie zmyli – jego wnętrze to czysty luksus. Sam Trump miał już okazję zwiedzić maszynę w lutym tego roku, gdy była zaparkowana na lotnisku w West Palm Beach.

Według informatorów wnętrze przypomina bardziej apartament królewski niż kokpit prezydencki: marmury, złote wykończenia, prywatne sypialnie, salon konferencyjny, przestrzeń rekreacyjna i systemy rozrywki klasy premium. Samolot ma być wart - uwaga! - 400 mln dol.
Wewnątrz maszyny znajdują się co najmniej trzy saloniki, dwie sypialnie, dziewięć łazienek, pięć kuchni, prywatne biuro i wystarczająca liczba miejsc w klasie biznes, aby pomieścić dziesiątki gości.

Przed wejściem do służby jako Air Force One, maszyna zostanie dostosowana do wymogów bezpieczeństwa Sił Powietrznych USA – zarówno pod kątem łączności, jak i systemów obronnych.
Jak można zobaczyć na zdjęciach, wnętrza inspirowane są stylem art déco i charakteryzują się dużymi kanapami, fotelami rozkładanymi i drewnianymi panelami. System w samolocie zapewnia dostęp do ciepłej i zimnej wody w każdym zlewie w kuchni, umywalce w toalecie oraz prysznicach. Dla użytkowników i gości dostępny jest cyfrowy system rozrywki pokładowej (IFE).

CNBC podało, że Departament Obrony współpracuje z już z firmą L3Harris Technologies w celu modyfikacji używanego katarskiego Boeinga 747, który potencjalnie mógłby zostać wykorzystany jako nowy samolot prezydencki USA.
Więcej na Spider's Web:
Dlaczego ten prezent jest tak kuszący?
Obecna flota Air Force One opiera się na dwóch samolotach Boeing 747-200, które służą od 1990 r. Mimo że kontrakt na ich wymianę podpisano jeszcze w 2018 r., projekt boryka się z opóźnieniami i przekroczeniem budżetu.
Nowe maszyny od Boeinga miały być gotowe w 2024 r., ale ostatecznie ustalono, że wejdą do służby w 2029 r. Już po zakończeniu kadencji Trumpa.

Trump, który nigdy nie ukrywał swojej frustracji z powodu opóźnień, miał nawet poprosić Elona Muska o wsparcie przy przyspieszeniu procesu. Nie przyniosło to jednak spektakularnych efektów – Boeing przewiduje, że dostawa będzie mogła być zrealizowana najwcześniej w 2027 r.
A że Trump chce mieć nowy samolot teraz, rozwiązanie w postaci katarskiego prezentu wydaje się dla niego idealne.

Choć prawnicy Białego Domu i Departamentu Sprawiedliwości uznali, że cała operacja nie łamie konstytucji (w tym klauzuli, która zabrania urzędnikom przyjmowania prezentów od obcych państw), to Demokraci nie mają wątpliwości: to próba obejścia prawa i bezczelna demonstracja wpływów zagranicznych.
Prezent od szejków
Choć oficjalne ogłoszenie o przekazaniu samolotu miało nastąpić podczas wizyty Trumpa w Katarze, ostatecznie Biały Dom wycofał się z tego planu. Według rzeczniczki Karoline Leavitt wszystko odbywa się zgodnie z prawem, a prezydent „dba o pełną transparentność”.
Dla Trumpa to doskonała okazja, by zyskać nowy symbol potęgi i luksusu – i to bez kosztów dla własnej kieszeni. Dla jego przeciwników to natomiast kolejny dowód na to, że granice między polityką a prywatnym interesem wciąż się zacierają.
Sprawa „latającego pałacu” dla Trumpa to coś więcej niż tylko historia o drogim samolocie. To polityczny test dla amerykańskiej demokracji, etyki władzy i granic wpływu obcych państw.
Pomijając już aspekty etyczne i jazdę po korupcyjnej bandzie, to cała akcja może tylko ośmieszyć Stany Zjednoczone. Takie supermocarstwo powinno być w stanie samo wyprodukować samolot dla swojej głowy państwa, a nie latać maszynami podstawionymi przez wspierający terroryzm reżim w Katarze.
Czy Air Force One made in Qatar stanie się symbolem drugiej kadencji Donalda Trumpa? Czy może raczej początkiem nowej fali kontrowersji i śledztw? Jedno jest pewne: ta historia jeszcze długo nie opuści medialnych radarów.