REKLAMA

Strażacy podsumowali szalone lato. Mówią wprost: czegoś takiego jeszcze nie widzieli

Zawsze latem było ciepło, zawsze latem bywały ulewy – mówią ci, którzy zaprzeczają postępującym zmianom klimatycznym. Czy faktycznie seria upałów przerywana gwałtownymi deszczami nie jest niczym nadzwyczajnym? Strażacy pokazali bardzo niepokojące dane.

Strażacy podsumowali szalone lato. Mówią wprost: czegoś takiego jeszcze nie widzieli
REKLAMA

Fundacja Sendzimira postanowiła sprawdzić, ile interwencji mieli w trakcie tegorocznego lata strażacy. Otrzymane dane od Państwowej Straży Pożarnej porównano z latem sprzed 10 lat. Jeżeli ktoś uważa, że wakacje zawsze jest gorąco, zawsze są burze i zawsze zdarzały się dni z wichurami, to… cóż, poniekąd ma rację. Problemem jest intensywność i częstsze występowanie tych zjawisk, które wcześniej były czymś nietypowym, a dziś są codziennością. Mamy na to twarde dowody.  

REKLAMA

W tym roku strażacy interweniowali prawie 250 tys. razy. Aż o 63 proc. więcej niż 10 lat temu

– To było katastrofalne lato – mówi wprost Paweł Kuna z OSP Wieliszew.

Kiedy jedna część kraju zmagała się z ekstremalnymi powodziami, druga wciąż walczyła z hydrologiczną suszą i trąbami powietrznymi. Obecnie sezon z wysokimi temperaturami, silnym wiatrem czy gwałtownymi opadami deszczu znacznie się wydłużył, a to oznacza, że ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz bardziej dotkliwe dla nas wszystkich i trzeba głośno mówić o tym, że ich przyczyną jest zmiana klimatyczna – stwierdził strażak.

Jak podsumował Paweł Kuna, służy już wiele lat i „czegoś takiego” jeszcze nie widział. Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące były bardzo intensywne. Fala upałów, niszczycielskie trąby powietrzne, krótkie, ale niezwykle intensywne deszcze czy w końcu powódź – oto nasza nowa rzeczywistość.

Agata Skrzypczyk z OSP Grabowiec w materiale przygotowanym przez Fundację Sendzimira opisuje, że najtrudniejszą tegoroczną interwencją była ta po przejściu trąby powietrznej. Jak sama przyznaje, najczęściej w tym roku służby wyjeżdżały do usuwania skutków burz. Naukowcy już wcześniej alarmowali: burze są coraz bardziej gwałtowne i zjawiska przybierają ekstremalne natężenie.

Materiał jest niezwykle poruszający. Doskonale zdaję sobie sprawę ze skutków katastrofy klimatycznej, bo są widoczne gołym okiem. Męczą upalne dni, a zalane ulice utrudniają poruszanie się po mieście. Tutaj jednak słyszymy słowa tych, którzy odczuwają nasilenie ekstremalnych zjawisk najbardziej. Są pierwsi na miejscu, raz walczą ze skutkami burzy, ulewnych deszczów czy przejścia trąby powietrznej, by chwilę później reagować na pożary, które są konsekwencją suszy. Widzą ludzkie tragedie spowodowane szalejącą pogodą.

Z jednej strony mówi się o konsekwencjach ulew, a z drugiej przypomina, że ciągle zmagamy się z suszą. Na ten paradoks zwróciły też uwagę Lasy Państwowe. To nic innego, jak właśnie skutki katastrofy klimatycznej.

Nie posłuchaliśmy naukowców, czas posłuchać strażaków?

Występujący od szeregu lat silny wzrostowy trend temperatury powietrza na obszarze Polski, był w sierpniu 2024 r. kontynuowany. Tylko od 1951 r. wzrost temperatury w tym miesiącu szacowany jest na 2,8°C. Wartość współczynnika trendu jest zróżnicowana w poszczególnych regionach klimatycznych kraju. Najsilniejszy wzrost temperatury powietrza w sierpniu występuje w Karpatach (3,1°C), najsłabszy – na Wybrzeżach i Pobrzeżach (do 2,5°C)

– podsumowało niedawno IGMW.
REKLAMA

Niestety głosy naukowców, ekologów czy aktywistów przez lata były przeważnie ignorowane. Czy posłuchamy strażaków, którzy mówią wprost, że zmiany klimatyczne już teraz są poważnym zagrożeniem?

Zdjęcie główne: Emeryk III / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA