REKLAMA

Sauna beztekstylna w Tarnowskich Górach z kamerami. Mówią: nie chcesz, to nie wchodzisz

Granica pomiędzy prywatnością a dbaniem o bezpieczeństwo bardzo często się zaciera. Teraz mamy kolejny ciekawy przykład – z punktu widzenia użytkowników jednak bardzo niepokojący. Na wieść o tym, że kamery zamontowano w saunie, korzystający z niej słusznie pytają: a co, jeśli dojdzie do włamania i nagrania pójdą w świat?

monitoring
REKLAMA

Po remoncie w Parku Wodnym w Tarnowskich Górach w strefie saun zamontowano kamery monitoringu – informuje katowicka „Wyborcza”. Dwie znajdują się przy wejściu, trzecia naprzeciwko wejścia do saun.

REKLAMA

Cóż, nie da się ukryć, że sauna to akurat ostatnie miejsce, w którym chce się być obserwowanym

Zwracają na to uwagę klienci. W jednej z internetowych dyskusji padło słuszne pytanie: kto będzie odpowiedzialny za to, że ktoś wykradł obraz i zdjęcia trafią do sieci. Nie jest to takie nieprawdopodobne. Pisaliśmy przed chwilą o wycieku danych z laboratorium, eksperci do spraw bezpieczeństwa przestrzegają pracowników hotelu przed fałszywymi wiadomościami służącymi do przejęcia ich kont. Nawet park wodny może stać się celem hakerów, tym bardziej, jeśli ten tak mocno przygląda się odwiedzającym.

Przedstawiciele punktu w Tarnowskich Górach odpowiadają raczej standardowo: chodzi o bezpieczeństwo. Jak tłumaczą w rozmowie z katowicką „Wyborczą” nagrania są „niezbędnym narzędziem w przypadku zgłaszanych reklamacji przez klientów”. A w razie czego mogą być udostępnione organom ścigania.

Zdaniem pytanego mecenasa „zamontowanie kamer w saunach beztekstylnych zdecydowanie mogłoby zostać uznane za naruszenie dóbr osobistych człowieka”.

Nie chcesz, żeby cię nagrywać – nie wchodzisz. Takie rozwiązanie mogłoby wydawać się proste, gdyby nie fakt, że miejsc, w których jesteśmy rejestrowani przybywa. Niedawno pisaliśmy o tym, że w brytyjskich sklepach sieci Lidl kasjerzy mają nosić kamery niczym policjanci. I niby też chodzi o bezpieczeństwo - w oświadczeniu prasowym sieć wprost nawiązuje do rosnącej przestępczości, która ma wpływ na całą branżę handlu detalicznego – ale stanie naprzeciwko kasjera wyglądającego jak stróż prawa może być specyficznym doświadczeniem.

„Gazeta Wrocławska” w ubiegłym roku opisywała przykład basenu na Brochowie, gdzie kamery teoretycznie mogłyby zarejestrować osoby przebierające się.

To, że kamera nagrywa z cenzurą, nie jest równoznaczne z tym, że pracownik ochrony nie może nas podejrzeć. Nawet jeśli na 100 procent nie może tego zrobić, to poczułem ogromny dyskomfort wiedząc, że nagrało mnie jakieś urządzenie (…) Nawet jeśli jest to legalne, to zarządzający basenem powinien przynajmniej zainstalować zadaszenie nad przebieralniami.

- zwracał uwagę klient basenu.

Przedstawiciele Aquaparku Wrocław przekonywali, że kamery chronią użytkowników basenu (jak wymieniono: przed rozbojami, napaściami, kradzieżami, zasłabnięciami innymi przypadkami zagrożenia zdrowia i życia) zaś monitoring w przebieralni objęty jest filtrem. Podobno obraz nie jest monitorowany na żywo, ale jednocześnie przedstawiciele nie zdradzili, czym dokładnie jest nałożony filtr i jak konkretnie działa.

Należy dodać, że dobra osobiste, a do takich zalicza się wizerunek, który może zostać ujawniony na nagraniu z monitoringu, pozostaje pod ochroną prawa cywilnego na zasadach ogólnych przewidzianych w przepisach ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny, przede wszystkim zaś w jej art. 23 i 24. Zatem w przypadku naruszenia dóbr osobistych, osoby takie mogą dochodzić ochrony praw i ewentualnego zadośćuczynienia przed właściwym sądem cywilnym, który rozpoznaje sprawy w trybie i na zasadach określonych w ustawie z dnia 17 listopada 1964 r. Kodeks postępowania cywilnego.

- komentował wówczas Urząd Ochrony Danych Osobowych.

Podkreślono również, że każda osoba, która uzna, że jej dane osobowe są przetwarzane niezgodnie z prawem może złożyć skargę do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.

Na Spider's Web więcej piszemy o prywatności w sieci:

Problem polega na tym, że bardzo często możemy nawet nie wiedzieć, że jesteśmy obserwowani

REKLAMA

Swego czasu głośno było o przypadkach – także w Polsce – kiedy okazywało się, że kamery montowane były w hotelowych pokojach. Trudno taką wychwycić, bo np. w polskim przypadku kamerę ukryto w… podłączonej ładowarce. Taki „szpiegowski” sprzęt swego czasu można było kupić za ok. 250-300 dol.

Dobrze jest zacząć od podejrzliwego przyjrzenia się wszystkim miejscom, które spełniają jeden z dwóch warunków: mają dostęp do prądu lub są na dobrej wysokości i mają potencjalnie „ciekawy” widok przed sobą – radziliśmy wyjaśniając, jak można rozpoznać, że w naszym pokoju hotelowym może być kamera.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA