Jechałem dzisiaj z nowymi Mapami Apple. Cztery rzeczy mi się spodobały. Wywalam Mapy Google
Przetestowałem nowe Mapy Apple w drodze do pracy. Nowak, co ty pitolisz, że jechałeś do pracy z nowymi Mapami Apple, jak ty chłopie pracujesz z domu - mógłby ktoś zapytać i generalnie miałby rację. Na swoją obronę mam to, że odwoziłem dziecko do przedszkola i potem wracałem do domu, czyli do pracy. Przejechałem z nowymi Mapami Apple raptem kilka kilometrów, więc tego tekstu nie należy traktować jako recenzji, a raczej jako bardzo pierwsze wrażenia.
Zwykle jeżdżę z Mapami Google, a to dlatego, że Mapy Apple ciągle uznawałem za wybrakowane i niegodne zaufania. Raptem miesiąc temu napisałem tekst Mapy Apple to żart. Chciałem pojechać do Lidla, pokierowały mnie do Kaliningradu i wiecie co? Dzisiaj tamten tekst jest już nieaktualny, ponieważ aktualizacja Map Apple, którą Apple właśnie ogłosił oficjalnie, usprawniła również działanie wyszukiwarki.
O wszystkich nowościach w nowych Mapach Apple pisał szczegółowo na Spider’s Web Piotrek Grabiec w tekście: Nowe funkcje w Mapach Apple w Polsce. Teraz masz powód, by zrezygnować z Google Maps. No i trochę mnie tym tekstem zachęcił, żeby dać Mapom Apple jeszcze jedną szansę. Spróbowałem i cztery funkcje bardzo mi się spodobały.
Pierwsza nowość: sygnalizacja świetlna w aplikacji Apple Maps w Polsce
Teraz podróżując z Mapami Apple, widzimy, gdzie czekają na nas skrzyżowania z sygnalizacją świetlną, co jest szczególnie przydatną informacją, gdy podróżujemy po nieznanym lub mało znanym mieście. Wiedząc, że zaraz zbliżamy się do świateł, dostajemy sygnał, że może nie być sensu rozpędzać samochodu za bardzo, skoro zaraz będzie skrzyżowanie, na którym może być konieczność mocnego zwolnienia lub nawet całkowitego zatrzymania.
Widząc też światła na mapie, możemy podjąć decyzję o ominięciu skrzyżowania np. jakąś boczną drogą, która pozwoli nam sprawniej wykonać prawoskręt. Taka informacja zdecydowanie się przydaje, a jeśli nie znamy dobrze miasta, to nie mogliśmy wcześniej skorzystać z tej wiedzy, którą teraz apka podsuwa pod nos.
Druga nowość: znaki STOP w Mapach Apple
Znak Stop jest jednym z najważniejszych znaków drogowych. Jego zlekceważenie lub przeoczenie może doprowadzić do tragedii. Teraz Mapy Apple w Polsce nie tylko pokazują, gdzie czeka nas następny Stop, ale również wykorzystują te znaki jako element nawigacyjny. Jadąc dzisiaj do pracy, usłyszałem komunikat „za znakiem Stop skręć w lewo”.
Trzecia nowość: ograniczenia prędkości w Mapach Apple w Polsce
Początkowo jadąc mniejszymi ulicami Bielska-Białej mapy nie informowały mnie o obowiązującym ograniczeniu prędkości. Jednak gdy tylko wjechałem na drogę wojewódzką, to nawigacja poinformowała mnie, że obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 50 km/h. Chwilę później trafiłem na odcinek z ograniczeniem do 70 km/h, o czym również poinformowały mnie znaki, a następnie pojawiło się ponownie ograniczenie do 50 km/h. Mapy Apple poprawnie pokazywały obowiązujące ograniczenia.
Co ciekawe na iPhonie nie potrafią tego zrobić nawet Mapy Google w Polsce. Na Teneryfie miałem ograniczenia prędkości w Google Maps, a w Polsce nie mam.
Czwarta nowość: czytelny widok 3D z odwzorowaniem budynków
Widok w Mapach Apple zmienia się dynamicznie. Gdy jedziemy wolniej, to mapa jest przybliżana, żebyśmy lepiej mogli zapoznać się z najbliższym otoczeniem, skrzyżowaniem i zjazdami. Wtedy mamy widok 2D.
Jednak gdy przyśpieszymy, widok się oddala, a na ekranie iPhone’a pokazuje się bardzo czytelny obraz mapy 3D, na której widzimy wszystkie budynki, ich wysokość, kształt i bryłę. Taki widok pomaga dodatkowo w lokalizacji i sprawia, że patrząc na mapy, mamy pewność, że ten ciąg bloków, który widzimy na mapie, jest tym ciągiem bloków, do którego się zbliżamy. Dzięki temu łatwiej zidentyfikować małe osiedlowe uliczki itp.
Mapy Google wypad. Mapy Apple zostają
Zaintrygowały mnie te nowe Mapy Apple. Doskonale pamiętam przecież, że gdy ta usługa startowała, to działała tragicznie. Szef Apple musiał nawet przepraszać klientów i pokazywać im, jak mogą korzystać z rozwiązań konkurencji. Tak złe były Mapy Apple. Jeszcze miesiąc temu trafiłem na fakap, który zamiast do pobliskiego Lidla kazał mi jechać w setki kilometrów do Kaliningradu.
Dzisiaj Mapy Apple pozytywnie zaskoczyły mnie. Po tych kilku kilometrach wspólnej podróży mam olbrzymi apetyt na więcej. Dlatego usunąłem z pulpitu skrót Map Google, żeby nie sięgać po nie z przyzwyczajenia, i będę dalej testował nowe Mapy Apple. Jest potencjał!