Łaziki marsjańskie nie potrafią znaleźć śladów życia nawet na Ziemi. O tych na Marsie możemy zapomnieć
Kiedy pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku na Marsie lądował Sojourner, pierwszy łazik marsjański, miłośnicy astronomii wiedzieli, że oto na powierzchni planety stanęło pierwsze mobilne laboratorium, które może się przemieszczać w poszukiwaniu śladów obecności wody, a być może nawet obecnego i przeszłego życia. Od tego czasu na Marsa poleciały jeszcze większe od niego łaziki Spirit i Opportunity i znacznie większe Curiosity i Perseverance. Są to najwyższej klasy mobilne laboratoria zdolne do badania składu chemicznego gleby i poszukiwania tzw. biosygnatur. Gdzie zatem jest to życie?
To, że jesteśmy w stanie na Marsa wysłać tak zaawansowane urządzenia, jak napędzane generatorami radioizotopowymi laboratoria wielkości samochodu dostawczego, zdolne do pokonywania dziesiątek kilometrów po powierzchni planety, to prawdziwy cud. Oto roboty z Ziemi regularnie najeżdżają Czerwoną Planetę, a następnie buszują po jej powierzchni przez długie lata, a nawet dekady.
Czytaj także:
- Gates uderza w Muska. Zamiast Marsem, powinien się zająć Ziemią
- Wideo dnia: Mechaniczna ręka na Marsie pakuje prezenty dla Ziemian
- Tajemnicza twarz niedźwiedzia na Marsie. Chatka na Księżycu może się schować
Smuci jednak w tym kontekście fakt, że jak dotąd mimo wyrafinowanych instrumentów nie odkryły one żadnych śladów obecności życia na Marsie. Wiadomo, że każdy - naukowiec czy nienaukowiec - liczył na to, że znajdziemy tam, jeżeli nie małe żyjątka, to chociaż mikroorganizmy, które różniłyby się diametralnie od tych, które znamy z powierzchni naszej planety. Tymczasem lata płyną, a na Marsie o życiu nawet nikt nie wspomina.
Czyżby zatem planeta ta była całkowicie pozbawioną życia kupą piachu i skał? Czy naprawdę najbardziej żyjącymi obiektami istniejącymi w całej trwającej 4,5 miliarda lat historii Marsa są łaziki wysłane tam z Ziemi?
Odpowiedzi na to pytanie nie ma, ale jest jednak coś, co daje nadzieję na to, że nie wszystko stracone i odkrycie życia na Marsie - przeszłego lub obecnego - może wciąż być przed nami.
Łaziki marsjańskie nie potrafią znaleźć życia nawet na Ziemi.
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Nature Communications badacze postanowili zbadać zdolność odkrywania życia przez instrumenty zainstalowane w tym celu na pokładzie łazików marsjańskich. Trzeba przyznać, że wyniki tych eksperymentów są zaskakujące. Do badań wykorzystano próbki pobrane z dna wyschniętej delty rzecznej na pustyni Atacama w Chile. Owszem, obecnie jest to miejsce naprawdę nieprzyjazne dla życia, ale wciąż powinno kipieć życiem w porównaniu do czegokolwiek, co znajdziemy na powierzchni Marsa.
Analiza próbek za pomocą symulowanych wersji instrumentów znajdujących się na pokładzie łazika Curiosity oraz przygotowywanego do lotu łazika Rosalind Franklin wskazała, że żaden z tych instrumentów nie wykryłby konkretnych związków organicznych pochodzenia biologicznego. Mamy zatem problem - łazik wysyłany na Marsa w poszukiwaniu życia, nie odkryłby życia nawet w niektórych miejscach na Ziemi. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób te same instrumenty mają znaleźć ślady życia na Marsie i to takie pochodzące sprzed milionów lat.
Jeżeli odczuwacie teraz zawód, to spójrzcie na to w inny sposób. Gdyby łaziki z łatwością odkrywały życie na pustyni Atacama, a na Marsie nie widziałyby nic, to byłby to faktycznie dowód na to, że Mars to tylko sucha, bezduszna kula piachu. Skoro jednak łaziki nie widzą życia ani na Marsie, ani na Ziemi, to… życie na Marsie wciąż może istnieć, może wręcz siedzieć na samym łaziku, choć on nie jest w stanie go wykryć. To oznacza jedno: o tym, czy życie na Marsie jest dowiemy się więcej dopiero wtedy, kiedy pobrane przez łazik Perseverance próbki przylecą na Ziemię i trafią do dużych, specjalnie do tego przygotowanych laboratoriów. Być może czeka nas jednak jakieś zaskoczenie.