Szkoci biją rekord na środku morza. Polacy powinni wziąć przykład
Farma wiatrowa Seagreen docelowo ma zapewnić elektryczność dla ponad miliona szkockich gospodarstw domowych. Niemniej jednak to nie ilość prądu robi tu największe wrażenie, a miejsce instalacji farmy. Nikt wcześniej nie budował turbin wiatrowych na tak głębokim morzu.
Seagreen znajduje się na Morzu Północnym, 27 kilometrów od wybrzeża Szkocji. Wskazana farma wiatrowa była budowana przez ponad 10 lat i właśnie zaczęła produkować elektryczność. Nie działa jeszcze z pełną wydajnością, jest bowiem nadal w budowie. Docelowo ma składać się z 114 turbin, które dostarczą łącznie 1,1 gigawata energii do miliona gospodarstw domowych.
Czytaj też:
Każda z turbin ma wysokość 187 m, czyli dokładnie tyle, co warszawski Pałac Kultury i Nauki (wyłączając iglicę). W przypadku tej konkretnej farmy ciekawsza jest jednak ta druga wysokość. Czyli głębokość morza, gdzie postawiono farmę wiatrową. Seagreen bije bowiem rekord: nikt wcześniej nie przytwierdzał turbin do dna morskiego tak bardzo odległego od powierzchni.
Seagreen, czyli najgłębsza farma wiatrowa na świecie
Za decyzją o biciu rekordu głębokości nie kryje się żadne, nomen omen, drugie dno. Właściciele farmy - SSE Renewables i TotalEnergies - wyznaczyli to miejsce jako najsensowniejsze ekonomicznie, analizując warunki pogodowe w regionie, infrastrukturę i charakterystykę terenu. Miejsce inwestycji podbiło jej koszt do łącznie 3 mld funtów, ale obie firmy spodziewają się bardzo szybkiego zwrotu inwestycji. Nie tylko Seagreen ma uwalniać Szkocję od produkcji 2 mln ton dwutlenku węgla, zastępując stare źródła energii nowoczesnym, ale też ma być bardzo wydajna. W razie potrzeby nawet dwie trzecie Szkocji może polegać na tej jednej farmie.
Turbiny przytwierdzone są do dna morskiego znajdującego się na głębokości 59 metrów. Docelowo, cała farma ma produkować 5 terawatogodzin energii rocznie. A nie jest to nawet największa szkocka farma wiatrowa, znajduje się na drugim miejscu na podium. Szkocja czerpie na dziś 1,9 gigawata energii z wiatru. Do 2030 r. ma to być już 11 GW. Raptem w poniedziałek tamtejsze władze zatwierdziły budowę trzech kolejnych farm, które - gdy zostaną ukończone - będą zapewniać 2,8 GW energii.
To nie tylko mądre inwestycje z uwagi na postępujące zmiany klimatu. Wielka Brytania, tak jak Polska, zmaga się problemem gwałtownie rosnących cen energii. Kraj ten również w znacznej mierze polega na importowanych paliwach kopalnianych, w szczególności na importowanym gazie ziemnym.
Według szacunków komisji brytyjskiego parlamentu, przed napaścią Rosji na Ukrainę rachunek za prąd statystycznego Brytyjczyka wynosił 1971 funtów. Dziś wynosi ponad 3500 funtów, a w styczniu ma być to absurdalna wręcz kwota 4600 funtów. To prognoza przy założeniu, że utrzyma się bieżące zużycie prądu. Obywatele mogą wprowadzić oszczędności w zużyciu prądu, które nie są brane pod uwagę w symulacji. Relatywnie szybka przesiadka na elektrownie wiatrowe zmniejszy uzależnienie kraju od światowej geopolityki i w oczywisty sposób korzystnie wpłynie na ceny energii. Nic, tylko zazdrościć.