Hurra! Niech żyje macOS!
Gdy Apple pokazywał dziś na keynote WWDC22 iOS-a 16 nie mogłem ukryć zażenowania. - Żeby lider innowacji mobilnych aż tak zżynał od głównego konkurenta nowe funkcje? - mówiłem do siebie w myślach. Jednak, gdy Craig Federighi zaprezentował nową wersję macOS poczułem ekscytację, na jaką czekałem od dawna.
macOS Ventura wygląda na jedną z największych aktualizacji desktopowego systemu operacyjnego w historii Apple'a. I w końcu taką, która realnie usprawni mi pracę.
iPhone to najważniejszy produkt Apple'a, który przynosi firmie największe pieniądze, więc tam są rzucane największe siły inżynierskie amerykańskiej firmy. Mnie jednak od pewnego czasu mniej ekscytuje rozwój iPhone'a i jego oprogramowania, bo tak po prawdzie niewiele tam się dzieje przełomowego od kilku lat. Apple Watch to z kolei mój ulubiony gadżet rodem z Cupertino, z którym mam - hmm - najbardziej intymne relacje. W końcu Mac, oczywiście wraz z systemem macOS, to najczęściej używany przeze mnie produkt Apple'a. Towarzyszy mi każdego dnia przez kilkanaście godzin. Jest moim biurem, telewizorem oraz podstawową maszyną do komunikacji.
Na Makach pracuję od kilkudziesięciu lat. System operacyjny macOS znam na wylot. Przez lata zbudowałem sobie flow pracy, który znam na pamięć i mogę powtarzać z zamkniętymi oczami. Mam te same okna aplikacji otwarte stale, które mają na dodatek odpowiedni rozmiar i ułożenie na ekranie. Tu nic się zmieniło od wielu, wielu premier nowych wersji systemu operacyjnego Apple'a, mimo przesiadek na nowe komputery, czy nawet gdy przychodzi mi używać zarówno komputera stacjonarnego, jak i przenośnego.
macOS Ventura ma szansę to w końcu zmienić. Na lepsze.
Najważniejszą funkcją nowego desktopowego systemu operacyjnego Apple'a wydaje się być Stage Manager. To nie tylko grupowanie aplikacji, czy też otwartych okien aplikacji - ale przede wszystkim nowa filozofia działania i pracy, pewien swoisty dodatkowy dock z aktywnymi aplikacjami, który pomoże zapanować nad otwartymi oknami.
Do tej pory Apple stosował politykę pracy na Biurkach. Można było grupować aplikacje na poszczególnych pulpitach. Mnie jednak nigdy ten system do siebie nie przekonał. Brakowało bowiem ogólnego widoku na wszystkie aktywne okna i aplikacje, a przełączanie się pomiędzy Biurkami nie było przesadnie intuicyjne.
Stage Manager wydaje się być połączeniem Docka z Biurkami. I to takim połączeniem, które ma gigantyczne szanse kompletnie odmienić moją codzienną pracę, w tym przede wszystkim zarządzanie oknami oraz widokiem na to, co się dzieje na ekranie, co jest dla mnie kluczowym aspektem działania. Nie chcę przesadnie ferować wyroków, ale na papierze Stage Manager wygląda na prawdziwego game-changera desktopowych systemów operacyjnych. Nie mogę się doczekać tego, kiedy zaimplementuję go do swojego workflowu.
Znakomite nowości przynosi także Ventura w aplikacji, która - obok Slacka - jest najważniejszym dla mnie narzędziem pracy biurowej, czyli w Mailu. Wreszcie nowości, które realnie wyniosą korzystanie z maila na nowy poziom - cofnij wysłanie wiadomości oszczędzi wstydu wiele razy (wiem to!), info o follow-upach odciąży mnie nieco w pracy w aplikacji Things, a tzw. rich links usprawnią i przyspieszą pracę (nie trzeba będzie w wielu przypadkach przerzucać się do przeglądarki).
Bardzo dobrze wyglądają także zmiany w Spotlight, który jest dla mnie najważniejszym narzędziem nawigacyjnym po systemie. Wiem oczywiście, że w Polsce funkcjonalność Spotlight jest mocno ograniczona w stosunku do wersji z innymi językami systemowymi, ale i tak nowe możliwości wyszukiwania i sortowania robią ogromne wrażenie.
Dodajmy do tego świetnie zapowiadającą się funkcję Passkeys, która wygląda na prawdziwą rewolucję w hasłach i logowaniu się do usług i serwisów online (i którą mam nadzieję szybko podchwycą konkurenci) i 4 najważniejsze funkcje nowego macOS przemawiają do mnie bardziej niż kilka ostatnich lat rozwoju tegoż systemu operacyjnego.
Apple mocno wcisnął pedał gazu w rozwoju kategorii Mac w ostatnim czasie - zarówno pod względem sprzętowym, jak i oprogramowania.
Bardzo mnie to cieszy, gdyż przez dłuższy okres czasu wyglądało na poważną marginalizację rozwoju komputerów na rzecz innowacji w smartfonach. Wygląda jednak na to, że teraz role się odwróciły - w ostatnich latach mniejszy postęp widać w smartfonach, dodatkowo Apple od kilku inkarnacji iOS-a coraz bardziej unifikuje go z Androidem (żeby nie powiedzieć, że podkrada wszystkie pomysły...), a większy w kategorii desktop.
Procesory Apple'a były ogromną rewolucją. Nieprawdopodobną wręcz, jeśli weźmiemy długoletnią dominację Intela na tym polu, którą Apple zamiótł pod dywan premierą swoich własnych procesorów all-in-one M1. Teraz wygląda na to, że macOS Ventura jest nowym otwarciem w oprogramowaniu bazowym Maka, które wyniesie pracę na komputerach Apple'a na zdecydowanie wyższy poziom niż dotychczas.
I prawdę mówiąc nie potrafię ukryć ekscytacji.
W ostatnim czasie przesiadłem się z wiekowego iMaka 27" na Mac Studio z ekranem Studio Display i dzięki temu moje codzienne wstawanie do pracy stało się jeszcze bardziej radosne. Jak sobie pomyślę, że macOS Ventura da mi wkrótce możliwość jeszcze przyjemniejszej, lepszej pracy, to na mojej twarzy już dziś gości szelmowski uśmieszek.
Hurra, niech żyje macOS!