REKLAMA

Koniec z cyfrową partyzantką. Google nie pozwala już oceniać rosyjskich knajp

Podobną decyzję podjął TripAdvisor. Sytuacja jest trudna do oceny. Z jednej strony firmy nie chcą zezwolić na spam, z drugiej cel akcji był mimo wszystko słuszny: przynajmniej spróbować pokazać Rosjanom, jak jest naprawdę. Z tej opcji już nie skorzystamy, a na pewno nie wszyscy.

03.03.2022 12.35
mapy google maps jak oszczedzac benzyne paliwo aktualizacja
REKLAMA

Akcja inspirowana była wpisem twitterowego konta Anonymous. Autor zachęcał, aby namierzyć dowolną rosyjską restauracje, pub czy inne miejsce służące rozrywkowym celom i w komentarzu wpisać, że bandyta Putin najechał Ukrainę, a ukraińskim żołnierzom należy się wszelkie uznanie.

REKLAMA

Sugerując się choćby polskim Twitterem, odzew był całkiem spory

Google – a także TripAvisor – blokuje jednak opcję recenzowania knajp z miejsc oddalonych od nich. Póki co zmiana jest wprowadzana powoli i np. jeszcze udało się "odwiedzić" przypadkowy pub w Moskwie. Niewykluczone, że Google jak zwykle wprowadza zmiany po kolei, zaczynając od najbardziej zaangażowanych regionów czy kont.

Niby Google ma rację – takie działanie narusza regulamin, na dodatek jest zupełnie sprzeczne z celem ocen. Z drugiej strony chodzi przecież o walkę z rosyjską propagandą. Użytkownikom w większości nie chodzi o zrujnowanie czyjegoś biznesu, a jedynie próbę przebicia się z informacjami, które w Rosji są cenzurowane.

Przypomnijmy, że tamtejsze władze choćby już zagroziły Wikipedii ocenzurowanie całej rosyjskojęzycznej wersji serwisu, bo artykuł mówi wprost o inwazji rosyjskich wojsk i zabijaniu cywilów.

Google musi być jednak ostrożne. Pojawiło się przecież otwarte oskarżenie, że spółka Alphabet – wraz z Metą i Twitterem – "podżega do wojny" i prowadzi "wrogie działania propagandowe".

REKLAMA

Nie chodzi o to, że Google boi się o własny interes

Raczej każda taka akcja może być wykorzystana jako propagandowy "dowód w sprawie", że zachód chce siać zamieszanie. Google woli wybić ten argument z ręki i informuje o blokadzie komentarzy. "Co złego, to nie my". A znając życie, internet i tak znajdzie sposób, aby przebić się z prawdą na cyfrowy teren wroga. Wszak nie ma co się oszukiwać: trwa wojna cyfrowa, w trakcie której nawet drobne partyzanckie ataki mogą mieć znaczenie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA