Rok po premierze, miesiąc po zakupie. Xbox Series S to najbardziej niedoceniona konsola obecnej generacji
Właśnie mija rok od premiery nowych Xboxów i miesiąc odkąd kupiłem Xboxa Series S. Ta niepozorna konsolka sprawdza się doskonale i jest bardzo niedocenionym sprzętem.
Właśnie mija rok od premiery Xboxów nowej generacji. Xbox Series X i Series S zadebiutowały dokładnie 10 listopada 2020 r. Niesamowite, jak szybko minął ten czas.
Xbox na swoich profilach w mediach społecznościowych świętuje. Powodów do celebracji jest więcej, bo całej marce właśnie stuknęło 20 lat. Do tego od dziś subskrybenci Game Passa mogą grać w jeden z najlepszych tytułów Microsoftu, czyli Forzę Horizon 5. Xbox zdecydowanie ma swoje pięć minut.
Nie będę udawał, że jestem z Xboxem od 20 lat.
Wręcz przeciwnie - od kiedy pamiętam, byłem w obozie Sony. Zaczęło się od pożyczonego PSX, z małym skokiem w bok w postaci Xboxa 360. Później byłem niemal wyznawcą PlayStation, mając PS3, a później PS4. Pochłaniały mnie gry na wyłączność, które były prawdziwymi perełkami.
Od kiedy zostałem tatą, gram zdecydowanie mniej. Przed długi czas nie miałem żadnej stacjonarnej konsoli i nie planowałem wejścia w nową generację. PS5 i Xbox Series X zupełnie mnie nie grzały, bo wiedziałem, że w moim przypadku przez kilka lat po prostu by się kurzyły. Gaming nadal jest moim hobby, ale od jakichś dwóch lat gram wyłącznie na Switchu, który świetnie wpasował się w mój tryb życia.
Wtem, skuszony promocją kupiłem Xbox Series S. O rany, jaka ta konsola jest dobra!
Jakiś miesiąc temu w sklepie Allegro pojawiła się świetna oferta na Xboxa Series S. Konsola kosztowała 1099 zł. Nie wiedzieć kiedy znalazła się w moim wirtualnym koszyku, a dzień później w moim fizycznym domu. Jak do tego doszło, nie wiem. To był impuls.
Wiedziałem, że nie mam czasu na granie. Wiedziałem, że dostęp do telewizora mam tylko późnym wieczorem, kiedy zwyczajnie nie mam już siły na dalsze gapienie się w ekran. Jednocześnie jakiś pierwiastek gracza we mnie mówił: hej, Xbox Series S jest dla ciebie idealny! Jest tani i daje dostęp do Game Passa, więc nie pożałujesz, nawet jeśli będziesz korzystał z niego tylko od czasu do czasu.
Początek mógł być tylko jeden: przelot nad moim własnym domem w MS Flight Simulator.
Nawet nie sądziłem, że ta godzinka przed telewizorem da mi taką radość. Przeskok z małego ekranu Switcha na duży ekran to było naprawdę coś. Zaskoczyła mnie jakość grafiki, bo malutki i taniutki Xbox Series S zaoferował mi prawdziwie next-genowe doznania.
Kilka dni temu skończyłem Star Wars: Jedi Fallen Order. Grę, w którą chciałem zagrać od trzech lat, a nie miałem okazji. Nie zapłaciłem za nią żadnej dodatkowej złotówki, bo była w Game Passie, który miałem kupiony na rok. Cóż to była za przygoda!
Nie miałem wielkich nadziei co do Xboxa Series S, a okazał się on być świetną konsolą.
To next-gen pełną piersią. Mimo bardzo malutkiego rozmiaru (co niezmiernie mi się podoba) sprzęt zapewnia płynną rozrywkę i naprawdę ładną grafikę. Może i nie ma rozdzielczości 4K, ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Może i ma mały dysk, ale w moim przypadku nie ma to żadnego znaczenia. I tak zainstalowałem więcej gier, niż jestem w stanie przejść w rok.
Najbardziej zaskoczyły mnie jednak dwie inne właściwości, a mianowicie bardzo krótkie czasy ładowania gier oraz brak szumu w czasie grania. Te dwie cechy uświadomiły mi, jak wiele zmieniło się w konsolach od czasu mojego PlayStation 4. Daję słowo, czasami miałem wrażenie, że ten sprzęt w końcu odleci z mojej szafki RTV. Xbox Series S zapewnia nieporównywalnie wyższą kulturę pracy.
Dziś ma premierę Forza Horizon 5 w usłudze Game Pass.
Pobrałem ten tytuł, a jakże. Pograłem kilkanaście minut, ale już widzę, że to jest to. Idealna gra na krótką sesję przed spaniem.
Ba, Xbox sprawił, że zaczynam się zastanawiać nad sensownością mojego Switcha. Jestem zaskoczony, jak dobrze działa lokalne strumieniowanie gier z konsoli na smartfon. Kupiłem uchwyt pozwalający podpiąć smartfon do kontrolera Xboxa i sprawdza się to naprawdę świetnie. Płynność jest wręcz idealna, a lagi nie występują. Zupełnie inaczej niż w przypadku chmury Xbox Cloud, którą testowałem jakiś czas temu.
Do tego kontroler Xboxa pamięta konsolę jak i sprzęt podłączony poprzez Buetooth, czyli w moim przypadku smartfon. Tylny przycisk pozwala przełączać się pomiędzy tymi dwoma urządzeniami, bez konieczności każdorazowego parowania pada. Wspaniała funkcja, dzięki której nawet nie muszę kupować drugiego pada.
Impulsywne zakupy rzadko bywają dobrą inwestycją, ale jestem niezwykle zadowolony, że skusiłem się na Xboxa Series S. Podkreślam, że nie jest to konsola dla każdego. Jest to jednak fantastyczny sprzęt dla okazjonalnych graczy, szczególnie w połączeniu z Game Passem. A do tego wszystkiego jutro czeka mnie nostalgiczny powrót do odnowionego GTA: San Andreas, oczywiście bez żadnych dopłat, w ramach Game Passa. Tak, Xbox był dobrym wyborem.