Polskie dane z kosmosu. Własne satelity to nie tylko większe bezpieczeństwo, ale również potencjał biznesowy

Lokowanie produktu

- Kosmicznego bakcyla złapałem w 1957 roku. Tata pokazał mi start Sojuza. Radziecka rakieta wyniosła na orbitę okołoziemską Sputnika - pierwszego sztucznego satelitę – mówi prof. Jan Woerner, ustępujący dyrektor generalny Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Dziś w stworzenie całego klastra satelitów celuje Podkarpacki Klaster Kosmiczny.

Własne satelity to nie tylko większe bezpieczeństwo, ale również potencjał biznesowy

ESA ma już blisko 46 lat na karku. Powołana została do badania przestrzeni kosmicznej, ale również do wspierania nowoczesnego przemysłu w 22 państwach członkowskich. Od listopada 2012 roku jej członkiem jest również Polska, która dwa lata później dorobiła się własnej agencji kosmicznej. Polsa w swoich założeniach miała być nie tylko przyspieszać rozwój technologii, ale również pomagać rodzimym przedsiębiorcom w pozyskiwaniu europejskich funduszy.

Ile pieniędzy jest do wzięcia?

Woerner wspomina o badaniu opinii publicznej, która miała wypowiedzieć się na temat wsparcia publicznego dla ESA. Okazało się, że przeciętny Europejczyk byłby w stanie przeznaczyć 287 euro na badanie kosmosu. W rzeczywistości, każdy mieszkaniec kraju członkowskiego łoży do jej budżetu ok. 8 euro rocznie.

Sam budżet jest skonstruowany w ten sposób, że składka członkowska ma mniej, więcej odpowiadać wartości projektów skierowanych do firm z danego kraju. I tak, w ciągu ostatnich 8 lat polskie firmy zrealizowały dla ESA projekty na kwotę 170 mln euro. Uczestniczyło w nich 150 firm. 2 z 5 z nich należały do segmentu MŚP.

W Polskim sektorze kosmicznym pracuje 3 tys. ludzi.

Czy to dużo? Dr hab. Inż. Teodor Buchner zauważa, że sam Airbus z powodu koronawirusa musiał zwolnić bagatela 15 tys. pracowników. Na co dzień Buchner wykłada na Politechnice Warszawskiej, a także pracuje w EXATEL, polskim operatorze telekomunikacyjnym, który od 2018 roku świadczy usługi satelitarne i pracuje nad budową huba satelitarnego z funkcją kontroli misji.

Jego rozwojem zajmuje się Podkarpacki Klaster Kosmiczny, który wyznaczył sobie ambitny cel na przyszłość:

Stworzyć pierwszą, polską konstelację satelitów obserwacyjnych.

- Bezpiecznej łączności, wysokiej jakości danych potrzebuje sektor publiczny, polska gospodarka, sektor bankowy, energetyczny, ale też my wszyscy, zwykli użytkownicy w naszym codziennym życiu. I potrzebuje tego bezpieczeństwo kraju, polska armia"

- powiedział Maciej Małecki, wiceminister Aktywów Państwowych, w czasie inauguracji działania klastra.

Konstelację ma tworzyć 6 satelitów o wadze 100 kilogramów. Każdy z nich wyposażony ma być w aparat o wysokiej rozdzielczości. Jego szczegółowość przedstawić można jako wielkość piksela terenowego, który wynosi 0,5 metra. Nie będą to jednak zwykłe aparaty, które – jak nasze komórki – rejestrują promieniowanie elektromagnetyczne w wąskim spektrum (podobnie działają nasze oczy, więc nie widzimy w podczerwieni czy ultrafiolecie). Sensory satelitów wcale nie muszą podlegać tym ograniczeniom.

Satelity pomogą w zarządzaniu kryzysem.

Jednym z powtarzających się kataklizmów, które nawiedzają południową Polskę wiosną są powodzie. Od 1996 roku doświadczyliśmy 10 powodzi, w tym trzech druzgocących: z 1997, 2001 i 2010 roku. Ta ostatnia zniszczyła 800 szkół i 18 tys. domów. Na powodzie możemy się jednak przygotować nie tylko na Ziemi, ale również na orbicie.

Satelity mogą nam pomóc m.in. w obserwacji warunków atmosferycznych, śledzeniu fali kulminacyjnej na rzekach czy też sprawdzaniu podtopionych obszarów.

- Nie ograniczają nas przy tym chmury czy opady, które zwykłym aparatom przesłaniają powierzchnię Ziemi. Skorzystać możemy z radarów, niezależnych od pory dnia i nocy czy zachmurzenia

– mówi Kamil Obłodecki z EXATEL.

Satelita bez problemu odróżni obszary zalane od suchych, a także wykryje wegetację, która może powstrzymać falę.

W przeszłości musieliśmy wypożyczać europejskie satelity. Własna konstelacja dałaby nam niezależność w kwestii zaplanowania pracy orbitera i możliwość wykorzystania spójnego sygnału na rzecz instytucji publicznych. Dostęp do danych ma zaś pozwolić na stworzenie zupełnie nowych usług, a to rodzi potencjał biznesowy.

Kosmiczne startupy z Akademia Leona Koźmińskiego.

Popularny Koźmin stał się drugą, polską uczelnią, gdzie funkcjonuje ESA Lab. To ośrodek wspomagający współpracę akademicką pomiędzy wybranymi uczelniami w całej Europie, które wymieniać się mogą perspektywą tworzenia kosmicznych projektów.

- Naszą specjalizacją, którą dostrzegła ESA, jest rozwój kadr menedżerskich dla firm i instytucji działających na rzecz eksploracji kosmosu. W 2020 roku uruchomiliśmy pierwsze w Polsce studia podyplomowe, dzięki którym już w czerwcu nasz rynek wzbogaci się o kilkunastu nowych specjalistów przygotowanych do zarządzania projektami kosmicznymi. Od lat prowadzimy projekty naukowe dotyczące ryzyk towarzyszących eksploracji kosmosu

mówiła dr hab. Katarzyna Malinowska, autorka programu studiów podyplomowych „Przedsiębiorczość w sektorze kosmicznym” oraz szefowa Centrum Badań Kosmicznych w Koźmińskim.

Kosmos to bowiem nie tylko sfera zainteresowania politechnik, ale również uczelni biznesowych. Ktoś w końcu będzie musiał w przyszłości zarządzać księżycowymi kopalniami czy ekspansją na Marsie. W bliższej przyszłości studenci będą jednak głowili się nad tym, jak zapewnić komercjalizację projektom naukowym czy zaplanować kampanię marketingową innowacjom. Rolą SpaceX nie jest bowiem tylko wysyłanie rakiet w kosmos, ale również zarabianie pieniędzy i porywanie tłumów, które w przyszłości stanowiły będą o naszym potencjale innowacyjnym.

*Partnerem artykułu jest Exatel.

Lokowanie produktu
Najnowsze
Zobacz komentarze