Szykujcie się na nowe gry ze świata Star Wars. Disney rusza na dobre z Lucasfilm Games
Taktyczny sojusz Disneya i Electronic Arts dobiega końca, a EAmperium odchodzi w niebyt. Lucastarts odradza się jako Lucasfilm Games i chce teraz współpracować z innymi deweloperami i wydawcami.
Kilka lat temu Disney uznał, że Myszka Miki po wykupieniu praw do marki Star Wars będzie mieć pełne ręce roboty z filmami i nie zostanie jej czasu na takie głupotki jak jakieś gry wideo. Tym samym spuściznę Lucasarts, a więc studia odpowiedzialnego za takie serie jak Jedi Knight i Knights of the Old Republic, spuszczono w kiblu wraz z całym Expanded Universe. Miały je zastąpić nowości.
Wyłączne prawa do tworzenia zupełnie nowych gier osadzonych fabularnie w odległej galaktyce otrzymał od Disneya przy tym Electronic Arts, czyli znany, aczkolwiek niekoniecznie lubiany wydawca, który ma w portfolio takie serie jak FIFA, SIMS czy Battlefield. Reszta, jak to mówią, jest historią, a ta nieco przypomina fabułę… oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen.
EAmperium wydawało się z początku dobrym pomysłem.
Gracze wyrażali ostrożny optymizm, gdy lata temu słyszeli, iż grami Star Wars zajmie się wydawca z tak ogromnym doświadczeniem, który pod swoją kuratelą ma studia zajmujące się najróżniejszymi gatunkami. Szybko się jednak okazało, że pod jego rządami graczom wcale nie wiedzie się dobrze. Czekaliśmy pół dekady, a zamiast mnóstwo dobrych gier dostaliśmy… kryzys z lootboksami w tle.
Na szczęście mamy w tej beczce dziegciu kilka łyżek miodu, a wydawcy udało się odzyskać dobre imię za sprawą heroicznego uporu rebeliantów deweloperów ze studia DICE. Po tym, jak uratowany przez nich cudem Battlefront 2 odzyskał dobre imię, przyszła kolej na dwa celne strzały, które były dla fanów Star Wars tym, czym dla Luke’a, Hana i Lei oraz ich przyjaciół zniszczenie obu Gwiazd Śmierci.
Niestety wygląda na to, że nawet te dwa niespodziewane hity, czyli przygodowa gra akcji Star Wars Jedi: Fallen Order oraz sieciowa strzelanina skupiająca się na pilotowaniu statków o tytule Star Wars: Squadrons, to zbyt mało, zbyt późno. Disney uznał, że wyłączność na gwiezdnowojenne gry dla EA nie ma racji bytu, a ich relacja przechodzi z fazy „to skomplikowane” na „otwarty związek”.
Lucasfilm Games ma wreszcie ruszyć z kopyta.
O tym, że Disney powołuje do życia Lucasfilm Games, czyli swoistego spadkobiercę Lucasarts, informowaliśmy już blisko dwa lata temu, ale do tej pory słuch po tej marce zaginął. Electronic Arts nadal miało de facto wyłączność na komputerowe i konsolowe gwiezdnowojenne produkcje (wyjątkiem od nich były jedynie gry mobilne oraz Vader’s Immortal i Tales from the Galaxy’s Edge na gogle VR).
Wygląda jednak na to, że era EAmperium faktycznie dobiega końca. Korporacja władające marką Star Wars postanowiła dziś, a więc na tydzień po inauguracji projektu The High Republic, przypomnieć fanom o Lucasfilm Games. Pracownicy giganta założyli nowe profile w serwisach społecznościowych, a do tego pojawiły się pierwsze mgliste zapowiedzi tego, czego możemy się teraz spodziewać.
Lucasfilm Games od teraz jest marką, która będzie łączyć pod sobą wszystkie gwiezdowojnne gry, które będą powstawały „we współpracy z najlepszymi studiami w branży”. Nie jest tym samym wykluczone, że np. Ubisoft przygotuje grę typu open-world, w której wcielimy się w Mandalorianina, a CD Projekt RED wykorzysta silnik z Wiedźmina, by opowiedzieć dajmy na to o dalszych losach Rey Skywalker.
Mam nadzieję, że pierwsze konkretne informacje o takich komitywach pojawią się już niedługo. Warto przy tym mieć jednak na uwadze, że uwielbiane przez fanów marki wcale nie są gwarantem sukcesu, o czym mogą poświadczyć superbohaterowie Marvela. Podczas gdy filmy z cyklu MCU biły rekordy w Hollywoodzie, premiera gry o Avengersach od Square Enix przeszła całkowicie bez echa.