Nie taki diabeł straszny, jak go malują. iPhone 12 Pro Max — pierwsze wrażenia
iPhone 12 Pro Max jest już od rana w naszych rękach i ledwie się w nich mieści, a kilka razy z nich niemalże wypadł. Jak poza tym wypada największy tegoroczny telefon Apple’a? Sprawdziliśmy to.
W naszej redakcji pojawiły się już wszystkie nowe telefony Apple’a. Trzy tygodnie temu odebraliśmy iPhone’a 12 oraz iPhone’a 12 Pro z 6,1-calowymi wyświetlaczami, a dzisiaj dołączyły do nich dwa kolejne. Są nimi malutki, bo jedynie 5,4-calowy redakcyjny iPhone 12 mini oraz ogromny, bo aż 6,7-calowy bydlak.
Moim telefonem na ten rok niespodziewanie stał się iPhone 12 Pro Max.
Przyznam przy tym, że z początku wcale nie planowałem tego zakupu, a na chwilę przed premierą nowych smartfonów firmy Tima Cooka byłem w zasadzie pewien, że kupię iPhone’a 12 Pro, skoro wcześniej korzystałem z iPhone’a 11 Pro. Zakładałem, że w tym roku, podobnie jak w poprzednich latach oba topowe telefony będą miały ten sam moduł foto, ale tak się nie stało.
Czytaj też:
W trakcie konferencji uznałem, że wyboru będę dokonywał pomiędzy najmniejszym a największym modelem, ale to nadal nie był koniec moich rozterek. Przez ostatnie trzy tygodnie, w oczekiwaniu na ich premierę, używałem iPhone’a 12, który zachwyca stosunkiem ceny do jakości. Mój wybór padł w końcu na iPhone’a 12 Pro Max ze względu na aparat (do czego wrócimy).
Po tych kilku godzinach, które z iPhone’em 12 Pro Max wspólnie spędziliśmy, niczego nie żałuję.
Nie da się ukryć, że urządzenie jest ogromne, bo to największy iPhone wyprodukowany do tej pory. Obsługiwanie go za pomocą jednej dłoni jest niewygodne, ale jednocześnie jest nieco lepiej niż się spodziewałem (a właściwie obawiałem). iPhone 12 Pro Max mieści się do kieszeni jeansów i nie wbija mi się w ciało, gdy siedzę przy biurku i nie wysuwa się z niej nawet po kilku godzinach spędzonych w fotelu.
Myślę też, że dość pewnie chwytam iPhone’a 12 Pro Max, dzięki temu, że podobnie jak trzy pozostałe modele ma kanciaste i płaskie ramki. Opieram go sobie tak jak poprzednie modele telefonu dolną krawędzią obudowy o mały palec, a palec wskazujący wędruje w stronę wystającej znacznie bardziej niż w pozostałych trzech tegorocznych iPhone’ach wyspy aparatu.
Aparat jest jak na razie dla mnie wielką niewiadomą w iPhonie 12 Pro Max.
Nie przeczę, że zainteresowałem się tym modelem głównie ze względu na aparat, który ma, przynajmniej na papierze, nieco lepszy aparat niż iPhone 12 Pro. Wydając ponad 5 tys. zł na telefon z iOS-em chciałbym, aby robił jak najlepsze zdjęcia. Jak na razie diametralnej różnicy nie widać, a zanim będziemy mogli sami go porządnie przetestować, musi minąć nieco czasu.
Dlaczego? Powód jest prozaiczny — w chwili, gdy piszę te słowa, od odbioru telefonu z salonu Orange’a dopiero minęło kilka godzin. Zrobiliśmy już kilka przykładowych zdjęć zarówno wszystkimi nowymi iPhone’ami, jak topowymi smartfonach z Androidem, ale za dnia różnice pomiędzy nimi wcale nie są dramatyczne, a na warunki nocne musimy, tak po prostu, poczekać.
Aparatom w iPhone’ach z 2020 r. poświęcimy osobne materiały.
Już teraz jednak widzimy, że nowy topowy telefon Apple’a robi może nie tyle lepsze, ile nieco inne zdjęcia niż pozostałe trzy modele. W przypadku zdjęć typu makro otrzymujemy mocniejsze soczewkowe rozmycie tła bez użycia trybu portretowego za sprawą większej matrycy, a do 2,5-krotnego zoomu będę musiał się jeszcze przyzwyczaić.
Przyzwyczajenia będzie wymagał też interfejs, bo tak jak przyciski nawigacyjne i inne stałe elementy interfejsu są identycznej wielkości, gdy porównać ze sobą iPhone’a 12 Pro Max z 6,1-calowymi telefonami Apple’a, tak większa powierzchnia pozwala wyświetlić więcej treści — zdjęcia są większe, na listach jest więcej dłuższych wierszy itp.
Sporym plusem jest też to, że w iPhonie 12 Pro Max nie straszy notch.
Co prawda notch ma te same wymiary jak w iPhonie 12 mini, ale na tle znacznie dłuższej górnej krawędzi wydaje się mniejszy. Na uwagę zasługują też inne zaokrąglenia w rogach ekranu — gdy się im przyjrzałem, to się okazało, że mają większy promień niż w przypadku pozostałych modeli. Mam przy tym nadzieję, że iPhone 12 Pro Max miło mnie zaskoczy, jeśli chodzi o… akumulator.
iPhone 11 Pro po roku powoli zaczął niedomagać i zdarzało się, ze trzeba było go ładować w ciągu dnia, z kolei iPhone 12 już na starcie oferuje mniej-więcej taki sam czas pracy jak zeszłoroczny 5,8-calowy model (ale i tak uważam nowszy telefon za lepszy wybór). Z tego powodu nadzieję, że tegoroczny 6,7-calowy iPhone 12 Pro Max z ogniwem o pojemności 3687 mAh da mi wreszcie nieco oddechu.