Jak porzucić dział fotografii, a jednak na niej zarabiać? Samsung znalazł sposób
Samsung porzucił swój dział aparatów, a mimo to inwestuje w fotografię. Powstanie kolejna fabryka produkująca matryce. Tym samym Samsung rzuca rękawicę Sony.
Czy pamiętacie jeszcze system aparatów Samsung NX? Przez moment był to świetnie prosperujący dział, z dużym potencjałem na podbój rynku. Samsung wstrzelił się w przełomowy moment, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze systemy bezlusterkowców.
Było to nowe otwarcie na rynku foto, bo nawet producenci z zapleczem kilku dekad w produkcji aparatów, na rynku bezlusterkowców musieli startować od zera. Nowy typ aparatu wymagał współpracy wielu działów. Inżynierowie musieli stworzyć zupełnie nowe konstrukcje z matrycami rodem z lustrzanek, ale za to bez lustra. Do tego dział optyki musiał zaprojektować zupełnie nową linię obiektywów.
Był to więc bardzo wyjątkowy moment, kiedy Samsung mógł jak równy z równym powalczyć na rynku foto z prawdziwymi tuzami. Koreańczycy nie mieli doświadczenia w produkcji aparatów, ale mieli w produkcji nowoczesnego oprogramowania. Seria Samsung NX od początku wyróżniała się warstwą software’ową, dużymi ekranami i dotykową obsługą.
Najbardziej dziwił jednak fakt, że Samsung dobrze odnalazł się w optyce i pokazał kilka bardzo ciekawych obiektywów, takich jak np. bardzo jasny zoom 16–50 mm f/2–2.8, całą linię obiektywów stałoognoskowych oraz kilka naleśników o miniaturowych rozmiarach, świetnie współgrających z małymi korpusami aparatów.
Samsung ostatecznie porzucił linię aparatów NX. Dziś, po pięciu latach, planuje jednak duże inwestycje w fotografię.
W 2015 r. zaczęły pojawiać się pytania o przyszłość serii aparatów NX. Przedstawiciel Samsunga powiedział mi wtedy:
W 2015 r. fotografia mobilna nie była jeszcze traktowana na poważnie. To właśnie wtedy rozpoczynał się okres dużych skoków jakościowych wraz z kolejnymi generacjami, ale nikt nie traktował wówczas smartfonów jako alternatywy dla dużych aparatów. Smartfony robiły za dnia całkiem przyzwoite fotki, ale po zmroku zupełnie sobie nie radziły.
Samsung postawił wówczas wyłącznie na fotografię mobilną. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, ta decyzja wydaje się bardzo rozsądna. Sprzedaż dedykowanych aparatów jest na rekordowo niskim poziomie, a w dobie pandemii jest tak źle, że najwięksi producenci foto przekładają publikację raportów finansowych w obawie przed reakcją giełdy.
W tych realiach trudno wyżyć z aparatów. No chyba, że robi się matryce.
Biznes matryc okazał się największym beneficjentem przemian na rynku foto. W 2017 r. rynek był wart 13,9 mld dol. Według analityków ta wartość zostanie podwojona już w 2024 r.
Rynek nie wystrzelił oczywiście z uwagi na dużą fotografię, bo ta ma się wyjątkowo źle. Powodem tych wzrostów są smartfony. Najbardziej niesamowity fakt to ten, że liczba sprzedawanych smartfonów wcale nie musi się zwiększać, by rynek matryc mógł rosnąć.
Jeszcze niedawno każdy smartfon miał dwie matryce fotograficzne, jedną w głównym aparacie, a drugą w kamerce do selfie. Dziś na tylnej ściance potrafi być pięć obiektywów, a za każdym kryje się osobna matryca.
Na tym lukratywnym rynku króluje Sony, które kontroluje ok. 50 proc. udziałów. Samsung jest już na drugim miejscu z produkcją odpowiadającą za 17,9 proc. rynku. Japończycy z Sony nie śpią, bo wydatki na rozwój segmentu matryc na lata 2018 - 2021 wynoszą aż 9 mld dol. Sensory są produkowane do aparatów (nie tylko firmy Sony, ale też np. do Nikona), do celów medycznych, ale w największej mierze do smartfonów.
Samsung idzie na wojnę z Sony.
Business Korea donosi, że Samsung tworzy nową fabrykę produkującą matryce do aparatów. Nie będzie to zupełnie nowy budynek, lecz przekształcona fabryka produkująca dotychczas pamięci DRAM. Taka konwersja pochłonie równowartość ok. 820 mln dol.
Ekspansję już widać. Ostatnie premiery Samsunga pokazują, że ten producent ma duży apetyt na dostarczanie nowych, bardzo ciekawych matryc na rynek foto. Jedną z nich jest Isocell GN1 z wyjątkowo dobrym autofocusem i rozdzielczością 50 megapikseli. Innym produktem jest stuośmiomegapikselowapikselowa matryca Isocell Bright HM1 z Galaxy S20 Ultra. To nie koniec, bo przecieki mówią o sensorze wielkości około jednego cala i rozdzielczości 150 megapikseli, a do tego mówi się o nadchodzących matrycach mobilnych z rozdzielczościami powyżej 200 megapikseli.
Tym samym rynek smartfonów z jednej strony zabija tradycyjną fotografię, lecz z drugiej, po prostu ją przekształca. Zmienia się sprzęt - i to diametralnie - ale zdjęcia nigdzie nie odchodzą. Ba, robimy ich przecież więcej niż kiedykolwiek.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.