Droga TVP, robienia dydaktycznych materiałów wideo ucz się od youtuberów. Tu masz dobre przykłady
Droga (nawet bardzo) TVP, nie musisz wynajdywać wzoru na obwód koła w kwestii nauczania za pośrednictwem ekranu. Przed wami robili to ludzie z YouTube'a i robili to dobrze. Może warto się nimi zainspirować.
Programy robione przez TVP w celach edukacyjnych wyglądają tak, jakby wyciągnięto je z przepastnego archiwum stacji. Są pełne błędów, nudne i trącą całym stadem myszek.
Tymczasem na YouTubie prężnie działa kategoria edukacja i oferuje prawdziwe perełki.
Czego chcecie się nauczyć? Angielskiego? O nim z werwą opowie wam Arlena Witt. Polskiego? Z całym bogactwem jego fantastycznych zawiłości mierzy się Paulina Mikuła z Mówiąc inaczej. Matematyki? Chemii? Fizyki? Idźcie na polskie Khan Akademy. Możnaby pewnie argumentować, że przywołani twórcy opowiadają na swoich kanałach przede wszystkim o ciekawostkach, o których i tak przyjemniej się słucha, i z tego wynika ich sukces, możnaby... ale ten argument zgrabnym ruchem wytrąca menzurką Pan Belfer, nauczyciel chemii, który realizuje na swoim kanale program zarówno dla szkoły podstawowej jak i ponadpodstawowej. Do tej (niekompletnej z pewnością) listy można dodać całą masę ciekawych kanałów takich jak Uwaga! Naukowy Bełkot, emce, Nauka. To Lubię czy SciFun, które poruszają czasami naprawdę trudne tematy, w taki sposób, że tego po prostu chce się słuchać.
Tymczasem TVP zdecydowało się po prostu nagrać lekcje w takiej formie, w jakiej odbywałyby się one w klasie. Witamy w telewizji XXI wieku.
Youtuberzy biją na głowę jakość materiałów oferowanych przez TVP.
Filmy edukacyjne na YouTubie istnieją dłużej niż lekcje TVP i były chętnie oglądane przez uczniów jeszcze zanim wszystkich zagoniono do domów i rozpoczęto na żywym organizmie wielki narodowy eksperyment zwany zdalną edukacją. YouTube'owe lekcje, to nagrania z dobrze stworzonymi materiałami, z błędami czy literówkami zdarzającymi się sporadycznie, bo zwykle wycinanymi w edycji, z ciekawymi i angażującymi prowadzącymi, a co także ważne realizowane za pomocą budżetu, który naprawdę nie przekracza możliwości dotowanej z pieniędzy nas wszystkich telewizji publicznej. Za ich twórcami stoi sukces liczony w subskrypcjach i odsłonach. Naprawdę nie warto tego ignorować.
I jasne, nie oczekuję od TVP tego, że nagle dzieci będą ustawiać budziki w telefonach, żeby tylko nie przegapić lekcji fizyki prowadzonej przez charyzmatycznego prowadzącego. Oczekuję, że lekcja fizyki, którą telewizja mi zaproponuje, nie będzie obciachowa. Tyle i aż tyle.
I tylko nauczycielek żal. No dobra, dzieci też.
Trzeba pamiętać, że to, że szkoła w wersji telewizyjnej stała się pośmiewiskiem, nie jest winą prezentujących materiały nauczycielek, które nagle, zamiast do 30-osobowej klasy muszą przemawiać do kamery. Mało kto wyszedłby z tego obronną ręką, szczególnie jeśli zleceniodawca robiłby wszystko, by my to utrudnić – a wydaje się, że TVP, zamiast odjąć dzielnym paniom problemów, postanowiło je spotęgować.
Ktoś zdecydował, że taki projekt da się przygotować w kilka dni z ludźmi, którzy nigdy nic podobnego nie robili, ktoś przygotował fatalne materiały, które wersja optymistyczna – ktoś zatwierdził, nawet ich nie przeglądając / wersja pesymistyczna – nikt nawet nie przejrzał, ktoś nie sprawdził nagrań pod kątem merytorycznym, ktoś puścił w telewizji piramidalne bzdury.
TVP po prostu wpuściła na minę zatrudnione przez siebie nauczycielki.