Elite Dragonfly to najlepszy biznesowy laptop w historii HP. I jeden z najlepszych na rynku
Wymieniając zalety Dragonfly’a nawet nie wiem od czego zacząć. Jest lekki. Świetnie wyposażony. Doskonale się na nim pisze. Jest szybki. Malutki, a zarazem wygodny. A ja jestem w nim absolutnie zakochany.
Polska premiera HP Elite Dragonfly już za nami. Podobnie jak pierwsze testy tego komputera. Używałem go na razie stanowczo za krótko by móc ten tekst określić jako recenzja. Pierwsze wrażenia (a także drugie i trzecie i czwarte) są jednak stanowczo powyżej oczekiwań. To absolutnie rewelacyjna maszyna. I to nawet na tle innych – zazwyczaj znakomitych – biznesowych laptopów HP.
Dragonfly już przy pierwszym kontakcie wywiera znakomite wrażenie. W przeciwieństwie do większości biznesowych laptopów, komputer HP przyciąga wzrok nie tylko swoją smukłością, ale i… kolorem. Producent zdecydował się na odważny – jak na rynek firmowy – kolor granatowy. Osobiście wydaje mi się to świetną decyzją, komputer nadal prezentuje się elegancko, ale też wyróżnia się z tłumu. Tym niemniej z pewnością kolor laptopa to coś, co was najmniej interesuje.
Zacznijmy więc od masy. HP Elite Dragonfly jest absurdalnie lekki.
I mam tu na myśli nie tylko na myśli niecałego kilograma masy, ale też i świetne wyważenie. Za sprawą równomiernego rozłożenia tejże masy wzięcie komputera do ręki nie wiąże się z żadnym wysiłkiem. Sprawia wręcz wrażenie atrapy – pustej obudowy, w której zamiast podzespołów znajdziemy powietrze. To bez wątpienia najlżejszy i najbardziej poręczny laptop (w relacji do swojego rozmiaru), jaki kiedykolwiek miałem przyjemność testować.
Lekki nie oznacza jednak nietrwały. Sprzęt jest zamknięty w obudowie ze stopu magnezu i jest opatrzony normą MIL-STD 810G. Sprawia wrażenie, że powinien posłużyć przez długie lata. Jakość wykonania jest również na najwyższym poziomie: wszystkie elementy są idealnie spasowane, nic się nie ugina, nic nie trzeszczy. Cieszy również powłoka oleofobowa na obudowie, dzięki której Dragonfly trudniej zabrudzić odciskami palców spoconych dłoni.
Na osobny akapit zasługuje klawiatura. HP akurat od lat wyznacza tu bardzo wysoki poziom, nie inaczej jest w przypadku laptopa Dragonfly – choć też nie jest owa klawiatura w jakiś sposób lepsza co w pozostałych Elitebookach. Klawisze są odpowiedniego kształtu, o przyjemnym skoku, doskonale nadają się do pisania długich tekstów. Pracę ułatwia też obsługujący gesty duży szklany gładzik.
Nie tylko powierzchowność. Poza urodą i poręcznością liczy się też użyteczność. Dragonfly nie rozczarowuje.
W wybranych wersjach komputera Dragonfly znajdziemy wyświetlacz o jasności aż 1000 nitów, To oznacza, że poza wysoką jakością obrazu (świetny kontrast, bardzo dobra reprodukcja kolorów) możemy liczyć na komfortową pracę nawet w bardzo jasnym pomieszczeniu czy w pełnym słońcu. Jeżeli często podróżujemy, na pewno docenimy funkcję obniżania kątów widzenia – by siedząca obok nas w pociągu czy samolocie osoba nie mogła podejrzeć, na czym pracujemy.
Zdziwienie może budzić obecność procesora Intel Core ósmej generacji – większość konkurencyjnych laptopów wprowadzanych na rynek oferowana jest z układami o dwie generację nowszymi. Nie zapominajmy jednak, że Dragonfly przeznaczony jest również do użytku w dużych firmach. Oczekiwana jest od niego wysoka niezawodność i jeszcze wyższy poziom zabezpieczeń. Układ Intel Core i7-8665 vPro wykorzystany w laptopie HP jest ściśle zintegrowany z funkcjami zabezpieczającymi działającymi już na poziomie BIOS-u komputera, co nie tylko zapewnia dodatkową warstwę ochrony, ale też ułatwia zdalny dostęp do komputera autoryzowanemu administratorowi. Układy Core 10. generacji jeszcze nie oferują pełnego zakresu funkcji vPro.
Czy to oznacza, że komputer jest wolniejszy lub krócej pracuje na akumulatorze? Niezupełnie. To dalej bardzo wydajny, czterordzeniowy układ, a sam Dragonfly poprosi o podłączenie do ładowarki dopiero po kilkunastu godzinach użytkowania. Najgorszy wynik jaki odnotowałem to 10 godzin pracy – pracując bez jakiegokolwiek oszczędzania energii, przyciemniania ekranu itp.
Całość uzupełnia bogaty zestaw – jak na komputer tego rozmiaru – złącz. Mamy więc dwa złącza USB-C (oba z Thunderbolt 3), złącze USB-A, złącze HDMI i złącze 3,5 mm jack.
Nie ma wad? Nie no, na pewno jakieś ma. Szukam ich jednak w tym HP Elite Dragonfly i znaleźć ich nie mogę.
Gdyby to był koncert życzeń, prawdopodobnie wolałbym wyświetlacz o proporcjach 3:2 – choć trudno nie docenić bardzo wąskich ramek wokół tego zamontowanego w komputerze Dragonfly. Na pewno też życzyłbym sobie niższej ceny – najtańsza wersja kosztuje 9 tys. zł, ale wyraźnie za tak wysoką jakość trzeba płacić.
Czy to najlepszy komputer 13-calowy na rynku? Nie jestem pewien, spędziłem z nim jeszcze zbyt małą ilość czasu. Nie mam jednak żadnej wątpliwości, że jest to mocny pretendent do tego tytułu. Nadal nie znalazłem w nim istotnej wady, choć bardzo się staram.