Xiaomi nie owija w bawełnę. Firma podniesie ceny smartfonów z linii Mi
Na początku roku Xiaomi ogłosiło utworzenie osobnej marki Redmi dla urządzeń z niskiej półki cenowej. Dziś się dowiadujemy, że ten podział nie będzie tylko symboliczny. Telefony Mi kierowane będą na rynek luksusowy.
Xiaomi zdobyło ogromną popularność na świecie – w tym w naszym kraju – z uwagi na wyjątkowo atrakcyjne ceny jego urządzeń. Osobiście, subiektywnie, nie postrzegam relacji ceny do jakości tych produktów za tak atrakcyjne, jak się pozornie wydaje. Głównie za sprawą wspomnianej jakości. Jestem jednak dość odosobniony w tej niechęci, a z całą pewnością telefony Xiaomi są zazwyczaj tańsze od teoretycznie analogicznych propozycji od konkurencji.
Firma jednak cały czas ewoluuje. Niedawno ogłosiła wydzielenie marki Redmi dla najtańszych urządzeń, by wyraźnie je odseparować od droższych sprzętów z linii Mi. Teraz, na łamach Technode, zapowiada kolejne zmiany. Telefony Mi mają być droższe niż do tej pory, co ma umożliwić Xiaomi większe inwestycje w swój dalszy rozwój. Przedstawiciel firmy sugeruje też, że niska cena telefonów Mi powoduje pewne wizerunkowe problemy.
Drożejące Xiaomi i tania marka Redmi to sprawdzona strategia. Patrz Huawei i Honor.
Huawei to firma, o której jeszcze nie tak dawno temu myślało się w podobny sposób, jak o Xiaomi. Były to tanie urządzenia, jakością ustępujące sprzętom z kategorii luksusowej, ale… no właśnie, były tanie. Huawei jednak cały czas się bogacił, a wraz z tym powiększały się jego aspiracje. Jak pogodzić chęć bycia liderem w jakości i innowacjach z chęcią utrzymania wysokiego wolumenu sprzedaży?
Huawei wydzielił więc osobną markę Honor. Co prawda nadal i w ofercie Huaweia znajdziemy „budżetowe” sprzęty, ale ta marka ma się kojarzyć przede wszystkim z rewelacyjnymi liniami P oraz Mate. Sprzęty marki Honor to z kolei urządzenia starające się zapewnić jak najwięcej za jak najmniej.
Znamienne jest to, że król podróbek nie podrabia już Apple’a.
Drodzy fani spod sztandaru #xiaomilepsze, ozdabiający swoje MIUI tapetami z nosaczem sundajskim, nie obruszajcie się proszę. Przypominam, że swego czasu nawet prezes Xiaomi na konferencjach prasowych upodabniał się wizerunkiem do Steve’a Jobsa, precyzyjnie kopiując nawet jego garderobę.
Niemal wszyscy giganci rynku mobilnego zaczynali swoją bytność w branży nowoczesnych smartfonów od ogromnego kompleksu Apple’a. Pierwsze wersje Androida od Samsunga były do tego stopnia wizualnie nieodróżnialne od iOS-a, że sprawa musiała mieć swój finał w sądzie.
Tymczasem Xiaomi tym razem woli kopiować strategię Huaweia. Po prawdzie nie ma jak kopiować Apple’a, bo ten tak po prostu nie zajmuje się sprzętem dla niezamożnych osób, odnoszę jednak wrażenie, że iPhone coraz rzadziej jest wzorem dla pozostałych. Nawet histeria związana z gorączkowym kopiowaniem wcięcia w ekranie iPhone’a X wydaje się ustępować.
Od dłuższego czasu jestem absolutnie przekonany, że wkraczamy w epokę, w której to Chiny dominują na świecie. Również pod względem nauki, techniki, innowacji czy sposobu prowadzenia biznesu. Ameryka i Korea będą w odwrocie, a Europa… no o niej to już i teraz nie ma co za bardzo rozmawiać. Zwłaszcza że Xiaomi wie, co robi. Jest wszak czwartym największym producentem telefonów na świecie.