Dan D'Agostino The Relentless - wzmacniacz, który skradł całe Audio Video Show
Większość z nas prawdopodobnie nigdy nie wyda tylu pieniędzy na domowy system audio. Dlatego tym bardziej chciałem odwiedzić salę, w której prezentowana był wzmacniacz Dan D'Agostino The Relentless i sprawdzić, czy rzeczywiście brzmi tak dobrze, jak wszyscy piszą, że brzmi.
Żeby cieszyć się bezwględnym brzmieniem w zaciszu domowy, trzeba sprawić sobie takie dwa monoblocki. Para kosztuje 275 tys. dolarów, czyli nieco ponad mln zł. Podłączając je do gniazda 220 V możemy liczyć na moc 1500 W przy 8 Ohmach, 3000 W przy 4 i 6000 W przy 2. Dan D'Agostino, który zaprojektował tę konstrukcję twierdzi, że jest ona w stanie zapewnić najwyższą jakość odtwarzanej muzyki w całym zakresie oferowanej przez siebie mocy.
Dan D'Agostino The Relentless: monstrum o ogromnej mocy.
Mogę mu wierzyć tylko na słowo. W pomieszczeniu, w którym prezentowano Relentlessa na Audio Video Show nikt nie rozkręcał go na maksimum. Prawdopodobnie z troski o bębenki odwiedzających. Tak duża moc generuje oczywiście ogromną ilość ciepła, które trzeba w jakiś sprytny sposób odprowadzać na tyle szybko, żeby niczego nie przegrzać. W modelu Relentless rozwiązano to w bardzo ciekawy sposób, stosując radiatory wykonane z miedzi i aluminium.
Takie połączenie to spore wyzwanie, jeśli chodzi o proces produkcji, ale mówimy tu o sprzęcie kosztującym fortunę, który ma brzmieć najlepiej na świecie. D'Agostino nie chciał słyszeć o żadnych kompromisach. Widać to zresztą bez zagłębiania się w szczegóły techniczne wzmacniacza - pojedynczy monoblock waży ok 270 kg i wykonany jest z bardzo solidnych bloków aluminium, które oprócz świetnego wyglądu zapewniają także doskonałe ekranowanie całej konstrukcji.
Jakość dźwięku? Cóż... na Audio Video Show nie słyszałem niczego lepszego.
Najważniejszą kwestią jest oczywiście jakość przetwarzanej przez takie monstra muzyki. W specjalnie przygotowanej do odsłuchu sali w PGE Narodowym można było to sprawdzić osobiście. W moim przypadku wyglądało to tak: pierwszy raz poszedłem tam z obowiązku, żeby zrobić zdjęcia i dowiedzieć się czegoś o samej konstrukcji i… trochę się zasiedziałem.
Cały zestaw brzmiał bowiem nie-sa-mo-wi-cie i jestem absolutnie pewien, że nigdy w życiu nie słyszałem tak doskonale odtworzonego dźwięku instrumentów dętych i perkusyjnych. Każde uderzenie w werbel, pojedyncze nuty zagrane na trąbce - to wszystko słychać tak przerażająco dokładnie, że wiele płyt mogłoby zabrzmieć na tym wzmacniaczu po prostu gorzej. Ze względu na swoją niedoskonałą produkcję, której na normalnym sprzęcie po prostu nie słychać. O tym, że taki wzmacniacz wymaga też pomieszczenia z dobrą akustyką nawet nie wspomnę.
Właśnie za takie prezentacje uwielbiam targi Audio Video Show. Człowiek wchodzi do jakiejś sali, nastawiony dość sceptycznie co do prezentowanego tam sprzętu, a potem nie może z niej wyjść. A jak już wyjdzie, to zupełnym przypadkiem wraca do niej przy każdej możliwej okazji.
Często spotykam się z opinią, że audiofilski sprzęt wcale nie brzmi tak dobrze, albo że przecież to niemożliwe, żeby usłyszeć tak kolosalną różnicę pomiędzy dobrym sprzętem ze średniej półki, a wzmacniaczem (w zasadzie to dwoma) za milion złotych. Moim zdaniem jest to jak najbardziej możliwe. Wystarczy pójść na Audio Video Show i odwiedzić wszystkie prezentacje sprzętu grającego. Bardzo szybko zorientujecie się, że różni się on nie tylko jakością odtwarzanego dźwięku, ale też jego charakterystyką.
Taki eksperyment ma jednak jedną poważną wadę. Od powrotu z Audio Video Show Jakoś nie mam ochoty słuchać muzyki na moim domowym zestawie. W zeszłym tygodniu brzmiał jeszcze całkiem przyjemnie i nagle przestał.