Te dyski kosztują więcej niż twój laptop. I pewnie są też od niego szybsze
Korzystając z okazji, wybrałem się na targach IFA w podróż do krainy backupu. Jeśli tylko masz komputer ze złączem Thunderbolt 3, napędy SSD od G-Technology to iście boski dar.
Większość przenośnych SSD nadal zapewnia transfer na poziomie ograniczonym przez USB 3.1. 500-550 mbps zapisu i odczytu to standard, nad który przebijają się tylko pojedyncze urządzenia od SanDiska, LaCie czy Samsunga.
G-Technology, należące do grupy Western Digital, pokazało na IFA pełne portfolio napędów SSD, które wykorzystują pełnię potencjału złącza Thunderbolt 3. Gdybym miał MacBooka lub komputer z Windowsem z tym złączem, już przeliczałbym drobne w śwince-skarbonce.
2800 mbps - Dwa tysiące. Osiemset. Megabajtów. Na sekundę.
Jeśli ta wartość nie robi na tobie wrażenia, to znaczy, że w swojej pracy nie zajmujesz się przerzucaniem ogromnych ilości danych ani nie pracujesz na wielkich plikach, które wymagają adekwatnej szybkości nośników.
Profesjonaliści, szczególnie ci pracujący z potężnymi plikami wideo, zapewne właśnie nieświadomie oblizują cieknącą ślinkę. Takie transfery do tej pory widzieliśmy wyłącznie w najszybszych wewnętrznych dyskach NVMe, np. w nowych MacBookach Pro i w pojedynczych napędach zewnętrznych, zazwyczaj stacjonarnych.
G-Technology ma w swoim portfolio demony prędkości w każdym rozmiarze.
Największe zainteresowanie wzbudził we mnie dysk G-Drive mobile Pro SSD.
Jest niewielkim dyskiem przenośnym oferującym nie tylko absurdalną szybkość, ale też absurdalną wytrzymałość. Przedstawiciel firmy przy mnie ciskał dyskiem o ziemię, zupełnie niepomny na to, że właśnie naraża na uszkodzenie sprzęt wart 600-1000 dol. (zależnie od pojemności).
Obudowa jest jednak odporna na upadek z wysokości 3 metrów i na przygniecenie ciężarem o masie do 450 kg, więc ciskanie nią o podłogę targowego stoiska na IFA 2018 nie zrobiło na napędzie najmniejszego wrażenia.
Obudowa została też wykonana w taki sposób, aby jak najlepiej odprowadzać ciepło z nagrzewającego się napędu i umożliwić długotrwałą pracę bez ryzyka uszkodzenia nośnika.
Po drugiej stronie spektrum demonów stoi G-Speed Shuttle.
To prawdziwe monstrum, przeznaczone dla profesjonalnych studiów produkcyjnych. 8 modułów w potężnej obudowie może pomieścić do 16 TB danych, ułożonych w RAID. W razie potrzeby można też połączyć ze sobą kilka takich urządzeń poprzez port Thunderbol 3, uzyskując tym samym ogromny magazyn danych.
G-Speed Shuttle to niszowy sprzęt do bardzo konkretnych zastosowań. Widać to też po jego konstrukcji – kiedy ostatnio widzieliście napęd przenośny z uchwytem do przenoszenia? No właśnie.
Profesjonalnym studiom filmowym, potrzebującym backupu w terenie, nie powinna też przeszkadzać ogromna cena, wynosząca od 5000 do 7500 dol., zależnie od pojemności.
Większość zadowoli się modelem G-Drive Pro SSD.
Najbardziej „konwencjonalny” z napędów SSD od G-Technology przypadnie do gustu freelancerom i małym studiom. W mniej pojemnych wariantach nie jest aż tak kosmicznie drogi, jak Shuttle (choć ceny od 1300 do 7500 dol. i tak robią wrażenie…), a zapewnia super-szybką, stabilną pracę.
Do tego prezentuje się naprawdę elegancko, więc będzie doskonale pasował na biurko posiadacza MacBooka i innych akcesoriów Apple’a, czy innego ekosystemu sprzętowego opartego o Thunderbolt 3.
Przedstawiciele firmy na IFA 2018 podkreślali jednak, że nie jest to dysk do backupu – nie można go skonfigurować w RAID ani dołożyć do obudowy drugiego nośnika (co najwyżej połączyć ze sobą dwa dyski). G-Drive Pro SSD został stworzony do bezpośredniej pracy na dużych plikach, szczególnie w montażu wideo czy animacji, a jego podstawowym przeznaczeniem jest rozszerzenie wbudowanej pojemności laptopów ze złączem Thunderbolt 3.
Kosmiczne prędkości za kosmiczne pieniądze.
Napędy G-Technology, podobnie jak zaprezentowany na IFA 2018 Samsung X5 czy wspomniane napędy LaCie oferują kosmiczne prędkości… w równie kosmicznych cenach.
Dobrze jednak, że takich napędów pojawia się na rynku coraz więcej, bo to oznacza, że ich cena zacznie sukcesywnie spadać, a to dobra wiadomość dla wszystkich profesjonalistów.
W świecie tworzenia treści wizualnych operuje się na plikach o potężnym rozmiarze. Ba, nawet zdjęcia z nowoczesnych aparatów potrafią ważyć powyżej 100 MB w formacie RAW i grubo powyżej 1 GB, gdy trzeba wysłać plik do klienta w formacie Tiff.
O nagraniach wideo z kamer 4K i 8K czy HDR nawet nie wspominam, bo tutaj górna granica niezbędnej przestrzeni na dane w zasadzie nie istnieje.