Najlepsze, najciekawsze gry pierwszej połowy 2018 roku, w które zagrasz wyłącznie na PC
Gdy mówimy o grach na wyłączność, od razu myślimy o konsolach. Warto jednak pamiętać, że komputery osobiste również mają swoje diamenty, których próżno szukać na innych platformach. Te najciekawsze, z jakimi miałem styczność od początku 2018 r., to zdecydowanie:
Frostpunk - dobre, nie tylko dlatego, że polskie
Gra twórców uznanego This War of Mine. Tym razem Polacy z 11bit Studios postawili na bardziej fantastyczną otoczkę, obierając na tapet mroźną apokalipsę. W erze wiecznego śniegu i lodu gracz wciela się w zarządcę małego miasta, które zapewnia tak pożądane ciepło. W świecie pozbawionym bezpieczeństwa i porządku musimy zadbać o odpowiednie funkcjonowanie aglomeracji, co wcale nie jest łatwe.
Gracz staje we Frostpunku przed wieloma trudnymi sytuacjami. Niezbędne są decyzje dotyczące ustroju, religii oraz ideologii. Żadne rozwiązanie nie jest idealne, a każde rodzi poważne konsekwencje wpływające na rozgrywkę. Dlatego grając we Frostpunka stale ma się z tyłu głowy: „cholera, ciekawe co by się stało, gdybym wybrał drugą opcję“. W ten sposób twórcy zachęcają do kilkukrotnego przechodzenia gry, zapewniając jej dłuższe życie.
Pillars of Eternity II: Deadfire - piękna ewolucja
Więcej. Lepiej. Mocniej. Pillars of Eternity II: Deadfire to idealna kontynuacja serii. To, co było w niej kiepskie, naprawiono. To, co było w niej dobre, doszlifowano. Deweloperzy wyciągnęli masę wniosków i odrobili masę lekcji podczas premiery pierwszej osłony. Dzięki temu Deadfire jest znacznie lepsze i bardziej grywalne względem poprzednika. Z punktu widzenia fana kultowych gier cRPG to pozycja obowiązkowa. Nawet, jeżeli nieco zbyt rozlazłe Pillars of Eternity średnio przypadło wam do gustu.
Deadfire o wiele mocniej przykuwa do ekranu. Posiada bardziej koherentną narrację, spójniejszy świat oraz znacznie ciekawszych bohaterów. Chociaż grę zapowiedziano na wszystkie wiodące konsole (w tym Nintendo Switcha!), na ten moment w Pillars of Eternity II można zagrać wyłącznie na komputerach osobistych. Do czego zdecydowanie zachęcam. Deadfire to mój faworyt całego zestawienia.
Rise of the Tomb Kings - nieumarli 2.0
Potężny Settra obudził się w swoim gigantycznym, piramidalnym grobowcu. Jego nadejście kompletnie zmieniło sposób, w jaki postrzegam nieumarłych w grze Warhammer II: Total War. Kościotrupy i szkielety po raz pierwszy w serii zyskały strzelającą piechotę oraz zwarte, bitne mięso armatnie. Z szeregów nieumarłych zniknęły słabe ogniwa. Typowe taktyki przeciwko truposzom przestały działać. No i doskonale.
DLC do Warhammer II: Total War jest kapitalne. Frakcją Settry gra się kompletnie, KOMPLETNIE inaczej niż jakąkolwiek inną siłą. Teoretycznie można tak napisać o każdej stronie konfliktu, jednak to nieumarłe legiony Settry są najciekawszym, najbardziej egzotycznym i nietypowym imperium do prowadzenia. Tomb Kings wywraca do góry nogami całą wiedzę o nieumarłych, a ścieżka fabularna imperium Settry jest ciekawa i wprowadza potężny powiew świeżości.
Into The Breach - Pacific Rim: Pocket Edition
Kolejna gra niezależnego duetu, który stworzył popularne FTL: Faster Than Light. Into The Breach to taktyczne, turowe pojedynki wielkich mechów z gigantycznymi potworami. Epicka tematyka mocno kontrastuje z warstwą wizualną, która jest niezwykle prosta, symboliczna, miniaturowa wręcz. Dzięki temu grę uruchomisz w zasadzie na każdym urządzeniu. Również tym, które powinno służyć wyłącznie do niewymagającej pracy biurowej.
Tak jak FTL, również Into The Breach jest znacznie bardziej złożone i wciągające, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Turowe walki mają swoją głębię. Formuła szybkich bitew sprawia z kolei, że do krwiobiegu od razu wkrada się choroba „jeszcze tylko jednej misji“. Bardzo wciągająca produkcja. Szkoda, że nie ma jej na urządzeniach mobilnych, gdzie mogłaby zyskać kolejne rzesze fanów.
Wreckfest - spadkobierca FlatOuta
„Duchowych spadkobierców” FlatOuta było już wielu, ale żaden z nich nie może się pochwalić taką ekipą produkcyjną. Za Wreckfest odpowiadają Finowie z Bugbear Entertainment. To właśnie oni stworzyli w 2004 r. oryginalnego FlatOuta, a następnie współpracowali przy jego dwóch kontynuacjach. Trudno o lepszych specjalistów, jeżeli chodzi o zręcznościową rozwałkę samochodową.
Wreckfest szczególnie zachwyca dwoma elementami. Pierwszym jest niezwykle rozwinięty i głęboki system zniszczeń. Pojazdy można zamienić w zginane harmonijki. Drugi to satysfakcjonujący model jazdy, uwzględniający różnice między masą, mocą i wytrzymałością każdej fury. Chce się jeździć, chce się demolować, chce się walczyć na drodze. Trzeba tylko brać pod uwagę, że projekt wciąż potrzebuje dodatkowego polerowania.