Xiaomi niczym Robin Hood. Firma chce dzielić się zyskiem ze swoimi klientami
CEO Xiaomi, Lei Jun zadeklarował dzisiaj, że jego firma wyznaczyła sobie górną granicę zysków, jeśli chodzi o hardware. Szalony pomysł, czy sprytny zabieg tuż przed giełdowym debiutem?
— Nasz CEO Lei Jun obiecał dziś naszym fanom, że Xiaomi ograniczy swój zysk (po odliczeniu podatków) ze sprzedaży wszystkich sprzętów do 5 proc. - taki komunikat został opublikowany dziś na oficjalnym koncie Xiaomi na Twitterze.
Xiaomi obiecuje nie zarabiać za dużo.
Lei Jun powiedział również, że nadwyżkę zysku ze sprzedaży sprzętu Xiaomi postara się "rozsądnie rozdzielić pomiędzy swoimi użytkownikami". Co to oznacza w praktyce? Nie wiadomo. Zanim zaczniemy jednak wychwalać Xiaomi pod niebiosa, należy pamiętać o tym, że rzadko który producent smartfonów może pochwalić się wysokimi zyskami z tytułu ich sprzedaży. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest w zasadzie Apple.
Dlatego ten komunikat Lei Juna można równie dobrze potraktować jako zagrywkę marketingową. Xiaomi zaprezentowało właśnie Mi 6X i zapewne chciałoby sprzedać jak najwięcej egzemplarzy tego telefonu. Obietnica ograniczenia zysków może im tylko w tym pomóc.
To na czym właściwie zarabia Xiaomi?
Chiński producent czerpie największe korzyści ze sprzedaży oprogramowania i zaplecza ekosystemowego dla sprzętu z kategorii lifestyle i smarthome. Jednym słowem: Xiaomi - tak jak większość producentów - liczy na zysk z usług. Firma chce jeszcze w tym roku zadebiutować na dwóch giełdach - w Hong Kongu i Chinach. Moim zdaniem jest to główny powód tej nieco tajemniczej deklaracji ze strony CEO Xiaomi.
Wizerunek Robin Hooda jest dzisiaj w cenie. Tym bardziej, że Xiaomi od zawsze pozycjonowała się jako "tania marka dla ludzi" za co zresztą jest tak uwielbiana w naszym kraju.